Brian zbiegł na dół. Ramię paliło go żywym ogniem, krew zabarwiła jego koszulkę. Dysząc ciężko, wpadł pomiędzy przybyłych policjantów. Wzrokiem szukał Emily, lecz nigdzie jej nie dostrzegał.
Zamiast tego, z boku mignął mu jakiś cień. Pierwsze, co usłyszał, to przerażający, nieludzki wrzask. Odwrócił głowę w kierunku źródła głosu, by w następnej sekundzie poczuć promieniujący ból w szczęce. Chrupnęły kości, polała się krew. Sheppard upadł. Dopadło do niego dwóch funkcjonariuszy w asyście ratownika. Trzech innych kolegów blondyna odciągało od niego szarpiącego się Renzo. Brian podniósł wzrok, a potem chwiejnie stanął na nogi.
- Ty skurwielu, zabiłeś mi ojca! - krzyczał Lorenzo, wijąc się w silnym uścisku ramion policjantów.
Brian nie wiedział, co powiedzieć. Nie miał dla siebie żadnego usprawiedliwienia. A mimo to nie odczuwał żalu. Nawet przez sekundę nie nie pomyślał o tym, że szkoda mu tego człowieka. Wręcz przeciwnie. Abruzzi dostał to, na co zasłużył. Za wszystko, czego się w swoim życiu dopuścił, spotkała go odpowiednia zapłata.
Karma wraca.
Zawsze.
Chwilę później Brian siedział w otwartym ambulansie, a pracownik medyczny uwijał się przy jego postrzelonym ramieniu.
- To musi zobaczyć chirurg, kulę trzeba wyjąć...
- Nie może pan tego zrobić teraz? - spytał zniecierpliwiony Brian, stale wodząc wzrokiem po otoczeniu.
- Nie jestem w stanie...
- Bardzo pana proszę. W przeciwnym wypadku zrobię to sam.
Ratownik skrzywił się, ale widocznie zobaczył w oczach Shepparda coś, co skutecznie zniechęciło go do spierania się z nim. Znalazł w sprzęcie odpowiednie szczypce i podszedł z nimi do pacjenta. Spojrzał na niego niepewnie.
- Będzie bolało.
- Wytrzymam.
Kilkanaście sekund później kula leżała w nerce, a ratownik sprawnie zaszywał ranę. Nałożył opatrunek i Brian był wolny.
Wyskoczył w karetki jak oparzony i podbiegł do Moreau.
- Gdzie jest Emily? - spytał.
Ben zawahał się.
- Zabrali ją. Nasi lekarze. Jest źle, Brian.
Chłopak pędził ulicami Tramp Town, kierując się prosto na komisariat. Nawet nie patrzył, gdzie parkuje. Zatrzymał się na pierwszym lepszym wolnym miejscu (które z resztą okazało się miejscem dla inwalidów) i wyskoczył z samochodu. Kilkoma susami dopadł drzwi budynku. Z piskiem butów zatrzymał się w hallu, rozglądając się na boki jak oszalały. Widząca to kobieta obsługująca telefony bez słowa wskazała schody. Blondyn skinął głową i popędził w tamtym kierunku. Wbiegł na piętro, nie czekając na windę. W mniej niż kilka sekund pokonał cały korytarz. Wpadł przez wahadłowe drzwi i od razu dostrzegł Mike'a siedzącego na plastikowym krześle, tuż przed salą przeznaczoną dla rannych więźniów i policjantów, w razie gdy zachodzi taka potrzeba.
Michael na widok przyjaciela wstał. Wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego. Stał w miejscu i patrzył na Briana, nie mówiąc ani słowa. Nie bardzo bowiem wiedział, co powinien powiedzieć. To, co działo się teraz z Emily, było nie do opisania.
Powoli, jak na drewnianych nogach, Brian podszedł bliżej. Po jego prawej znajdowało się wielkie lustro weneckie, przez które dokładnie było widać wnętrze sali. To, co działo się w środku, przeszło wszelkie jego oczekiwania.
CZYTASZ
Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔
БоевикPo tragicznej śmierci ukochanej, Brian na nowo układa swoje życie. Po dwóch latach zaczyna wreszcie normalnie funkcjonować. Niespodziewane spotkanie ponownie burzy jego świat, wciągając go w szaloną grę o życie kogoś, kto powinien nie istnieć. Czy z...