Rozdział 20

24 1 0
                                    

- Chciałbym wyruszyć z wami.

Naradziliśmy się. Nie było łatwo. Obcy facet chce się z nami wybrać!
- Nie ma mowy! - syknęłam.
- Czemu? - spytała Cat.
- Bo to obcy? - ni spytałam ni stwierdziłam.
- Niech pójdzie - oznajmił Tom.
- No nie, nawet ty? - załamałam ręce. - To nie fair.
- Jak będzie zły, to go odeślemy do wszystkich diabłów.
- Nie, bo się z nimi skuma i jeszcze będzie bigos.
- Z kiełbasą - dodała Cat. Jednak jako optymistka stwierdziła:
- A jeśli on jest dobry?
- Niech wam będzie - burknęłam przez zaciśnięte zęby.

- Mogę? - powtórzył Steve.
- Tak - powiedziała moja przyjaciółka.
Zobaczyłam błysk pożądania przygody... a może myślał jak nas zabić?
- Jestem już spakowany.

Wyruszyliśmy. Steve znał bardzo dobrze drogę. Prowadził nas krętymi ścieżkami między gąszczem kolb kukurydzy. Cat zrobiła z jednej z nich laleczkę, a tam, gdzie u człowieka znajduje się serce, wbiła sztylet. Widać, że coś ją dręczy. Tom widocznie też to zauważył, bo podszedł do niej i objął ramieniem. Wyglądali prześlicznie. Podszedł do mnie Kal.
- Piękni, nieprawdaż? - zadał pytanie.
- Prawdam, prawdam - spojrzałam na parę.
- Muszę ci coś powiedzieć.
- To się tyczy tego, co prawie powiedziała Palo?
- Och, pamietałaś jej imię? Niewiele ludzi zna Amaly, Palo i Katrę.
- Tata mi kiedyś opowiadał.
- Wracając, tak. To się tyczy właśnie tego. Otóż... Nie myśl, że Kappa wzięła się w twojej głowie bez powodu. Twoja matka pochodzi z krwi faraonów. Chcąc, nie chcąc, wypadło na ciebie. Posiadasz moc prawdopodobnie Nefretete.

Zaniemówiłam.

- Wiem. To dla ciebie dziwne, ale w twoich żyłach jest skrzyżowana krew wilkołaka i faraona - kontynuował wilk. Jesteś bardziej podobna do matki, więc...
- Gdybym miała brata, byłby wilkołakiem.
- Dokładnie. Kappa była opiekunką faraonów, ale szczególnie upodobała sobie Nefretete. Tak, czy inaczej, dobrze żebyś widziała.

Odszedł kilka metrów dalej, pozostawiając mnie sam na sam z nurtującą myślą. Nie ma to jak pokręcona rodzinka.

Westchnęłam. Podróżujemy około półtora miesiąca, więc dziś jest koniec lipca? Może sierpnia. A co jeśli to wszystko mi się śni?

Zamknęłam oczy i mocno się uszczypnęłam.

Gdy je otworzyłam nie znalazłam się ani w domu, ani na kukurydzianym polu, tylko w pustej oazie.

Dookoła mnie rosły bananowe i daktylowe palmy, stopy pieścił żółty piach, kilka metrów dalej stała beduińska chata. Brakowało tu tylko... Życia. Ludzi. Zwierząt.

W myślach słyszałam pana od przyrody:

,,Rośliny też żyją! Tylko na swój sposób!"

Lubiłam tego mężczyznę. Opowiadał urocze suchary i starał się umilać lekcje. Mimo, iż był mocno po pięćdziesiątce widział wszystko swoimi lodowo niebieskimi oczami. Mógłby ustrzelić latającą muchę w oko.

Wracając:

Przede mną pojawiła czarna puma. Zdziwiłam się bo nieczęsto spotyka się te zwierzęta na pustyni. Wróć. Nigdy się ich nie widzi. Ponadto wokół zwierzęcia lśniła czarna poświata. Moi towarzysze podróży przyklękli, a ja czując się niekomfortowo, uczyniłam to samo.

- Sejo, jesteśmy - odezwał się Kal.

Elo, elo! Jak tam? Niedawno zdałam sobie sprawę, że to nie powinny być ,,Tajemnice Wilczego Rodu", tylko ,,Egipskie Przygody Annabeth", ale niech już zostanie pierwotny tytuł :3

#heheszki :D
Berry

Tajemnice Wilczego Rodu [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz