Lorenzo obiecał, że jeśli tylko zdobędzie jakieś informacje, niezwłocznie powiadomi o tym Briana.
Ani trochę nie podobał mu się fakt, że zmuszony został do współpracy z tym typkiem, ale nie zamierzał być zapuszkowany za grzechy ojca. Niezależnie od tego, jak bardzo go kochał. Cenił sobie swoją wolność.Tymczasem niespodziewanie odezwał się Larry Wostock. Abruzzi skontaktował się z nim w sprawie kupna przemyconej z Meksyku broni.
- Do wymiany ma dojść pojutrze, w okolicach magazynów w dokach.
Larry i Brian znajdowali się w barze o nazwie "Parasol". Policjant sączył sok jabłkowy, oboje siedzieli przy dwóch różnych stolikach, stykając się plecami.
- Pamiętaj, że jak mnie okantujesz, to źle się to dla ciebie skończy.
Wostockowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.
- Obyście faktycznie go złapali, inaczej już jestem trupem.
- O to się nie martw, Wostock. My się wszystkim zajmiemy, a ty rób swoje.
Sheppard uregulował rachunek i nonszalanckim krokiem opuścił lokal.
Nie minęło pięć minut, kiedy dostał wiadomość od Moreau.
"Przyjedź na komisariat. Mamy do pogadania."
Blondyn zmarszczył czoło. Treść sms-a nie wróżyła niczego dobrego. Mimo to wsiadł do samochodu i skręcił w ulicę prowadzącą na policję.
- Brian, doszły mnie słuchy, że podejmujesz pewne działania na własną rękę.
Znajdowali się w biurze Moreau. Brian siedział na tym samym miejscu, co zwykle, w rękach obracał automatyczną temperówkę.
- Przecież po to mnie tu z powrotem ściągnąłeś, czy nie tak? Żebym pomógł dorwać Abruzziego. Więc to właśnie robię - odpowiedział spokojnie chłopak.
Benjamin westchnął, spadając naprzeciwko podopiecznego.
- Nie możesz robić niczego, co nie jest skonsultowane z głównodowodzącym sprawą, czyli ze mną. To ma być współpraca, a nie działanie w pojedynkę. Nie mogę ci na to pozwolić, Brian. Muszę wiedzieć, co moi ludzie robią, jakie informacje udało im się pozyskać. Rozumiesz?
Sheppard skinął głową. Rozumiał, ale nie był w stanie się z tym zgodzić.
- W pojedynkę działam szybciej i skuteczniej, gdy zasadzimy się na niego całą ekipą, to z pewnością zdoła jakoś uciec. A tak, nawet nie będzie wiedział, kiedy go złapię. Tu chodzi o skuteczność, szefie.
- Nie, Brian. Powinno chodzić o skuteczność, ale niestety w realnym świecie tak nie jest. Istnieją pewne procedury, których musimy przestrzegać, których JA muszę przestrzegać.
Brian uważnie zlustrował Moreau, mrużąc oczy.
- Ben, co tak naprawdę jest grane?
Starzec podszedł do przeszklonej ściany odgradzającej jego gabinet. Spojrzał w głąb biura i po chwili spuścił żaluzje. Jego dłoń powędrowała do góry, aby spocząć na czole. Wyraźnie było widać, że jest zakłopotany. Wsparł ręce na biodrach i westchnął.
- Byli u mnie federalni - wyznał w końcu. Spojrzenie jego błękitnych oczu wyrażało rezygnację. - Pytali o postępy w sprawie. Co im miałem powiedzieć? O niczym mnie nie informujesz. Stwierdzili, że przejmują sprawę. Nic nie mogłem zrobić.
Blondyn zaklął szpetnie, wstając z miejsca.
- Dlaczego nikt z was nie rozumie, że tu nie chodzi tylko o Abruzziego?! Już raz pozwoliłem mu skrzywdzić Emily, nie mogę znów do tego dopuścić!
![](https://img.wattpad.com/cover/60958945-288-k633672.jpg)
CZYTASZ
Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔
ActionPo tragicznej śmierci ukochanej, Brian na nowo układa swoje życie. Po dwóch latach zaczyna wreszcie normalnie funkcjonować. Niespodziewane spotkanie ponownie burzy jego świat, wciągając go w szaloną grę o życie kogoś, kto powinien nie istnieć. Czy z...