20.

53 10 4
                                    

- Idę po dziecko. Czekaj tu.
- To nie jest dobry pomysł.
- To nie jest dobry pomysł? Możesz mi wytłumaczyć dlaczego pójście po moje własne dziecko nie jest dobrym pomysłem?- powiedziałam. Nie dość, że wszystko się wali to jeszcze mam unikać swojego dziecka?
- Jesteś młodym wampirem.
- Pół wampirem. Przemieniałam się przez ponad cztery miesiące. Nie jestem czystym wampirem. Mam w sobie domieszkę wilkołaka. Nie stanowię żadnego zagrożenia dla własnego syna.
- Jesteś na razie jedynym znanym nam takim stworzeniem. Nie wiemy co może się stać.- zaczął spokojnie mówić.- Jesteś zagrożeniem dla każdego.
- Dla każdego powiadasz? Więc wytłumacz mi dlaczego jak do tej pory nic Ci nie zrobiłam?
- Dobrze, idź. Ale ja idę z tobą.
Spojrzałam na niego bez entuzjazmu i udałam się przed siebie. Nim jednak zdołałam się zorientować byłam już przy drzwiach od piwnicy.
- Ale wytłumacz mi dlaczego on tu jest? Dlaczego schowałeś go do piwnicy?
- Pomyślałem, że jest to najmniej oczywiste miejsce i nikt o nim nie pomyśli.- odpowiedział zawstydzony.
- Widać myślenie to nie jest twoja dobra strona.- odparłam z przekąsem.
Zeszłam po schodach, a następnie skierowałam się w głąb pomieszczenia. W koszyku leżało małe dziecko o czekoladowych, kręconych włosach. Leżało i spało.
- Ostrożnie.
Usłyszałam za sobą lecz zignorowałam mojego towarzysza. Pochyliłam się, po czym wzięłam na ręce chłopczyka. Pachniał bardzo słodko, ale nie wiem czy to naturalny zapach takich małych dzieci czy to była woń tego małego stworka.
- Widzisz? Nic się nie stało! A teraz ja idę na górę do siebie, a ty idź do tych wampirów! Rozumiesz?- kiwnął potwierdzająco głową.- Musisz wrócić tu z powrotem. Jak najszybciej się da.
- Czemu?- spytał.
- Zajmiesz się dzieckiem.
- Nie, nie zrobię tego. A ty? Niby dlaczego nie możesz się nim zająć? To przecież twój syn!
- Ty się nim zaopiekujesz, a ja pobiegnę pomóc Dante'mu.
- Niech Ci będzie.- zgodził się niechętnie.- To może być niebezpieczne.
- Wiem Samie. Gdyby coś mi się stało zaopiekuj się Archie'm.
- Dobrze. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- odpowiedziałam, po czym skierowałam się do swojego pokoju.
Położyłam Archiego na łóżku, a sama przebrałam się w wygodne ubrania.
Skończywszy daną czynność zauważyłam na szafce złożone w kostkę śpioszki. Bałam się sama je założyć synkowi, więc położyłam je obok maleństwa.
- Moje kochane. Pamiętaj, że mamusia Cię kocha.- pocałowałam go bardzo delikatnie w czółko i wyszłam.

***

Bieg był stosunkowo łatwy, szybki i przyjemny. Nie miałam czasu, a dokładnego miejsca bitwy nie znałam. W zasadzie częściowo miejsce było znane. Droga. W połowie drogi od rezerwatu do mojego domu. Też mi coś. Jeżeli ta walka zostanie zapamiętana jako walka na drodze będzie słabo. Walka, po której wiele się zmieni.
W biegu wyostrzają się wszystkie zmysły. Czy tak samo jak u normalnego wampira? Nie wiem. Próbując zlokalizować swoje położenie wyczułam obecność nieznanych mi osób. Słodka woń mieszała się z miedzianą, a także wonią mokrego psa.
Wybiegając zza zakrętu w oddali można było dostrzec wielką, nienaturalną postać, która atakowała mniejszą.
Niepokój, który towarzyszył mi przez całą drogę nasilił się.
Nagle większa postać chwyciła za głowę niższej, a następnie oderwała ją.
- Ukochany.- zdołałam wyszeptać zwiększając szybkość.
Gdy znalazłam się w gronie wilkołaków zdołałam ujrzeć trzy ciała. Pierwszym z nich było ciało mojej matki, drugim- ciało mojego wuja, a trzecim... Trzecim ciałem było ciało Dantego.
Przez moje ciało przeszedł ogromny ból, który zwalił mnie z nóg. Razem z bólem przyszedł gniew. Gniew, który przeszedł przez, każdą komórkę ciała. Gniew, który sprawił, że moje ciało przemieniło się. Zaatakowałam Andy'ego nim ten wyrwał się z amoku strachu.
Wbiłam swoją dłoń w jego klatkę piersiową wyrywając mu serce.

CursedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz