Rozdział XXIV

85 7 6
                                    

Uchyliłam drzwi i pierwsze co zobaczyłam to blond czupryna Jev'a. Uśmiechnęłam się i otworzyłam szeroko powłokę przed chłopakiem. Kiedy tylko zobaczył mój wymuszony uśmiech, zrobił krok w moją stronę i mocno mnie przytulił. W jego ciepłych ramionach czułam się bezpiecznie. Wziął mnie na ręce a ja oplotłam nogi wokół jego brzucha i przytuliłam się z całych sił. Wniósł mnie na górę do mojego pokoju i położył na łóżku. Przyciągnęłam nogi do piersi i leżałam tak przez chwilę. Jev odszedł łóżko dookoła i parę sekund później leżał obok mnie przytulając mnie.

*2 godziny później *

Tata i Lou dalej nie wrócili, czyli pewnie pojechali po coś do jedzenia. Siedziałam teraz z Jev'em w kuchni i czekałam aż blondyn zrobi sobie i mi herbatę. Po jakiś 15 minutach wróciłam z chłopakiem do pokoju. Usiedliśmy na łóżku i zaczęliśmy pomału nasze napoje.

-Zostaje na noc.

Popatrzyłam na niego ze zdziwioną miną. Czy ja mu na to pozwoliłam?

- Nie, nie pozwoliłaś mi ale nie chce żebyś zrobiła coś głupiego.

Odłożyliśmy nasze kubki na podłogę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy i rzuciłam się na niego. Przytuliłam go mocno i nie chciałam puszczać.

- Dziękuję. - powiedziałam szeptem. - Dziękuję, że jesteś. Kocham cię.

- Ja ciebie bardziej kocham. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało.

Pocałował mnie w czoło i po chwili znowu przytulił. Siedzieliśmy tak kilka minut po czym stwierdziłam, że możemy zagrać w Monopoly.

~~~~~~~~

Zaczęłam rzucać w chłopaka pieniędzmi z planszówki i śmiać się z niego.

- Jesteś słaby.

- Nie moja wina, że kupowałaś wszystkie miejsca!

Podeszłam do niego i klęknęłam tak aby nasze kolana się stykały. Położyłam prawa dłoń na jego policzku i dałam mu długiego buziaka. Jev przełożył ręce że swoich kolan na moją talię, a po chwili wstał i pociągnął mnie za rękę, żebym mogła teraz patrzeć w jego oczy. Szybko wziął mnie na ręce, kładąc dłonie pod moje uda. Przeszedł ze mną kilka kroków i rzucił mnie na łóżko. Nachylił się nade mną i wpił się w moje usta. Jakiś czas później zszedł z pocałunkami na szyję. Odsłonił mój obojczyk spod ramiączka topu i po chwili czułam tam jego usta.

Ściągnęłam jego koszulkę, a zaraz po tym on zrobił to samo ze mną.

- Jesteś pewna?

- Tak.

Tym razem to ja wpiłam się w jego usta.

*miesiąc później, 24 grudnia*

- HOPE WSTAWAJ! MIKOŁAJ BYŁ!

- Louis debilu, myślisz, że dalej wierzę w Mikołaja? Grubo się mylisz...

Wstałam z sofy w salonie i zakręciło mi się w głowie. Szybko złapałam się za oparcie i skierowałam twarz w podłogę. Wszystko wirowało a ja poczułam jak się przewracam. Więcej nie pamiętam.

Otrząsnełam się leżąc na sofie z nogami na oparciu.

- Jak się czujesz?

Obróciłam głowę w prawą stronę i zobaczyłam Lou patrzacego się na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy.

- Dobrze. Co się stało?

- Zemdlałaś i mocno uderzyłaś się w głowę.

Po usłyszeniu tych słów dopiero wtedy poczułam ból w tylnej części głowy. Wstałam z łóżka i stwierdziłam, że muszę iść do toalety się wyżygać.

Kiedy wyszłam z pomieszczenia Lou siedział w salonie i jak tylko usłyszał, że kieruję się w jego stronę zerwał się z fotela i podszedł do mnie. Stał na przeciwko mnie i trzymał palcami mój podbrudek, tak żebym cały czas mogła patrzeć w jego ciemne oczy.

- Jedziemy do apteki.

- O... Czekaj co?!

Cofnęłam się o krok i patrzyłam cały czas na niego.

- Po co kurwa?

- Wydaje mi się że jesteś w ciąży. Kupimy test, zrobisz go a jeżeli wyjdzie pozytywny powiedz o tym tacie, Jev'owi i jego mamie o tym.

- Ugh... Ok jedźmy już. Tylko pójdę się przebrać.

Weszłam do swojego pokoju i dopiero teraz do mnie dotarło co siw stało miesiac temu. Kurwa. Nogę być w ciąży z Jev'em. Nie to nie może być prawda. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szare dresy i bluzę z adidasa w takim samym kolorze. Zeszłam na dół i zobaczyłam ubranego już Louis'a. Z małej szafki, która stała przy drzwiach wejściowych wyciągnęłam moje czarne martensy. Szybko wsunęłam buty na nogi i nie zawiązując ich wyszłam za chłopakiem z domu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w kierunku najbliższej apteki.

~~~~~~~~~~~~

Ostanie 15 minut ciągnęło się nieubłaganie długo. Chciałam już znać wynik. Wzięłam do ręki kawałek tego cholernego plastiku i zamknęłam oczy.

Czy aż tak bałam się poznać prawdę?

A co jeżeli jednak... będę miała to dziecko. I co dalej?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na test ciążowy w mojej ręce. Dwie czerwone kreski.

Kurwa.

- I co młoda, zdałaś?!

- Pewnie na 6.

Spojrzałam na brata sarkastycznym, a jednocześnie wkurwionym i smutnym wzrokiem. Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.

- I co teraz jak ja mam im powiedzieć teraz o tym? Co będzie dalej? Louis cholera nie śmiej się mam dopiero 17 lat!

Kiedy rzeczywiście zdał sobie sprawę z tego ile mam lat, uśmiech zszedł z jego twarzy.

- Nie bój się, coś wymyślimy.

Ponownie podszedł do mnie i mocno przytulił.

Wracam po dłuższej przerwie :) mam nadzieję, że rozdział się podoba, chcesz ja nie jestem z niego jakoś bardzo zadowolona.
Zostawcie po sobie ślad :)

xxzuzia

Don't askOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz