11.1

102 18 6
                                    

Nie mogłam w to uwierzyć. W głowie siedziało mi jedno pytanie. Dlaczego on mi o tym nie powiedział?
Doszliśmy pod jego dom. Andy podszedł do drzwi i zapukał.
- Oj weź mi przejdź.- i zanim poczekałam na jakąś reakcje weszłam do domu.- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że jesteś przywódcą tej bandy debili?- krzyknęłam.
- To wy się znacie?- zapytał zdziwiony Luke.
- To mój wuj idioto.- odparłam.- A teraz- skierowałam się w stronę Philipa.- Teraz mnie posłuchaj. Zaatakowali mnie! Głównie ten pajac.- wskazałam palcem na Luke'a.- Zepchnął mnie z pomostu do wody. A co by było gdyby nie potrafiła pływać?
- A prosiłem Cię, abyś nigdzie nie odchodziła.- odparł ze spokojem.
- I teraz to jest wszystko moja wina?
- Po części.- odpowiedział Philip.
- Philip. Co ty mówisz?- rodzicielka stanęła w mojej obronie.- Nie powinieneś tak do niej mówić.
- Wiecie co? Pieprzcie się! Nie będę żadnym jebanym wilkołakiem!- krzyknęłam i wyszłam. Postanowiłam wrócić do domu.
Dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że nie znam dokładnej drogi. Nawet myślenie o innych sprawach nie dało mi ukojenia. Nie mogę zrozumieć jak ona mogła mnie okłamać. Taa bardzo ciekawe skąd ona wiedziała, że niby zmienię się fizycznie przed przemianą. Niby skąd? Nigdy nie było kobiety wilkołaka. Nigdy. Dante  mnie wykorzystał, matka okłamuje, dziadek chce mnie wykorzystać, a Philip woli swoją watahę. Nawet Tom mimo, że nie wie o innym świecie okłamał mnie. Mógł mi powiedzieć, że nie jest moim biologicznym ojcem.
Już na wszystko za późno. Szansa zostania wilkołakiem była tylko szansą. Czas zmierzyć się z przyszłością. Czas poznać wszystkich i wszystko. Czas wezwać Josha.
- Dante?- powiedziałam w myślach.- Dante słyszysz mnie? Dan?
Nic. Zero reakcji. Jednak nie mogłam się poddać. Miałam zamiar wołać go do skutku.
- Dan. Dante. Dante. Dante! Ty cholerny dupku usłysz mnie. Słyszysz? Jesteś debilem. Debilem. Więc radzę Ci usłysz mnie.
Powoli trafiłam nadzieję. Nie wiedziałam jak mam się z nim porozumieć. Mimo tego, że mnie skrzywdził potrzebowałam go.
- Josh? Kocham Cię.
- Ja ciebie też księżniczko.
- Słyszysz mnie?
- Przez cały czas.
- Nienawidzę cię.
- Ja siebie też.
- Możesz po mnie przyjść?
- Do domu?
- Nie. Jestem chyba na terenie wilkołaków. W lesie. Jesteś tam?
- Już biegnę, a ty spróbuj zapamiętać te miejsce, w którym się znajdujesz. Spróbuj mi je przekazać.
- Pff. Łatwo ci mówić.
Rozejrzałam się i spojrzałam na drzewo. Patrzyłam na nie po czym próbowałam odtworzyć je w myślach.
- Widziałeś?
- Nie.
- Ja się poddaje. Pamiętasz te jezioro, na które mnie zabrałeś? Jestem po drugiej stronie, jakieś trzy kilometry może cztery dalej.
- To mi za wiele nie daje.
- To mnie wyczuj. Jestem mokra, cuchnę mokrym psem i tobą. Postaraj się.
- Jakbyś się nie domyślała to wiedz, że się staram. Nie jest mi łatwo. Muszę cię odnaleźć na terytorium wilkołaków. A to jest niebezpieczne.
- Dobra, daruj sobie. Jakoś sama trafię do domu.
Odparłam lekko zdenerwowana i zakończyłam naszą rozmowę.
- Nie potrzebuję niczyjej pomocy.
- A może jednak?- usłyszałam znajomy głos zza krzaków. Wyłonił się z nich Andy.
- Zostaw mnie w spokoju.- powiedziałam. Ruszyłam do przodu zostawiając chłopaka.
- Chciałem Cię przeprosić. Wyszło głupio.
- Jeżeli przysłała Cię moja mama, albo pożal się Boże kochany wuj to powiedz im, że nie wrócę do nich. Idę do domu.
- Nikt mnie nie przysłał. I tak w ogóle to jestem Andy. Andy Corner.
- Emma Starr.- odpowiedziałam nadal idąc.
- Może ci pomogę? Proszę.
- Ktoś mnie szuka, ale nie powinien wchodzić na wasz teren. Gdzie mam iść?
- Lepiej żebyś się nie zadawała z wampirami.
- To moja sprawa z kim się trzymam. Pomożesz mi czy nie?
- Pomogę.- odpowiedział.- Musimy iść jeszcze przez jakiś kilometr.
- Czekaj przy granicy. Zaraz będę.
- Dobrze.
- Tylko uważaj, idę z wilkołakiem.
- Wyczuwam.
- Dalej nie mogę z tobą iść. Może podam Ci mój numer telefonu w razie gdybyś potrzebowała pomocy?- powiedział Andy przerywając ciszę.
- No okej. Ale pamiętaj jeżeli się dowiem, że ktoś cię do mnie przysłał to nie chciałabym być w twojej skórze.- powiedziałam.
- Nikt się nawet nie dowie.- odpowiedział i podał mi kartkę.- To numer.
- Widzę, że jesteś przygotowany. No to do zobaczenia.
- Pa.

CursedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz