-Dobrze, a więc muszę panu coś bardzo ważnego powiedzieć.- powiedział lekarz.-Słucham?- zapytałem z lekkim wahaniem.
Bałem się co teraz od niego usłyszę.
-Pana narzyczona niestety podczas wypadku straciła czucie w nogach.- powiedział.
Nogi pode mną się ugieły. To niemożliwe.
-Ale nie jest wszystko stracone, na razie pana narzyczona jest w śpiączce, chociaż powinna się niedługo wybudzić. Przyśpieszylibyśmy jej wybudzanie, ale niestety nie możemy z powody obrzęku mózgu. Musimy zaczekać, aż on zejdzie co niestety trochę potrwa. Kiedy proces wybudzenia powiedzie się wtedy można zacząć rehabilitację. Jest szansa, że pana narzyczona kiedyś jeszcze stanie na nogi i zacznie samodzielnie chodzić.- powiedział.
To wszystko docierało do mnie jak przez mgłę. Nie mogłem w to uwieżyć. To przeze mnie. Gdybym ją lepiej pilnował nie uciekłaby.
Ale mogłem też zdobyć jej zaufanie. Jestem idiotą.
Skończonym dupiekem.
Teraz ona leży i walczy o życie. Będzie mnie za to nienawidzić.-Dziękuje doktorze.- powiedziałem. - Czy mogę do niej wejść?- zapytałem po chwili.
-Tak, tylko nie na długo.- powiedział i odszedł.
Skierowałem się w stronę jej sali. Tam gdzie leżała.
Otworzyłem drzwi i pomału wkroczyłem do środka.
Zobaczyłem ją na szpitalnym łóżku. Leżała.
Taka bezbronna.Podszedłem bliżej i usiadłem obok niej. Złapałem jej drobną rękę w swoją. Jest taka delikatna.
Patrzyłem na jej twarz jak miarowo oddycha. I wtedy zacząłem płakać.
Płakałem, ponieważ nie miałem już siły. Chciałem się z nią zamienić miejscami. Chciałem, aby ona teraz tu nie leżała.
-Przepraszam.- wyszeptałem ze łzami cieknącymi mi po polczkach nie wycierałem ich pozwoliłem im spływać po mojej twarzy.
Tak bardzo chciałbym zobaczyć teraz jej uśmiech. Jej piękne niebieskie oczy. Usłyszeć jej śmiech.
Ale to wszystko było teraz nierealne. Trzymałem ją za rękę i płakałem patrząc na jej spokojną twarz.
Co ona zrobi gdy się dowie, że prawpodobnie już nigdy nie będzie mogła chodzić?
Nie chcę nawet o tym myśleć.Nie wiem ile tak przy niej siedziałem straciłem poczucie czasu. A zresztą nie interesowało mnie to za bardzo. Jednak chyba byłem przy noej za długo, ponieważ do sali weszła pielięgniarka i powiedziała, że muszę już wyjść. Chciałem zostać, ale nie miałem ochoty jeszcze się kłócić, więc posłusznie wyszłem.
Na zewnątrz czekał na mnie Toni przy samochodze. Nic nie mówił ja też się nie odzywałem. Wsiedliśmy razem do auta. Toni kierował. Ja nie byłem w stanie.
Wróciliśmy do mojej willi. Umyłem się. Nie byłem w stanie nic jeść, więc poszedłem się położyć.
Jednak sen nie przyszedł. Całą noc myślałem o niej.
Rano pojechałem do szpitala. I cały dzień przesiedziałem u niej wpatrując się w jej twarz.
Robiłem tak codziennie. Jechałem do szpitala, wracałem do domu, jadłem coś, aby nie być głodnym i się kładłem czekając na sen, który nie przyszedł.
Piątego dnia nareszcie zaczęło się coś dziać, ale jak na złość sen mnie wtedy odnalazł.
................
Przepraszam za długą nieobecność.Na reszcie znalazłam trochę czasu na napisanie rozdziału. Mam nadzieje, że się podoba.
:-)Do następnego :-D

CZYTASZ
Porwanie
RandomOna jest dobrym człowiekiem, który chce pomagać i nie miesza się w konflikty. Jej życie nie jest proste. A stanie się jeszcze gorsze, gdy spotka jego. On to typowy facet, który myśli, że wszystkie są jego. Ale pewnego dnia porywa dziewczynę na pewn...