Cześć mordeczki. :D Zauważyliście, że poprzedni rozdział ma tytuł "Nowa Nadzieja" a na gifie jest nie kto inny jak Han Solo? XD To było całkowicie przypadkowe i niezamierzone. Gwiezdne Wojny opanowały mój mózg.
Rozdział trochę długi, więc jak dotrwacie do końca, to dajcie znać. :D
______________________________
- Eddie, potrzebuję to wiedzieć na wczoraj.
- Ale niby jakim cudem ja mam to zrobić?!
Brian i Michael znajdowali się w przybytku Eddiego i jego kumpli. Chcieli, aby hakerzy znaleźli wszystkie skrytki pieniężne Abruzziego w mieście.
- Stary, przecież jesteś królem hakerów! - Mike nie ustępował. Musieli zdobyć te informacje, a ani on, ani Brian nie znali się na komputerach nawet w połowie tak dobrze, jak ta banda geeków.
- Nie, królem, a właściwie królową jest Felicity Smoak, ale wy pewnie i tak nie wiecie kto to... - Eddie jak zwykle miotał się po całym pomieszczeniu, od jednego stanowiska, do drugiego. - Spróbuję, ale Abruzzi tez ma swoich ludzi od zabezpieczeń i nie wydaje mi się, żeby takie dane były dostępne na publicznych serwerach.
Brian bawił się znalezioną kostką Rubika.
- Zawsze wydawało mi się, że hakerzy są właśnie od wynajdywania tych niedostępnych informacji - powiedział, usiłując ułożyć czerwoną ściankę.
Informatyk zdjął okulary i zaczął pocierać nasadę nosa kciukiem i palcem wskazującym.
- Owszem, ale to nie wygląda tak jak na tych wszystkich filmach, że bierzesz klawiaturę, wpisujesz kilka linijek kodu i bang! niszczysz serwery pentagonu. Jeśli ci od mafiosa wykryją atak na ich sieć mogą napuścić na nas wyjątkowo paskudnego wirusa, lub też nas zlokalizować, przyjść tu i wszystkich pozabijać. Żadna z tych wizji nie jest specjalnie optymistyczna.
Michael miał ochotę udusić Eddiego. Powstrzymał się największym wysiłkiem woli.
- Po prostu rób to, co umiesz najlepiej. Spuszczanie łomotu zostaw nam.
Chłopak po raz ostatni popatrzył na Afroamerykanina, zastanawiając się, dlaczego właściwie się z nim przyjaźni, po czym zrezygnowany usiadł do komputera. Splótł dłonie i strzelił stawami, a następnie zabrał się do roboty. Jego palce zaczęły śmigać po klawiaturze, wzrok utkwił w monitorze. Brian i Mike stanęli za nim, obserwując poczynania młodego informatyka.
- Rozpraszacie mnie - fuknął na nich Eddie.
Po chwili na ekranie pojawiły się pola, w których należało wpisać hasła zabezpieczające.
- Łamanie kodów zajmie mi chwilę, w tym czasie możecie się zająć czymś innym niż wgapianie się i irytowanie mnie.
Brian i Mike spojrzeli po sobie, wzięli głębokie oddechy i zaczęli swój występ.
"Dog goes woof
Cat goes meow
Bird goes tweet
and mouse goes squeek
Cow goes moo
Frog goes croak
and the elephant goes toot"- Dobra, dobra! Dosyć! Nie znoszę was - warknął Eddie, kręcąc głową.
Partnerzy przybili piątki i ponownie zajrzeli w ekran komputera.
- Mam - oznajmił Eddie, poprawiając spadające okulary. - Widzicie te mrugające punkty? Tam znajdują się największe kwoty, jakie Abruzzi posiada w tym mieście.
CZYTASZ
Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔
ActionPo tragicznej śmierci ukochanej, Brian na nowo układa swoje życie. Po dwóch latach zaczyna wreszcie normalnie funkcjonować. Niespodziewane spotkanie ponownie burzy jego świat, wciągając go w szaloną grę o życie kogoś, kto powinien nie istnieć. Czy z...