Pov. Dante- Jako księżniczka rozkazuję ci żebyś dał mi swoją krew!- powiedziała z powagą i z wyższością.- W tej chwili.- czułem się winny. To przeze mnie stała się taka... oschła? Dlaczego wykonałem ten rozkaz? Może dlatego, że chciałem się przypodobać naszemu byłemu władcy. Gdybym się na to nie zgodził nasze losy potoczyłyby się inaczej. Kocham ją, ale czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Niechętnie ugryzłem się w nadgarstek, po czym odsunęłem go w jej stronę. Podeszła do mnie, złapała za dłoń i łokieć, zbliżyła swoje usta do nadgarstka i spojrzała mi w oczy. Nie wiem co miało to oznaczać. Czyżby to, że ma władzę nade mną? Przecież nie musiała tego pokazywać w ten sposób. A może miało to inny podtekst?
Nagle odsunęła się. Jej twarz była biała jak kreda.
- Emma?- spytałem się ze strachem.- Wszystko w porządku?
Nie odpowiedziała. Bałem się o nią. Upadła na ziemię. Jej wzrok utkwił na niebie.
- Emma!- krzyknęłem.
Podbiegłem do niej i potrząsłem za ramiona. Nie zareagowała. Jej serce, z każdym biciem było coraz mniej słyszalne. Jak najdelikatniej wziąłem ją na ręce i pobiegłem w stronę jej domu. Chciałem biec szybciej i szybciej. Po prostu chciałem dotrzeć do tej jebanej chałupy.
Wybiegłem na drogę i skierowałem się w prawo. W przeciągu dziesięciu sekund dobiegam do jej podwórka. Przeskakuje przez małą furtkę, po czym wchodzę do domu.
- Królowo!- krzyczę. Wchodzę do kuchni, kładę Emmę na podłodze i próbuję się wsłuchać w bicie jej serca. Na marne. W klatce piersiowej panuje głucha cisza. Lecz jednak coś nie daje mi spokoju. Jest to zdecydowanie odgłos bicia serca z ciała dziewczyny, ale nie wiem jak to jest możliwe.
- Jakim prawem weszłeś do tego domu! Nie życzę sobie, abyś mnie odwiedzał.- powiedziała matka dziewczyny.
- Wasza wysokość.- zacząłem.- Wasza córka... nie dobrze z nią... jej serce... jej serce przestało bić.
Spojrzałem na nią, a następnie klęknąłem obok dziewczyny. Kobieta musiała dopiero teraz ją zauważyć. Na jej twarzy można było ujrzeć szok. Mimo, że jest naszym władcą nie ufam jej. Spiskuje z przywódcą wilkołaków. Możliwe, że zdradza z nim męża. Przez nią nie żyje jej własny ojciec, każdemu wmawia, że to dla dobra swoich dzieci, ale ja sądzę, że to dla władzy. Aktualnie moim głównym celem jest ochrona Emmy przed nią.
- Ty bestio! Co zrobiłeś mojej córce?!- krzyknęła.
- Nic jej nie zrobiłem. Ona tylko wypiła trochę mojej krwi, a potem zemdlała. Pani, jej serce nie bije. Nie mogę pozwolić na to aby umarła.
Ułożyłem swoją rękę na jej klatce i delikatnie zacząłem uciskać. Bałem się, że zrobię jej krzywdę. Przecież mogłem zmiażdżyć jej żebra. Po trzydziestu uciskać zrobiłem dwa wdechy. Nadal nic. Powtórzyłem tę czynność jeszcze trzy razy, aż w końcu jej serce zaczęło walczyć.
- Dzięki Bogu.- powiedziałem.- Jej ubrania są mokre. Trzeba je zmienić.
- Zrobiłeś co zrobiłeś, a teraz pora żebyś już sobie poszedł.
- Ale trzeba o nią zadbać, przebrać. Nie wiadomo, kiedy się obudzi.
- To już nie twój interes. Zmiataj stąd!
- Zostane i pomogę!
Wziąłem Emmę na ręce i zniosłem ją do jej pokoju. Wyszłem i poczekałem aż zostanie przebrana. Nadal nie mogę dojść do tego jakim cudem jej serce biło mimo tego, że nie biło. Kolejne pytanie to, dlaczego nadal nie odzyskała przytomności, dlaczego jej ciało tak zareagowało?
Jedno jest pewne. Nie mogę jej tak zostawić. Nie mogę zostawić ją z matką, która knuje z wilkołakami. Z moich zamyśleń wyrwał mnie głos.
- A ty nadal tu jesteś?- powiedziała ostro matka dziewczyny.
- Nie zostawię jej samej, to ja ją przywróciłem do życia!
- Ale to przez ciebie jest w tym stanie!
- Nie zamierzam się kłócić z waszą wysokością, a przy księżniczce zostanę.- ukłoniłem się i weszłem do drugiego pokoju.
Usiadłem obok dziewczyny i złapałem ją za rękę. Spojrzałem na nią, na jej twarz nie wyrażającą żadnych emocji. Jej oczy, piękne, niebieskie skrywane pod powiekami czy jeszcze, kiedyś je zobaczę? Taka drobna, taka piękna, a porwana w niekończący się sen. Klatka piersiowa powoli opadająca, mały nosek porywający powietrze i podwójne bicie serca. Nachyliłem się nad nią, po czym przyłożyłem ucho do jej klatki. Te odgłosy były dla mnie niczym muzyka z najlepszych filharmonii świata. Muzyka, którą można by słuchać całą wieczność. Krew, krew płynąca przez te wszystkie żyły być może smakowita. Czas pokaże. Spróbowałem wsłuchać się w te drugie bicie. Było cichsze i dochodziło z okolic brzucha. Przesunęłem się więc i nadal słuchałem. Słuchałem i słuchałem. W pewnym momencie przyszła mi do głowy myśl. Niby byłoby to logiczne wytłumaczenie tej sytuacji no ale... ale przecież ona nie może być... być w ciąży.