Chciałam cicho wejść na podwórko. Niestety pies zaczął szczekać i udaremnił mi tą próbę. Chciałam otworzyć drzwi lecz ubiegła mnie mama.
- O Boże, córeczko nic ci nie jest.- podeszła i mnie przytuliła.
- Jak widzisz żyję, nadal jestem człowiekiem.- odpowiedziałam cofając się.
- Przepraszam. Ja chciałam cię tylko chronić. To wszystko było dla twojego dobra. Proszę cię, chodźmy do kuchni to wszystko ci wyjaśnię.
- Nie musisz! Ja już wszystko wiem. O przemianie, o dzieciach, o innych rasach, o pakcie i o dziadku.
- Ale skąd?- spytała
- A czy to ważne?- odpowiedziałam.
Ściągnęłam buty, poszłam do kuchni, umyłam ręce i usiadłam na krześle. Moja rodzicielka podała mi kanapki oraz sok.
- Chciałabym porozmawiać o tym pakcie. To było siedemnaście lat temu. Byłam młoda. Miałam już za sobą pierwszą przemianę, gdy nagle na mojej drodze pojawił się on. Miał na imię Christian i był wilkołakiem. Zakochałam się ze wzajemnością oczywiście. Byliśmy szczęśliwi. Piętą achillesową naszego związku był pakt. Zabraniał on tworzenia par z różnych ras. Lecz my go nie przestrzegaliśmy. Nie liczyło się nic oprócz nas. Wtedy mój ojciec dowiedział się o naszym romansie. Przerwał pakt, zabił Chrisa i stworzył nowy, który kategorycznie zabraniał tworzenia takich związków, a karą za nieposłuszność była śmierć. Cierpiałam strasznie. W końcu sprzeciwiłam się ojcu i oznajmiłam, że będę człowiekiem. Nigdy mu tego nie wybaczyłam. Miesiąc po tym wszystkim poznałam mojego obecnego męża Toma. Niestety okazało się, że jestem w ciąży. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Chris nie żył, a ja nie mogłam powiedzieć ojcu, że to jego dziecko. Opowiedziałam o mojej sytuacji Tomowi, oczywiście nie wspomiałam mu o wampirach. Tom powiedział, że to on jest ojcem i mi się oświadczył, a ja mimo to, że go nie kochałam przyjęłam je. Z czasem dziecko się pojawiło, Tom mi pomagał, a ja go pokochałam.
- A co z dzieckiem?- spytałam.- Umarło?
- Kochanie, źle mnie zrozumiałaś to ty jesteś tym dzieckiem.
- O nie! To nie prawda! To niemożliwe. Tata... to Tom jest moim ojcem, nie żaden Chris wilkołak.- tak bardzo tego chciałam, a jednak gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że to prawda. Poczułam słone łzy na policzku. Podeszła do mnie mama, a ja ją przytuliłam.
- Kim jestem?- zapytałam.
- Jesteś wyjątkowa.
- A jaki on był? Mój ojciec?
- Był to najwspanialszy człowiek na świecie. Miał brązowe włosy i oczy tak jak...
- ... tak jak ja, gdy byłam niemowlakiem.- dokończyłam.
- Ale... skąd wiesz?
- Dzisiaj miałam sen. Siedziałaś w salonie, przy kominku i trzymałaś dziecko. Rozpoznałam w nim siebie tylko, że to dziecko miało brązowe oczy, a ja niebieskie.
- To niemożliwe. Czy wiesz, że wampiry mają moce?
- Tak.- odpowiedziałam.
- A czy wiesz, że wilkołaki mają moce?
- Nie.
- Moce wampira wykształcają się podczas drugiej przemiany, zaś moce wilkołaka już przed. Miałaś już takie sny oparte o rzeczywistości?
- Miałam.
- Widzisz, przez te wszystkie lata zastanawiałam się kim jesteś. Czy wampirem? Czy wilkołakiem? Sądzę, że masz wybór kim zechcesz być. Dzieci Księżyca mają swoją pierwszą przemianę w wieku siedemnastu lat. Więc jeśli zechcesz zostać jedną z nich musisz poczekać jeszcze rok. Decyzja należy do ciebie.
- Ale ja już zdecydowałam. Chce zostać wampirem.
- Ale kochanie, musisz to bardzo dobrze przemyśleć. To decyzja na całe życie. Nie będzie odwrotu. A może jednak wilkołak? Tak jak ojciec?
- Albo Dziecko Nocy.- dodałam.
- Pamiętaj, że zaakceptuję, każdą twoją decyzję.- przytuliła i pocałowała mnie w policzek.
- Nie chciałabyś zostać wampirem? Byłoby mi raźniej.
- Kochana jesteś, ale rządy dziadka... ja po prostu nie będę nigdy mu posłuszna. Przykro mi.
- No dobrze nie będę nalegać. A opowiesz mi o swojej pierwszej przemianie?
- Oczywiście skarbie, ale to jutro. Teraz idź się umyć i spać.
- Dobrze. Dobranoc mamo.
- Dobranoc skarbie.
Uśmiechnęłam się do niej i poszłam na górę. Weszłam do pokoju, wzięłam piżamę i poszłam do łazienki.Ubrałam się, przeszłam do pokoju, zrobiłam łóżko i zasnęłam. Nic mi się nie śniło.
Rano zeszłam do kuchni na śniadanie.
- Dzień dobry.- powiedziałam.
- Dzień dobry.- odpowiedziała moja rodzicielka i pocałowała mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się i postanowiłam, że nie będę owijać w bawełnę.
- Opowiesz mi?- zapytałam się.
- No dobrze. Ojciec wyznaczył dla mnie jednego ze swoich ulubieńców. Zrobił z niego mojego partnera. Imponował mi. Był silny i przystojny. Była wtedy ciepła noc, a ja stwierdziłam, że nie ma na co czekać. Powiedziałam mojemu partnerowi, że chcę to zrobić, a on bez większych problemów zgodził się. Ugryzłam go w nadgarstek. Jego krew była taka słodka. Powtórzyłam to jeszcze dwa razy z innymi wampirami.
Teraz tego żałuję. No ale cóż czasu nie cofnę.
- A ile miałaś wtedy lat?
- Siedemnaście.
- A czy moje rodzeństwo? Czy ono jest takie samo jak ja? Czy takie jak tata, to znaczy czy takie samo jak Tom? Ludźmi czy wampirami? A może Tom też może być wampirem?
- Dokładnie jeszcze nie wiem kim oni będą. Do tego potrzeba czasu. Może się okazać, że jedno będzie człowiekiem, a drugie wilkołakiem. To zależy od DNA. U Toma jest inaczej. Z tego co wiem to jego rodzice byli ludźmi. Więc to raczej nie możliwe, żeby i on był jednym z nas.
- Ale przemiana jest możliwa?
- Jest. Ale to bardzo niebezpieczne. Można go w ten sposób zabić. Jego serce może tego nie wytrzymać. Jest człowiekiem. Jego organizm po prostu nie... jego serce i nie inne organy są słabe.
- To przykre tak patrzeć w przyszłość i was nie widzieć.
- Nie myśl o tym teraz. Jeszcze bardzo dużo czasu zanim do tego dojdzie.- powiedziała.
- Może masz rację. No dobrze dziękuję za śniadanie, pójdę się przebrać i pobiegać trochę.
- Tylko się nie oddalaj zbytnio.
- Okej.
Weszłam po schodach do mojego pokoju. Sięgnęłam po spodenki i koszulkę. Poszłam do łazienki, umyłam zęby i się przebrałam.