Rozdział 19

29 1 1
                                    

Pole Przyszłości to... Zwyczajne zbożowe pole. Na tyłach pola stał zwyczajna szopa i chałupa. Dalej jakieś budynki do oczyszczania zboża i młyn. Przed nami ukazała się deska wbita prostopadle na pal z napisem:

,,Zapraszamy po mąkę! Idealna do ciast i wypieków!
P.S. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że umrzesz!"

Bardzo optymistyczne informacja.
- No, ruszajcie się!  - zakrzyknął centaur z brytyjskim akcentem.
- Proszę pana... - zaczął Tom.
- Och, nie przejmuj się Stevem. Uwielbia wszystko wyolbrzymiać - wyjaśnił łucznik.

Weszliśmy na pole. Gdy dochodziliśmy poczułam zmianę... Nie wiem jak to wyjaśnić. To tak jakbyśmy weszli w inną strefę.
- To pole magnetyczne. Specjalne pole magnetyczne - dalej tłumaczył nasz przewodnik.
- O, goście! - usłyszeliśmy męski głos za nami. - Witajcie na Polu Przyszłości!
Odwróciliśmy się. Ujrzeliśmy młodego chłopaka z twarzą całą w trądziku młodzieńczym. Miał rude włosy i słomkowy kapelusz z szerokim rondem. Przetarte ogrodniczki i flanelowa koszula zupełnie do siebie nie pasowały. Żuł źdźbło trawy.
- Oto Steve. Ma... Ile ty masz lat? - spytał centaur.
- Dziewiętnaście.
- Ma dziewiętnaście lat. Oprowadzi was po... Tym wszystkim - dwa ostatnie słowa wypowiedział jakby z obrzydzeniem. Przykleiłam mu etykietkę: waleczny pedant.
- Niech zgadnę? Annabeth, Cat i Tom?
- Skąd znasz nasze imiona? - ostro spytała Cat.
- Ej, kocico! Nie patrz na mnie wilkiem! - teatralnie cofnął się i machał rękami.
- Ja ci dam kocicę! Gadaj. Skąd. Znasz. Nasze. Imiona - powiedziała to wyjątkowo spokojnie, lecz ja widziałam, że w każdej chwili może wybuchnąć. To była cisza przed burzą.
- Od wyroczni. Idziecie czy nie? - zerknął na Cat, jakby w upewnieniu, czy nie rzuci się na niego z pazurami. - E, czarny książę! - krzyknął do Toma. W jego zielonych oczach kryło się zniecierpliwienie. Tom odstawił stare, zerdzewiałe grabie. - To model 3Xg46!

Weszliśmy do stodoły. Klatki po królikach były puste. Leżały tu tylko... Przyrządy rolnicze. Miliony grabi i jeszcze więcej łopat i motyk. W kącie stał traktor. Zielona farba odpryskiwała a fotele pokryła warswa kurzu.
- To nasza stodoła. Nie wnikajcie w to, co się stało z królikami. To był dziwny tydzień. Ruszajmy dalej.

Wkroczyliśmy do młynu. O mało nie padłam z wrażenia. Jak z zewnątrz był niechlujny, tak w środku przypominał bazę dowodzenia jakiegoś milionera.
Przy jednej ścianie stał rząd biurek z laptopami Apple. Siedzieli przy nich młodzi ludzie w białych fartuchach.
- Rachel! Zaparz kawy! - rozkazał Steve.
- Tak jest, panie - odpowiedziała skinieniem głowy dziewczyna z brązowymi włosami związanymi w kucyk.
- Tom, przestań się gapić! - syknęła Cat.

Przy kawie omówiliśmy sprawy takie jak prowiant i...
- Chciałbym wyruszyć z wami - oznajmił młodzieniec.

Rozdział krótki, bo nie mam czasu pisać :"c
Smutne prawda?
Niom, to będzie na tyle.
Do nexta
Berry

Tajemnice Wilczego Rodu [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz