Na 19 byłam gotowa. W "swojej" szafie znalazłam chyba z milion sukienek i naprawdę ciężko było mi wybrać tą najładniejszą, bo gdybym mogła ubrałabym wszystkie, ale to jest niemożliwe.
Założyłam białą sukienkę do kolan. Była prześliczna. Gdybym mieszkała z matką na pewno bym sobie takiej nie kupiła.
Mogłabym tylko pomarzyć.A więc wracając, założyłam sukienkę, do tego naszyjnik i srebrne kolczyki. Zrobiłam jeszcze makijaż no i gotowa ubrałam szpilki i czekałam.
Kilka minut przed 19 usłyszałam pukanie. Powiedziałam proszę i do środka weszła kobieta ta sama co wcześniej mi pomagała.
-Panienko, pan kazał zejść ci na dół.- powiedziała.
Wstałam i bez słowa skierowałam się na schody. Po woli zeszłam i przed drzwiami czekał na mnie on.
Miał założony garnitur i wyglądał w nim mega przystojnie. Jego blond włosy miał postawione na żelu. Wszystko idealnie do niego pasowało.
Gdy mnie zobaczył, uśmiechnął się.
-Pięknie wyglądasz.- powiedział.
-Tego samego niestety nie mogę powiedzieć o tobie.- kłamałam mu w oczy.
-Kłamiesz kochanie, widzę to.-powiedział i zadziornie się do mnie uśmiechną.
No co za koleś. Ugh. Spokojnie Kara jeszcze się na nim odegrasz.
-Idziemy?-zapytała.
Ruszyłam w jego stronę. Przepuścił mnie w drzwiach i wyszliśmy na dwór.
Przed jego domem stała czarne porshe. A za nim jeszcze dwa czarne auta ale nie wiem jakie. Niestety nie znam się na wszystkich autach.
Skierowaliśmy się w stronę tego pierwszego auta.Usiadłam na miejscu pasażera, a on usiadł za kierownicą. Ruszyliśmy. Przez całą drogę nic się nie odzywałam on zresztą też.
Przez ten czas myślałam nad moim planem. Nie wiem czy się uda, ale mam nadzieje, że tak.
Po około pół godzinie dotarliśmy na miejsce. Okazało się, że ten bankiet ma się odbyć w wielkiej willi. No całkiem niezła. Przed willą stał jakiś gościu i otworzył mi drzwi. Wysiadłam.
Mój porywacz dał mu kluczyki i ruszyliśmy w stronę frontowych drzwi. Gdy weszliśmy na wielką salę od razu podeszła do nas jakaś kobieta ubrana w niebieską sukienkę.
Coś zaczęła do nas mówić, ale jej nie słuchałam. Byłam zbyt zajęta skanowaniem pomieszczenia.
Pełno ludzi. Duża sala. Duży stół. No i w zasadzie nic więcej.
-Chodź, zaraz podadzą coś do zjedzenia.- usłyszałam jak on do mnie mówi i ciągnie za rękę do dużego stołu. Usiedliśmy koło jakieś starszej kobiety i mężczyzny.
Po kilku minutach podano jedno z dań. Była to jakaś zupa, ale nie wiem jaka nie przyglądałam się. Za bardzo byłam zajęta myślami jak wcielić mój plan w życie.
Po pierwszym daniu wszyscy zaczęli rozmawiać. I mój porywacz tak samo. No to przedstawienie czas zacząć.
Dałam mu rękę swoją na kolano i zaczęłam jechać nią w stronę krocz. Gdy byłam dość blisko. Usłyszałam jak wciąga gwałtownie powietrze. Zrobił to tak głośno, że parę osób to usłyszało i się na niego popatrzyło.
-Czy coś się stało?-zapytał jego rozmówca.
-Nie nic.- odpowiedział i po chwili dodał.- Na czym stanieliśmy?
Uśmiechnęłam się zwycięsko. I znowu powtórzyłam tą czynność. Znowu zrobił tak samo tylko tym razem już złapał mnie za rękę i powiedział tak, żebym tylko ja to słyszała.
-Jeszcze raz tak zrób, a w domu będziesz miała przerąbane.
Nie powiem troszkę się wystraszyłam, ale nie przestałam w poczynaniach. Gdy tylko mnie puścił i wyciągną ręce z pod stołu, natychmiast znowu zrobiłam tylko tym razem posunęłam się jeszcze dalej.
Kiedy byłam jak najbliżej jego krocza. On gwałtownie wstał, przy czym wylał na kobietę wino, które chciała się na pić.
Jej piękna beżowa sukienka była zalana winem. Ups, aż tak nie chciałam, żeby tak wyszło.
Kiedy mój porywacz był zajęty przepraszaniem kobiety ja skorzystałam z okazji i wyszłam z sali.
To teraz czas na drugą część mojego planu. Ucieczka.
Wyszłam na dwór i zobaczyłam tego faceta, który miał kluczyki od auta mojego porywacza.
Podeszłam do niego.
-Przepraszam, czy mógłby pan dać mi kluczyki od naszego czarnego porshe. Mój partner niestety oblał się winem i cały garnitur ma brudny, muszę pojechać po nowy.-powiedziałam.
Mam nadzieje, że kupi tą bajeczkę. Przez chwilę patrzyła się na mnie, ale ja stałam dalej z obojętnym wyrazem twarzy.
-Oczywiście, proszę.- podał mi kluczyki z wielkim wahaniem.
-Pani auto stoi na parkingu po lewej.- dodał i już go nie było.
Kiedy znalazłam auto. Wsiadłam i odpaliłam. Mam tylko nadziej, że się nie zabiję. Co prawda doskonale nie umiem jeździć, ale wystarczająco, aby gdzieś dojechać.
Odpaliłam silnik i ruszyłam.
Kiedy wyjechałam z posesji, odetchnęłam z ulgą. Uf. Udało się.Wszystko było super cacy do póki nie zobaczyłam w lusterku, aut tych ochroniarzy. Nie no to są jakieś jaja chyba. Jak oni mnie widzieli?! No jak?!
Przyspieszyłam. Teraz muszę ich tylko zgubić i będę wolna.
.................
I jak się podoba?
Piszcie w komach. Przepraszam za błędy jeśli są.Do następnego :-)
CZYTASZ
Porwanie
AcakOna jest dobrym człowiekiem, który chce pomagać i nie miesza się w konflikty. Jej życie nie jest proste. A stanie się jeszcze gorsze, gdy spotka jego. On to typowy facet, który myśli, że wszystkie są jego. Ale pewnego dnia porywa dziewczynę na pewn...