Rozdział 16

48 3 5
                                    

- Czemu ich zabiłaś!? - spytałam.
- To potwory. Wyczuwałam to. Ale... Jeden uciekł - odparła
- Też to czułem. Dziwne... To mogły być Elopendrony albo Haribi... - dodał Kal.
- Te pyszne misie-żelki? Na Haribo raczej nie wyglądali - bystrze zauważył Tom.
- Haribi. Liczba mnoga, a pojedyncza to Harib. Istoty potrafiące przywołać dowolną postać ludzi których wcześniej zabili - wytłumaczył mu wilk. Nadal był przygnębiony.
- Ou... Nagle odechciało mi się ochoty na żelki...
- Chodźmy do Starbucksa - zaproponowała Cat.
- Gdzie ty znajdziesz Starbucksa na pustyni? - spytałam kąśliwie.
- No nie wiem. W Nowym Yorku zawsze był...
- Bo to Ameryka, dziecko. Tam wszędzie są Starbucksy, McDonaldy i KFC!
- Ponoć jedynym kontynentem na którym nie ma McDonalda jest Antarktyda...
- Dziewczyny koniec. Spójrzcie - ostrzegł Kal. Przed nami rozciągał się zamek, cały z piasku, róż pustynnych i tym podobnych. - Buda mojej mamy.

- Co tak łatwo!? - narzekała Cat. - W tym musi być haczyk! Żadnych podchodów? Nic?
- Zobaczymy Cat. Może chciała, żebyśmy ją szybko znaleźli, hm? - odparłam.
- Może... - Tom patrzył na tę budowlę z wielkim podziwem.

Pod bramą stało dwóch strażników. Pół-ludzie, pół konie.
- Centaury. To ich popularna nazwa. W religii Setropiańskiej nazywa się ich polpeidami.
- Zostańmy przy centaurach - zaproponowałam.
- Dobry pomysł - poparła mnie Cat.
- Stać! - Zakrzyknął gromko kasztan. W sensie maść jego końskiej części. Choć w ludzkiej części też był koloru gorzkiej czekolady. - Kim jesteście i co robicie!? - zagroził nam włócznią.
Byłby bardzo przystojnym mężczyzną. Miał potężnie rozbudowaną muskulaturę. Oczy koloru ciemnego piwa, a włosy czarne niczym smoła. Patrzyły nieugięcie, bez litości. Zbroja była złota, co miło kontrastowało z brązem. Drugi zaś był brunetem, z zawadiackim błyskiem w oku. Podejrzewam, że ledwo się powstrzymywał od śmiechu na widok miny Toma.
- Jesteśmy w służbie Korony Wilków i pod opieką bogini Kappy.
- Udowodnijcie - rzucił krótko czarnoskóry.
Cat pokazała tatuaż. Ja pomyślałam: ,,Kappo, proszę, daj jakiś znak. Jakikolwiek, żeby uwierzył".
Na niebie pokazał się znak: Dwie fale i gwiazda. Dokładnie taki jak na moim nadgarstku.
- Cat... Połączyła nas Kappa - powiedziałam do przyjaciółki.
- Zauważyłam - odpowiedziała wpatrując się to w znak na niebie, to na swój nadgarstek.
- Dziewczyny? Czas ba spotkanie z moją mamusią - wyrwał nas z otępienia Kal. Był jeszcze bardziej przygnębiony.
- Droga wolna - strażnik wskazał ręką otwartą bramę.

No hej😊 kolejny rozdzialik. Teraz będę miała więcej czasu na pisanie książek❤❤❤
Do następnego!
Berry

Tajemnice Wilczego Rodu [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz