7. Bal charytatywny

468 33 8
                                    

W pozostałych czterech miejscach poszło im równie gładko. Nim minął wyznaczony czas, Mike i Brian byli już z powrotem w twierdzy Eddiego, a nissan Shepparda wypełniony był zrabowanymi pieniędzmi. Na ich widok informatyk zaniemówił.

- Boże, tyle forsy... Mógłbym za to wykupić Google!

Brian pokręcił głową.

- Nie, nie mógłbyś. Ale owszem, jest tego sporo.

Blondyn poszperał w kieszeni spodni i wyjął z niej małe urządzenie, wyglądem przypominające pamięć usb.

- Znaleźliśmy to w jednej ze skrytek. Byłbyś w stanie sprawdzić, co się na nim znajduje?

Czarnowłosy spojrzał najpierw na gadżet, potem na Briana, a następnie zrobił urażoną minę.

- Po tym wszystkim, co dla was zrobiłem, śmiesz wątpić w moje możliwości? Phi. - Chłopak prychnął i wyrwał urządzenie z ręki policjanta.

Natychmiast usiadł przy swoim komputerze i podłączył do niego pamięć. Na monitorze pojawiło się okno oznajmiające, że dostęp jest zablokowany.

- Oczywiście, a jakżeby inaczej - mruknął Eddie, zabierając się za łamanie zabezpieczeń.

Zajęło mu to niecałe pół godziny. W tym czasie przyjaciele zajęli się przeliczaniem zgarniętej sumy. Byli mniej więcej połowie, kiedy Eddie przywołał ich do siebie.

- Co my tu mamy? - spytał Michael, pochylając się w kierunku ekranu.

- Wygląda na to, że Abruzzi trzyma tu pliki z informacjami na temat dostaw, posiadanego majątku, jakieś plany budynków, zapewne banków, jest też lista nazwisk handlarzy... Jezu, tu jest dosłownie wszystko, co może go pogrążyć!

Mike gwizdnął przeciągle, uśmiechając się.

- To znaczy, że mamy go w garści! Z pewnością będzie chciał to odzyskać, a to oznacza, że będzie zmuszony nawiązać z nami kontakt. Umówimy się z nim na spotkanie i wtedy go dorwiemy. Jesteśmy w domu, stary!

Brian nie był tego tak do końca pewien, więc milczał. Wpatrywał się w wyświetlane pliki, doszukując się w nich czegoś, co mogłoby być w razie potrzeby ich kartą przetargową. Chodziło przecież nie tylko o złapanie mafiosa, ale też o uwolnienie Emily. W sercu Shepparda zaczęła kiełkować obawa, która mówiła, że coś może pójść nie tak. Cała akcja musiała zostać dokładnie zaplanowana, tak, aby nie było możliwości, by coś poszło źle. Nie mógł sobie pozwolić na kolejną pomyłkę. Dostał od losu drugą szansę, co już i tak uważał za ogromne szczęście. Był niemalże całkowicie przekonany, że nie będzie ono trwać wiecznie. Musiał działać bezbłędnie. Dlatego między innymi nie podzielał entuzjazmu przyjaciela. Zbyt wiele miał w tej chwili do stracenia.

- Eddie, wydrukuj mi wszystko, co masz. Będę tego potrzebował dla Moreau. Macie tu jakieś pomieszczenie, w którym moglibyśmy przechować pieniądze?

Eddie podrapał się po głowie.

- Cóż, zbyt wielkiego wyboru nie ma, oprócz naszej głównej sali i łazienek mamy tu tylko składzik na miotły...

- Idealnie. Pokaż nam, gdzie to jest. Mike, zbieraj tyłek.

Transport majątku Włocha zajął im dwadzieścia minut. Kiedy już ze wszystkim skończyli, dochodziła piąta rano. Pożegnali się z Eddiem i pojechali do mieszkania Briana. Obaj padli na łóżko, natychmiast zasypiając.



Obudził ich telefon od Moreau. Pytał, czy wszystko poszło zgodnie z planem i czy znaleźli coś ciekawego. Zaspany Brian krótko zrelacjonował przełożonemu przebieg całej akcji i obiecał, że jak tylko dojdą do siebie, pojawią się na komisariacie. Nim oprzytomnieli, minęła godzina. Około jedenastej przekroczyli próg gabinetu Benjamina. W rękach Briana widniały pliki papierów, które w nocy wydrukował dla niego Ed.

Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz