3. Demoniczny przeciwnik

510 43 8
                                    

Brian pożegnał się z Emily, nakazując jej, aby wypatrywała wszelkich dziwnych rzeczy, wydarzeń, bądź osób kręcących się wokół niej. Musieli dojść do tego, jak jej wuj wymazuje pamięć Em. Z tego co mówiła, nie poddawał jej praniu mózgu, ani nic z tych rzeczy. Nie miała również robionych żadnych dziwnych zabiegów. Mimo wszystko coś było na rzeczy, a że nikt nie mógł zinfiltrować domu Abruzziego od środka, trzeba było czekać i liczyć na to, że dziewczyna sama coś znajdzie.

Tymczasem Brian udał się na komisariat, podrzucając przy okazji Mike'a do warsztatu. Musiał porozmawiać z Benem Moreau. Należało go poinformować o tym, że jakimś cudem jego agenci przegapili przylot mafiosa do Stanów. Był ciekawy, co przełożony postanowi z tym zrobić, i czy teraz uwierzy mu w to, że Emily jednak żyje.



- To niemożliwe - powiedział Moreau. - Moi agenci obserwują jego dom dwadzieścia cztery godziny na dobę. To jest fizycznie niemożliwe, żeby go opuścił bez ich wiedzy.

- A czy w ciągu ostatnich kilku dni widzieli Abruzziego na oczy?

Brian nie miał zamiaru odpuścić.

- Nie, ale...

- No właśnie - przerwał opiekunowi chłopak. - Widziałem się z Emily. Ona żyje. Mówiła mi, że Abruzzi ma tutaj jakąś sprawę do załatwienia. To jest nasza szansa. Druga i pewnie ostatnia. Nie możemy tego zmarnować.

Moreau milczał.

- Nie wiem, czy pamiętasz - zaczął powoli - ale mimo wszystko odszedłeś z policji. I tak nie mógłbyś brać udziału w śledztwie.

Blondyn zacisnął zęby. Spodziewał się tego. Miał już przygotowaną odpowiedź.

- Wrócę, jeśli zechcesz mnie znów przyjąć. - Jego wzrok był chłodny i stanowczy. Brian był zdeterminowany, aby złapać Abruzziego i odpłacić mu za całe cierpienie, jakiego doświadczył zarówno on, jak i Emily. 

Moreau zmierzył wzrokiem swojego wychowanka, po czym westchnął. Wyprostował się w fotelu i wziął z  biurka długopis.

- Wyślę kilku ludzi, żeby potwierdzili twoją tezę. Dam znać, kiedy się czegoś dowiem. A teraz wybacz, ale mam dużo pracy.



- Czyli mówisz, że nasza kruszyna jednak żyje?!

Brian i Mike siedzieli w mieszkaniu ciotki Dotty i zajadali się ruskimi pierogami. Jak zwykle kobieta naładowałam im jedzenia jak przysłowiowemu "chłopu do lasa", lecz nie narzekali. Lubili jej towarzystwo, jedzenie było wyśmienite. Czego chcieć więcej?

- Thag, cziocziu D - powiedział Mike, z ustami pełnymi pierogów. - Wdzhiałgem ją na wasne oczhy.

- Michaelu Curtisie Alexandrze trzeci! Nie mów z pełną buzią! - krzyknęła ciocia D, grożąc mu drewnianą łyżką.

Czarnoskóry natychmiast zamknął usta.

- Spotkaliśmy ją kilka godzin temu. Żyje, ale niczego nie pamięta - przytaknął Brian, grzebiąc widelcem w jedzeniu.

Ciocia spojrzała na niego ze smutkiem.

- Spokojnie, przypomni sobie. Takiego przystojniaczka się nie zapomina - zaćwierkała ciotka Dotty, po czym wróciła do przyrządzania karmy dla swoich pupili.

Jefferson jak zwykle siedział i obserwował, patrząc z pogardą na obu chłopców.

- Ten kot kiedyś kogoś zamorduje, ja wam to mówię - mruknął Mike, patrząc na zwierzaka spode łba.

Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz