Rozdział 14

64 5 11
                                    

Okazało się że Kal jedzie z nami. Dobre i to. Aktualnie stoję przed wielkim dębem i zastanawiam się jak zwrócić się do Kappy. ,,Proszę pani"? ,,Boginio Kappo"? W końcu zdecydowałam na:
- no hej... Kappo. Jak życie? U mnie tak ledwo, ledwo. Gdybyś zechciała nam pomóc i otworzyć ten przeklęty portal... - pomyślałam
- No nareszcie. Odezwałaś się. Sorry. Mam dużo na głowie - zamknij się Kappe! - Witaj! Idziesz do mnie na górę, abym przedstawiła ci sprawę szczegółowo czy wolisz konwersację myślową krótko, zwięźle i na temat?
- Druga opcja. Nie mamy dużo czasu.
- Jak juz powiedział ci mój kochany braciszek moja cząstka jest w tobie, zabieram was do piramid w Gizie, jestem menadżerem Tama i tak dalej, i tak dalej... Oklyana nie teraz, jestem zajęta rozmową z moją dziewczyną!
- Ekhm... Czyżbyś sugerowała...
- Nie to miałam na myśli. Wskakuj do portalu!
- Super. Moja patronka uważa mnie za swoją dziewczynę i jest menadżerem Tama. Po prostu cudownie!
- Mądra dziewczynka. Zbijesz kiedyś miliony. A teraz wskakuj słońce.
Jak mi kazała tak zrobiłam. Nie był to najlepszy rodzaj podróży. Jakaś siła wciskała mi głowę w kark. Chciało mi się wymiotować. Nawet teraz jak o tym mówię to... Błeee. Kiedy wypadliśmy, otworzyłam oczy i... słońce mnie oślepiło. Gdy przyzwyczaiłam się zobaczyłam mnóstwo straganów. Naprawdę MNÓSTWO. Niedaleko stały piramidy.
- Ja cię kręce - mrukną Tom. - Jak tu jest...
- Super! - dokończyłam. Popędziłam w stronę straganów z figurkami Egipskich bóstw.
- Anabeth! Stój!!! - wrzasnęła Cat.
- Co??? - chciałam popędzić w stronę piramid, przyciągnąć jak najwięcej słońca.
- Twoje włosy... oczy... - Sapnęła dziewczyna. Tomowi kropelki potu wypęzły na czoło. Spojrzałam na kosmyk włosów. Był piaskowy.
- Ups... A co z oczami nie tak?
- Zniknęła ci ta cheterocośtam i masz oczy chmmm... karmelowe. Ujrzałam stragan z lustrami ,,własnego wyrobu". Spojrzałam i ujrzałam na pewno nie mnie. Tak jak powiedzieli. Karmel.
- Kappo? Dlaczego zmienia mi się kolor oczu i włosów przez całą drogę? - pomyślałam.
- Rick mówiłam ci, żebyś nie jadł tych pierożków! - odezwał się jej głos. - Anabeth!? Och... Rick poczekaj. Dlaczego? Cóż... Im bardziej dojrzewasz tak, jakby to powiedzieć, psychicznie? Fizycznie? Emocjonalnie? No tak jako mag, tym bardziej zmienia się twoj wygląd. Jesteś chyba na ostatnim etapie, bo zniknęła cheterochromia. Możliwe są jeszcze włosy ale nie obiecuję.
- A czemu mam dysleksję itd?
- Zwykły zbieg okoliczności.
- Spoko.
- To wszystko? Pamiętaj, jestem z tobą, jesteś na moim terytorium więc tobie jest łatwiej.
- Dzięki. To wszystko wyjaśnia.
- Papa, kochanie. Do zobaczenia. Hej, Rick? Gdzie jest Rick?

- Ana! Co to było? Odleciałaś! - powiedziała Cat.
- Miałam pogawędkę z Kappą. Gdzie Tom?

Hej! Długo nie było rozdziału, ponieważ zaczęłam pisać nową książkę pt. ,,Lara Sand". Zapraszam!
Do następnego!
Berry

Tajemnice Wilczego Rodu [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz