13. Ciężki bój

296 28 6
                                    

Lorenzo miał dylemat.

Wczoraj wieczorem Emily przyszła do jego pokoju. Chciała porozmawiać o tym, czego się od niego dowiedziała. Był zdziwiony, bo nie pamiętał, by dziewczyna kiedykolwiek na dłużej zawitała do jego pokoju. Od razu się podniecił, lecz udało mu się to skrzętnie ukryć.

Emily usiadła na jego łóżku, on przysiadł na skraju biurka, by nie być za blisko niej. Skrzyżował na piersi swoje długie ramiona i oczekiwał tego, co kuzynka ma mu do powiedzenia.

- Przemyślałam cała sprawę, i mam zamiar walczyć o siebie. O swoje życie - powiedziała, wpatrując się w chłopaka. Jej oczy płonęły, usta zacisnęła w wąską linię. Widać było, ze jest zdecydowana jak nigdy wcześniej.

Renzo pomyślał, ze wygląda niezwykle pociągająco, kiedy się złości.

Kurwa, przestań!

- Rozumiem. Jak chciałabyś to zrobić? - spytał, z trudem odrywając wzrok od jej pełnych warg.

- Właściwie to... Nie wiem. Szczerze mówiąc, liczyłam na twoją pomoc. Sama raczej sobie nie poradzę - odparła cicho Emily, spuszczając wzrok na swoje smukłe dłonie, które nerwowo miętosiły skrawek czerwonej koszuli w kratę.

Chłopak milczał. Tego się nie spodziewał.

- Dlaczego nie poprosisz o pomoc swojego... chłopaka? - To słowo z trudem przeszło mu przez gardło.

- Nie chce go narażać - brunetka pokręciła głową. - Poza tym... boje się, ze jeśli wkroczy policja, to skończy się tak, jak poprzednim razem. A nawet znacznie gorzej.

Renzo musiał przyznać jej rację.

- Nie wiem, jak mógłbym Ci pomóc. Już szukałem leków, nikt o nich nic nie wie, ojciec na pewno nie zamawia ich bezpośrednio, wiec po jego transakcjach też do niczego nie dojdziemy.

- A gdyby tak przygotować jakiś podstęp? - podsunęła Emily drżącym z emocji głosem. - Albo wziąć go szantażem? Jesteś jego synem, moglibyśmy to jakoś wykorzystać przeciwko niemu.

- No właśnie, Emily. Jestem jego synem - powiedział Renzo, z naciskiem na słowo "synem". - A to oznacza, ze jestem jego najbliższą rodziną. Nie mogę go zdradzić.

- Ale...

- Emily, proszę, nie każ mi wybierać. Oboje jesteście dla mnie tak samo ważni.

Dziewczyna powoli skinęła głową i bez słowa wstała z łóżka. W jej ruchach chłopak dostrzegł coś niepokojącego, zupełnie jakby stała przed nim maszyna, a nie młoda, zdrowa kobieta.

No, prawie zdrowa, poprawił się w myślach.

- Okej. Czyli mam rozumieć, że uważasz, że to w porządku, tak? - spytała z ogromnym spokojem Emily. - Że twój ojciec truje własną siostrzenicę tylko dlatego, że jest zdolną złodziejką? Uważasz, że to w porządku, że twój ojciec ma władzę nad moim życiem? - Z każdym kolejnym słowem jej głos coraz bardziej się łamał. - A pomyślałeś w ogóle o tym, co ze mną będzie, kiedy przestanę być użyteczna? Albo o tym, ile lat życia zabierze mi to... to coś?

Młody Włoch zmieszał się. Przyznał w myślach, że faktycznie nie analizował sytuacji pod tym kątem. Już miał coś powiedzieć, kiedy Emily, nie mogąc już dłużej powstrzymać łez, wybiegła z jego pokoju, szlochając spazmatycznie.

Teraz, kiedy się z tym przespał, nic nie było dla niego takie oczywiste jak wcześniej. Z jednej strony czuł się zobowiązany wobec ojca, który od małego wpajał mu, że rodzina jest najważniejsza. Tyle że Emily też była jego rodziną. I tu pojawiała się kwestia szacunku do rodziców. Wobec matki już dawno go nie miał, ale z ojcem sprawy stały inaczej. Od samego początku Fabio Abruzzi był autorytetem, wzorem do naśladowania dla własnego syna. Pokazał mu podstawy wszystkiego, czego potem uczył się w angielskich szkołach. Wymagał od Renzo przestrzegania najważniejszych zasad, takich jak właśnie to, że rodzina jest najważniejsza oraz że szacunek starszym należy okazywać zawsze, a zwłaszcza rodzicom. Oprócz tego dowiedział się, jak należy traktować kobietę, jak zachowywać się przy stole, a nawet jak załatwiać interesy ze swoimi prześladowcami. Wszystko, co najważniejsze w życiu, znał właśnie od ojca.

Kill me if you dare ≫ P. Walker ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz