4. Zanim będzie za późno

457 44 7
                                    

Jak się okazało, Renzo na miejsce ich rozmowy wybrał klub dla homoseksualistów. Brian zaparkował samochód w jednej z ciemnych uliczek, tak, by nikt znajomy nie wiedział, że tu jest, po czym obaj mężczyźni wysiedli i udali się do budynku.

Brian zatrzymał się tuż przed wejściem i zmierzył je krytycznym wzrokiem. Renzo przeszedł sam kilka kroków, a widząc, że blondyn za nim nie podąża, zatrzymał się i westchnął.

- Tylko tutaj możemy spokojnie porozmawiać, bez obaw, że ktoś z ludzi mojego ojca nas podsłucha. Oni się tu nie zapuszczają, mają co do tego ścisłe instrukcje - powiedział Lorenzo i nie czekając na swojego towarzysza, pchnął dwuskrzydłowe drzwi i zniknął w środku.

Sheppard podrapał się po karku, po raz ostatni rozejrzał się wokoło, upewniając się, że nikt znajomy go nie widzi, po czym ruszył za Włochem.



W środku roiło się od mężczyzn w obcisłych, lateksowych strojach, tańczących na parkiecie lub też obściskujących się po kątach. Brian starał się nie patrzeć na żadnego z nich, aby nie przyciągnąć niczyjej uwagi. W jednym momencie przypomniały mu się wszystkie docinki Mike'a na temat jego urody i tego, że w więzieniu nie miałby spokoju. Z trudem przełknął ślinę i szybkim krokiem dogonił Renzo. Usiedli w najbardziej oddalonej części lokalu, naprzeciwko siebie. Obaj instynktownie zwrócili twarze w kierunku sali, tak, by móc ją obserwować.

- Co miałeś na myśli, mówiąc, że ludzie twojego ojca mają co do omijania tego miejsca ścisłe instrukcje?

To nie tak, że Brian nie był tolerancyjny. Po prostu wolał trzymać się od takich ludzi z daleka. Na samą myśl o dwóch facetach w jednym łóżku, zbierało mu się na mdłości.

- Mój ojciec nie toleruje gejów - odparł Renzo i wzruszył ramionami.

- Ciekawy jestem, co by zrobił, gdyby się okazało, że jesteś jednym z nich - zaśmiał się Brian.

- Pewnie wydziedziczyłby mnie.

Wyraz twarzy bruneta był beznamiętny. Najwyraźniej mało obchodziło go to, co myśli o nim jego ojciec. Widać było, że nie żyje z nim w zbyt dobrych stosunkach, skoro siedział tu teraz z gościem, który chciał go aresztować dwa lata temu.

Podszedł do nich kelner. Po jego ruchach wywnioskowali, że także jest odmiennej orientacji, co szczególnie ich nie zdziwiło.

- Co dla uroczych panów? - spytał, przeciągając sylaby.

- Dla mnie whiskey z lodem  - poprosił Renzo, nie patrząc w kierunku kelnera.

Ten zaś zanotował zamówienie i przeniósł swój wzrok na Briana.

- A ty, kochasiu?

- Szklankę wody - mruknął speszony Brian.

Czuł się bardzo niezręcznie w tym miejscu. Po odejściu kelnera zaczął się niespokojnie wiercić, rozglądając się po sali.

Renzo, w przeciwieństwie do Briana, zachowywał spokój. Widząc zdenerwowanie byłego policjanta, pokręcił głową, śmiejąc się.

- Wyluzuj, ci ludzie nie biorą każdego osobnika tutaj za stuprocentowego geja i nie zaczynają się do każdego z nich dobierać. - Lorenzo usiłował nieco uspokoić Briana. - Są tacy jak my, tyle że kochają siebie nawzajem.

Po chwili kelner wrócił z ich zamówieniem. Postawił przed nimi szklanki, a na odchodnym mrugnął do Briana. Okazało się, że pod szklanką jest karteczka. Z numerem telefonu.

Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz