- Witaj kochanie.- podszedłem do łóżka dziewczyny, nachyliłem się i pocałowałem ją w czoło.- Mam nadzieję, że dzisiaj czujesz się dobrze.- powiedziałem to nie licząc na odpowiedź. Skierowałem swój wzrok na te wszystkie kabelki podłączone do ręki dziewczyny. Na samym szczycie była wypełniona do połowy krwią torebka, zaś obok była prawie pusta po kroplówce. Wstałem, podszedłem do małej, białej szafki obok łóżka i wyciągnąłem z niej kolejną po czym umieściłem ją w miejscu tej zużytej. Wróciłem do poprzedniej pozycji i zacząłem mówić.
- Nie wiem czy mi to kiedykolwiek wybaczysz, ale ja muszę to zrobić. Muszę zabić twoją matkę w przeciwnym razie ona zabije ciebie oraz nasze nienarodzone dziecko. Gdybym... Gdybym miał tą pewność... Gdybym miał tą pewność, że ona nie jest zaślepiona władzą dałbym jej spokój. Jest jeszcze sprawa twojego wuja. To właśnie jego muszę zgładzić najpierw. Oczywiście jest taka możliwość, że mogę zabić tylko i wyłącznie Blacka, ale co to da? Przecież to nie sprawi, że matka Cię pokocha. Nie sprawi, że się nawróci. Trzeba tą sprawę zakończyć od samego początku. Trzeba zlikwidować wszystkich. Podjąłem w tym kierunku już odpowiednie kroki. Pamiętasz tego młodego wilkołaka? O ile dobrze pamiętam to nazywał się Andy. Rozmawiałem z nim parę dni temu i rozważa moją propozycję. Chodzi mi o to, że żeby obalić kochanka twojej matki wilczki muszą być po naszej stronie. Sądzę, że Andy się zgodzi bo jest chętny na stanowisko Alfy.
Po tych słowach milczałem przez długi czas. Rozmyślałem nad całą tą sytuacją. Emma będzie przez to cierpieć, ale muszę chronić ją i naszego syna.
- Podobasz mu się. Tej becie. Oprócz na przywództwo liczy na to, że wybierzesz właśnie jego.- zaśmiałem się gorzko.- Dlatego zrobi wszystko co w jego mocy, aby zyskać w twoich oczach. Moim zdaniem będzie inaczej. Nie będziesz chciała iść w ślady swojej matki. Nie zwiążesz się z wilkołakiem. W przeciwieństwie do tej kobiety jesteś mądrą oraz dobrą osobą. Ty i nasze dziecko jesteście ostatnimi osobami, które zawsze będę kochał.
Wstałem, podszedłem do okna, a następnie je otworzyłem. Na dworze było zimno, nic dziwnego przecież mamy już połowę grudnia za sobą. Święta za pasem. Przez całe wampirze życie nie obchodziłem ich. Po pierwsze nie miałem z kim, a po drugie wampiry nie obchodzą żadnych świąt, po prostu żyjemy z dnia na dzień mordując.
Zamknąłem okno. Wróciłem do Emmy i usiadłem obok niej. Złapałem ją za rękę.
- Czasami rozmyślam o przyszłości. O naszym dziecku. Podejrzewam, że na siedemdziesiąt procent będzie wampirem. Ale chciałbym aby było podobne do ciebie. Do mojej Emmy którą kocham, a nie do takiego potwora jakim jestem ja.
Pocałowałem ją w rękę, delikatnie położyłem na łóżko, pochyliłem się nad dziewczyną i złożyłem pocałunek na jej czole. Już miałem wychodzić lecz poczułem wibracje na mojej nodze. Wyciągnąłem telefon z kieszeni. Dostałem wiadomość SMS od Andy'iego, a jej treść głosiła, że za trzydzieści minut mamy się spotkać w tej samej kafejce co ostatnio.
Spojrzałem ostatni raz na dziewczynę i wyszedłem.