15. Mafijne układy

322 24 8
                                    

Lorenzo obiecał, że jeśli tylko zdobędzie jakieś informacje, niezwłocznie powiadomi o tym Briana.
Ani trochę nie podobał mu się fakt, że zmuszony został do współpracy z tym typkiem, ale nie zamierzał być zapuszkowany za grzechy ojca. Niezależnie od tego, jak bardzo go kochał. Cenił sobie swoją wolność.

Tymczasem niespodziewanie odezwał się Larry Wostock. Abruzzi skontaktował się z nim w sprawie kupna przemyconej z Meksyku broni.

- Do wymiany ma dojść pojutrze, w okolicach magazynów w dokach.

Larry i Brian znajdowali się w barze o nazwie "Parasol". Policjant sączył sok jabłkowy, oboje siedzieli przy dwóch różnych stolikach, stykając się plecami.

- Pamiętaj, że jak mnie okantujesz, to źle się to dla ciebie skończy.

Wostockowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.

- Obyście faktycznie go złapali, inaczej już jestem trupem.

- O to się nie martw, Wostock. My się wszystkim zajmiemy, a ty rób swoje.

Sheppard uregulował rachunek i nonszalanckim krokiem opuścił lokal.

Nie minęło pięć minut, kiedy dostał wiadomość od Moreau.

"Przyjedź na komisariat. Mamy do pogadania."

Blondyn zmarszczył czoło. Treść sms-a nie wróżyła niczego dobrego. Mimo to wsiadł do samochodu i skręcił w ulicę prowadzącą na policję.



- Brian, doszły mnie słuchy, że podejmujesz pewne działania na własną rękę.

Znajdowali się w biurze Moreau. Brian siedział na tym samym miejscu, co zwykle, w rękach obracał automatyczną temperówkę.

- Przecież po to mnie tu z powrotem ściągnąłeś, czy nie tak? Żebym pomógł dorwać Abruzziego. Więc to właśnie robię - odpowiedział spokojnie chłopak.

Benjamin westchnął, spadając naprzeciwko podopiecznego.

- Nie możesz robić niczego, co nie jest skonsultowane z głównodowodzącym sprawą, czyli ze mną. To ma być współpraca, a nie działanie w pojedynkę. Nie mogę ci na to pozwolić, Brian. Muszę wiedzieć, co moi ludzie robią, jakie informacje udało im się pozyskać. Rozumiesz?

Sheppard skinął głową. Rozumiał, ale nie był w stanie się z tym zgodzić. 

- W pojedynkę działam szybciej i skuteczniej, gdy zasadzimy się na niego całą ekipą, to z pewnością zdoła jakoś uciec. A tak, nawet nie będzie wiedział, kiedy go złapię. Tu chodzi o skuteczność, szefie.

- Nie, Brian. Powinno chodzić o skuteczność, ale niestety w realnym świecie tak nie jest. Istnieją pewne procedury, których musimy przestrzegać, których JA muszę przestrzegać.

Brian uważnie zlustrował Moreau, mrużąc oczy.

- Ben, co tak naprawdę jest grane?

Starzec podszedł do przeszklonej ściany odgradzającej jego gabinet. Spojrzał w głąb biura i po chwili spuścił żaluzje. Jego dłoń powędrowała do góry, aby spocząć na czole. Wyraźnie było widać, że jest zakłopotany. Wsparł ręce na biodrach i westchnął.

- Byli u mnie federalni - wyznał w końcu. Spojrzenie jego błękitnych oczu wyrażało rezygnację. - Pytali o postępy w sprawie. Co im miałem powiedzieć? O niczym mnie nie informujesz. Stwierdzili, że przejmują sprawę. Nic nie mogłem zrobić.

Blondyn zaklął szpetnie, wstając z miejsca.

- Dlaczego nikt z was nie rozumie, że tu nie chodzi tylko o Abruzziego?! Już raz pozwoliłem mu skrzywdzić Emily, nie mogę znów do tego dopuścić!

Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz