Rozdział V

164 11 6
                                    

Leżałam w łóżku i myślałam nad historią Jev'a. Jezu... Jak on to wytrzymał? Jego dzieciństwo to był koszmar. Dzieciństwo... On nie miał dzieciństwa. Musiał dorosnąć w wieku 12 lat. Stracił matkę, ojca nie chce znać. Nie dziwię mu się. Za to co zrobił... Zabić kobietę, która kiedyś była dla jego wszystkim. A przynajmniej wydaje mi się, że była dla niego wszystkim. Nie umiem tego opisać. On ma tylko 17 lat. Przeżył tak dużo. Chciał się zabić i to nie z jakiejś głupoty. Źle się czuję. Moje powody przy jego to nic. NIC. Jak ja mogłam to zrobić. Chciałam popełnić samobójstwo przez jakiegoś debila, który nie odwzajemniał mojej miłości. Jestem pojebana. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że są ludzie, którzy mają poważniejsze problemy. Eh... Nie ważne. Dzisiaj stąd wychodzę. Cieszę się z tego i to bardzo. Ale co będzie z Jev'em? Nie chce go zostawić. Muszę coś zrobić. Założyłam sweter na białą piżamę. Na nogi włożyłam kapcie króliczki i wybiegłam z sali. Nie wiedziałam gdzie miałam iść. Nie wiem przecież w jakiej sali leży Jev. Głupia ja. Miałam tyle okazji, żeby się o to zapytać. Gdzie mogę pójść? Stałam po środku holu przez kilka minut. Zerwałam się i zaczęłam biec w stronę schodów. Zbiegłam do recepcji. Za blatem siedziała starsza kobieta przy kości. Wydaje mi się, że informacje, które potrzebuje nie wynikną od tej kobiety. Warto spróbować. Uspokoiłam oddech i podeszłam do blatu. Musiałam stanąć na palcach aby spojrzeć kobiecie w oczy.

- Przepraszam. Czy mogłaby mi pani powiedzieć w jakiej sali leży Jev? - zapytałam. Nie byłam pewna jakiej odpowiedzi na to pytanie uzyskam ale wierzyłam w siebie.

- Pani z rodziny?

Nie przemyślałam tego. Co miałam powiedzieć. O już mam!

- Jestem jego kuzynką. Również leżę tutaj w szpitalu.

Kobieta popatrzyła na mnie wrednym wzrokiem. Po krótkiej chwili patrzenia w monitor komputera odpowiedziała.

- Sala 649. Trzecie piętro po lewej stronie.

- Dziękuję pani. - uśmiechnęłam się do niej. A przynajmniej staram się wykrzywić usta w uśmiechu. Odeszłam i zaczęłam wciągać Po schodach.

Pierwsze... Drugie... Trzecie uf w końcu. Szkoda, że nie ma tu windy. Po lewej stronie... Szłam wzdłuż lewej strony drzwi. Sala 649 znajdowała się na samym końcu korytarza zaraz przy oknie. Zapukałam. Kiedy usłyszałam krótkie 'proszę' weszłam do środka. Pierwsze co zobaczyłam to Jev siedzący na łóżku. Patrzył się na swoje kolana. Jego stopy zwisały z łóżka. Miał poważną minę. Jakby coś się stało. Kaszlnełam. Podniósł głowę i nasze oczy się spotkały. Miał zdziwnioną minę.

- Hope co ty tutaj robisz? - zapytał jakby się przestraszył. Nie wiedziałam co mam robić.

- Przyszłam się tylko zapytać kiedy wychodzisz. - nie byłam pewna swoich słów. Nie wiem dlaczego przecież właśnie z tego powodu tutaj przyszłam.

- Dzisiaj.

- Aha - powiedziałam krótko. Nie chciałam się narzucać. Obróciłam się na pięcie i wyszłam z pokoju.

- Hope czekaj!

Obróciłam się w stronę Jev'a. Co tym razem się stało. Najpierw udaje, że nie ma ochoty gadać a chwilę później sam za tobą krzyczy. Nie ogarniam go.

- Nie chodzi o to, że nie chce rozmawiać.

- A o co? Tak właśnie przed chwilą wyglądałeś, a twoja mina mówiła ' bez kija nie podchodź'. - byłam śmiertelnie poważna. Pomimo mojej miny blondyn zaczął się śmiać.

- Sky, przecież dobrze wiesz dlaczego tu trafiłem. - Szepnął mi do ucha. Zrobił to takim niskim i seksownym głosem, że dostałam ciarki.

- Tak wiem.

Zdecydowanie naruszał moja przestrzeń osobistą. Czułam się nieswojo. Wcale nie przeszkadzało mu to, że stoimy na holu przed jego salą.

- Chodź ze mną tam. Chodź do mojej sali i porozmawiamy na spokojnie. Albo nie na spokojnie...

Uśmiechnął się i przygryzł wargę. Boże jak on to seksownie robi. On cały jest taki, że oh... Nie umiem opisać tego uczucia. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą do jego sali. Weszliśmy i usiedliśmy na łóżku. Jev się pieprzył z tym co chciał zrobić. Od razu przeszedł do sedna sprawy. Położył swoją prawą rękę na moim policzku i zaczął mnie całować. Uwielbiam gdy to robi. Co ja mówię. Całuje mnie po raz drugi w ciągu dnia. Nie odepchałam go. Nie przeszkadzałam mu wogóle. Kiedy przestał aby złapać i unormować oddech zrobił tak aby nasze czoła stykały się.

- Jev?

- Co się stało?

- Nie znamy się a całujemy się drugi raz w tym dniu. A nawet w ciągu tej godziny.

- Przeszkadza ci to?

- Nie, ale...

Nie zdążyłam dokończyć bo zaczął mnie znowu całować. Miał takie delikatne usta. Robił wszystko tak delikatnie i po mału.

- Do trzech razy sztuka kochanie.

To jak szeptał mi do ucha było takie... Podniecające? Tak zdecydowanie. Czułam, że się zakochałam. Wiem, że będą tego konsekwencje.

Akcja się rozwinęła. Wyczuwam to, że tym razem __BeMyPrince na prawdę mnie zabije. Oby nie XD oby nie bo nie będzie więcej rozdziałów. Pewnie większość z was uważa, że akcja rozwija się za szybko ale spokojnie. Mogę zdradzić tyle, że wszystko się uspokoi :)

xxzuzia

Don't askOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz