19. Obłęd

254 22 1
                                    

Spotkali się z Lorenzo, który przekazał im trzy tabletki. Emily natychmiast wzięła jedną z nich.

- Dziękuję - powiedziała, uśmiechając się z wdzięcznością.

Strach czający się gdzieś w jej sercu odpłynął, przynajmniej na razie.

- Nie ma sprawy. Pomogę wam na tyle, na ile będę w stanie. Obiecuję - zapewnił Renzo, chwytając jej dłoń.

Em ścisnęła ją lekko.

- Co zamierzacie?

- Dorwać twojego ojca - warknął Brian, patrząc na chłopaka chłodnym wzrokiem.

- Brian, przestań - skarciła go brunetka.

W odpowiedzi policjant prychnął. Stał oparty o swój samochód, ze skrzyżowanymi na piersi ramionami. Nie miał ochoty nawet patrzeć na potomka bossa. Złość i nienawiść były jedynymi uczuciami, które go w tym momencie przepełniały. Liczyła się tylko jego wendeta, tylko ona wypełniała jego umysł. Było mu ciężko utrzymać nerwy na wodzy, chciał jak najszybciej dotrzeć na komisariat i zabrać się do roboty.

Lorenzo stał i patrzył. Jego ciemne włosy targał wiatr, dłonie wsunął w kieszenie spodni w kolorze kawy. Był opanowany, przez jego twarz nie przemknął nawet cień emocji. Żadne z przybyłej dwójki nie wiedziało, co dzieje się we wnętrzu Włocha.

Sytuacja była patowa. W jednym miejscu spotkało się troje ludzi, każdy z nich odczuwał zupełnie coś innego. Sheppard pałał chęcią zemsty i nic nie było w stanie go od tego odwieść. Abruzzi nie mógł dać skrzywdzić ojca, ale też uważał się za winnego obecnego stanu kuzynki, którą przecież bardzo kochał. 

Emily była rozdarta pomiędzy nimi dwoma. Niektórym może się to wydawać dziwne, ale ona wcale nie chciała śmierci wuja. Owszem, doświadczyła z jego strony wiele złego. Ba, przecież ten człowiek nieomal pozbawił ją życia! Mimo to nie była w stanie życzyć mu śmierci. Jej przeszłość świadczyła o tym, że wcale nie była krystaliczną osobą, a jednak w żaden sposób nie próbowała usprawiedliwiać swoich wyborów sytuacją życiową. Bez wahania przyznawała się, że postępowała źle. Nie była z tego dumna. Na jego zlecenie zabijała ludzi. I pomyśleć, że zaczęło się od kradzieży, dzięki którym mogła przetrwać. Od tamtej chwili przebyła długą drogę, a jej punktem kulminacyjnym było przekroczenie granicy, jaką jest odebranie ludzkiego życia. Nie było już odwrotu, ale to nie oznaczało, że musi w to brnąć dalej. Jeżeli tylko znajdzie w sobie dość siły, będzie w stanie pokonać własne demony, stawić im czoła. Zapobiegnięcie śmierci wuja miało być pierwszym ku temu krokiem.

Ale to oznaczało sprzeciwienie się Brianowi. Jeśli to zrobi, może go stracić. W tej chwili chłopak znajdował się w kompletnym amoku, Em nie miała jak do niego trafić. Kochał ją, lecz ani prośby, ani groźby nie wpłyną na jego decyzję. Dziewczyna będzie więc musiała działać wbrew policjantowi. A w takim wypadku zakończenie tej sprawy pozostawało otwarte.

Pożegnali się z Lorenzo i na powrót usiedli w samochodzie. Obserwowali, jak Włoch odpala swoje audi i powoli odjeżdża w kierunku swojej dzielnicy. Brian nic nie robił. Po prostu siedział, ze wzrokiem wbitym w przednią szybę. Brunetka milczała, nie mając nic więcej do powiedzenia. Atmosfera między tą dwójką była tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Każde z nich miało zamiar obstawać przy swoich racjach. Nie do końca wiedzieli, jak to się dla nich skończy, jakie to będzie miało znaczenie dla ich związku, ale na razie o tym nie myśleli. Oboje czuli się zranieni, każde na swój sposób cierpiało i przeżywało dramat. Potrzebowali trochę przestrzeni, którą bez słów sobie nawzajem oferowali.



Brian odwiózł Emily do swojego mieszkania, a sam pojechał na komisariat.

Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz