Rozdział VII

151 12 3
                                    

Brunet chwycił mnie za rękę. Wyszliśmy ze szpitala, oboje z uśmiechami na twarzy. Byłam zadowolona, że w końcu spędzę czas ze swoim najukochanszym bratem. Był jak przyjaciel, rodzina i chłopak w jednym. Kochałam go. Nie mogłam bez niego żyć. Nie wiem co bym zrobiła gdyby coś mu się stało. Ale Louis nie był jedyną osobą, która znalazła miejsce w moim sercu. Blondyn mojego wzrostu. Tak to właśnie on. Zakochałam się w nim kiedy tylko pierwszy raz mnie pocałował. Skoro jest miłość od pierwszego wejrzenia to chyba od pocałunku też prawda? Wsiadłam z Lou do jego auta. Stary Chevrolet Impala z 1967 roku. Najwspanialsze auto jakie kiedykolwiek widziałam. Strasznie kręciły mnie stare auta. Swoją szarą torbę rzuciłam na tylne siedzenia, a sama zajęłam miejsce obok kierowcy.

Od szpitala do domu taty nie było daleko. Zaledwie 15 minut drogi. Jechaliśmy w milczeniu trzymając się za rękę. Lou ci jakiś czas ją puszczał aby wyrobić się na zakrętach.

Dojechaliśmy pod dom mojego taty. Dopiero teraz uświadomiłam sobie jak dawno tu nie byłam. Ponad 4 lata. Wtedy mama rozwiodła się ojcem. Dowiedziała się o wszystkim i zostawiła go. Przecież to nie powód, żeby od razu się rozwodzić. Nie rozumiem dlaczego tak bardzo byli wściekli na siebie. Nie rozmawiali ze sobą, a mama odcinała mnie od niego. Nie rozumiałam jej.

Wzięłam swoją torbę z tylnych siedzeń samochodu. Poczekałam chwilę, aż Louis podejdzie obok mnie i mocno złapałam go za rękę.

-Dlaczego znowu to zrobiłaś? - zapytał.Nie odpowiedziałam bo co miałam powiedzieć na to że mam problemy. - Dało ci to coś? - znowu zapytał.

- Tak dało mi to dużo wiesz?- odpowiedziałam że złością. Przecież doskonale wiedział o co chodzi.

- Ciekaw jestem co... Co ci daje samoookaleczanie?

- Ulgę. Mogę chociaż na chwilę uciec od problemów...

- Jakich problemów dziewczyno?! Masz dopiero 16 lat! Jak ty sobie zamierzasz poradzić w dorosłym życiu?! Myślisz, że na każdą błachostkę w późniejszym życiu pomoże ci kawałek blachy?!

Był mocno wkurzony. Widziałam to. Nie miałam po co go okłamywać. Puściłam jego rękę i weszłam do wielkiego domu. Lou stał na ścieżce i patrzył się na mnie zdenerwowany? Ze współczuciem? Jego uczucia były zmieszane i ciężko mi było wywnioskować co teraz czuł. Otworzyłam drzwi, a te z głośnym skrzypieniem ciągnęły się za moją ręką, która trzymała klamkę. Weszłam do holu. Po prawej stronie były schody na górę i zaraz przy nich wejście do łazienki. Po lewej stronie zauważyłam wejście do salonu, który łączył się z kuchnią. Zdjęłam moje czarne Rosche Runy i rzucając torbę na podłogę weszłam do salonu.

Na bujanym fotelu siedział mężczyzna. Miał ponad 40 lat. Na jego twarzy po mimo dość młodego wieku zauważyłam zmarszczki. Mój tata. Tak bardzo się zmienił. W ciągu czterech lat. Swoimi niebieskimi oczami wpatrywał się we mnie. Kiedy w końcu zrozumiał kto przed nim stoi, na jego twarz wpełz uśmiech. Widać było, że bardzo ucieszył się na mój widok.

- Moja mała dziewczynka.

Wstał z fotela i podszedł do mnie. Kiedy był wystarczająco blisko dał mi buziaka w czoło i przytulił się do mnie.

- Już nigdy nie pozwolę ci odejść na tak długo.

Przytuliłam się do niego tak mocno jak tylko mogłam. W jego ramionach czułam się bardzo bezpiecznie. Ojcowski uścisk. To było właśnie to czego brakowało mi przez tyle lat. Zawsze czułam większe zaufanie do taty. To on zawsze chronił mnie przed mamą kiedy miała jakieś ataki. Tak moje dzieciństwo też nie było aż tak bardzo spokojne. Było szalone. Co chwile coś się działo. Matka była chora psychicznie. Nie zajmowała się mną i tak jak do tej pory nie interesuje się mną. Przywykłam do tego. Mogłam robić wszystko co tylko m osie podobało. Ćpać, pić, palić. Nikt w szkole nie zauważył. Oprócz Jessie. Ona wiedziała o mnie wszystko. Ona była moim jedynym oparciem. Zawsze wiedziała jak mi pomóc. To nie była zwykła przyjaciółka. Była, jest i będzie dla mnie jak siostra.

Stałam kilka minut w objęciach taty. Lou już dawno przyszedł do domu i aktualnie grał na PS4. Nie przeszkadzało mu to, że obok niego rozgrywa się rodzinna scenka. Miał wyjebane na wszystko. Jak zawsze. Ale miał w sobie to coś.

W końcu napisałam rozdział. Przepraszam, że nie było tak długo, ale koniec ferii, a do tego jeszcze kilka nie przyjemnych spraw... Mam nadzieję, że zrozumiecie. Na razie napisze sobie kilka rozdziałów do przodu aby dodawać je systematycznie. Postaram się aby tak było. Myślę, że rozdział się spodoba i będzie jeszcze więcej wyświetleń. Jest już prawie 300 . Dziękuję wszystkim, którzy czytają moje wypociny :)
xxzuzia

Don't askOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz