VIII

2.3K 146 3
                                    

Rolę się zmieniły. Teraz to ja milczałam, chodziłam nieobecna. Miałam być sponsorką dla brata Chrisa? To mnie zabolało, bo naprawdę myślałam, że Robert lubi mnie taką jaką jestem. Dokładnie tak jak Chris. Ale nie, przecież ważny jest hajs! Ciekawe w ogóle stąd wie ile mam pieniędzy...
Poprawiałam formularze, które wzięłam z pracy. Musiałam zobaczyć czy wszystko jest dobrze, żeby później nie było nieprzyjemnych sytuacji.
- Sav? - usłyszałam męski głos.
No tak, mieszkam z mężczyzną. Dziwne by było gdybym nagle usłyszała kobiecy głos, inny niż mój. Tak, to byłoby dziwne. Zwłaszcza, że mój przyjaciel nie przyprowadza tu swoich koleżanek. Jeśli jakieś w ogóle ma..
- Hm? - mruknęłam od niechcenia.
Nawet nie odwróciłam się, nie drgnęłam.
- Czemu jesteś właściwie na mnie zła? Na mnie! Na Christophera, Twojego najlepsiejszego przyjaciela na świecie! - powiedział z wielką dumą.
Właśnie. Czemu ja się do niego nie odzywałam?
Aaa.. tak, dowiedziałam się, że chce czegoś więcej niż przyjaźni. To znaczy, chyba. Ale to całkiem brzmiało jakby chciał być ze mną!
- "Jesteśmy tylko przyjaciółmi". - powtórzyłam z nutką irytacji.
W końcu odwróciłam się do chłopaka, by móc rzucić mu pytające spojrzenie. On stał oparty plecami o ścianę i badawczo mi się przyglądał.
- A.. o to Ci chodzi! - krzyknął rozbawiony. - Źle zrozumiałaś. - pokręcił głową energicznie.
- Wytłumaczysz? - zapytałam cicho.
- A może i dobrze... - wywrócił ze śmiechem oczami. - Tak wyleciało ze mnie, nie miało to nic znaczyć. - wzruszył ramionami.
Poczułam... rozczarowanie? Złość? Smutek? Sama nie wiem. To było dziwne uczucie.
- T-tak.. myślałam. - odpowiedziałam cicho wymuszając przy tym uśmiech.
Mężczyzna zaśmiał się i wrócił do siebie. Dobrze, że przynajmniej raczył mi to wytłumaczyć. Wytłumaczyć? Nie Sav, to nie było tłumaczenie.
Po godzinie skończyłam papierową robotę. Bolał mnie kark, byłam zmęczona.
Ruszyłam do kuchni coś zjeść. Gdy tylko wyszłam z pokoju, do mojego nosa dotarł zapach kurczaka. Ja chyba śnię...
Ujrzałam na stole dwa kieliszki, wino, owego kurczaka, świece i sałatki. Chris, czy to Ty?
- Nareszcie! Już jedzie jest zimne.. - skrzywił się siedzący na krześle przyjaciel.
- Ale... - stałam zaskoczona. - Za co to?
- Na przeprosiny. - uśmiechnął się szeroko po czym zaprosił mnie machnięciem do stołu.
Coś nie chciałam wierzyć, że on sam to przygotował. Zawsze ja gotowałam. Czy coś w tej kwestii się zmieni?
- Na przeprosiny? To raczej ja powinnam Cię przeprosić za to, że tak na Ciebie wrzeszczałam. - zaśmiałam się zajmując miejsce.
- Racja. - przyznał a ja zrobiłam kwaśbą minę. - Ale ja też nie byłem święty. Za bardzo się o Ciebie martwię i do każdego mam coś. Wiesz... do każdego chłopaka, którego zapoznasz. - zmarszczył czoło nakładając mi na talerz kawałek mięsa.
Otworzył wino i powlewał je do kieliszków. Kolacja przy świecach z najlepszym przyjacielem... Lepsze to niż z chłopakiem. Takie moje zdanie.
- Przyznaj się, zamówiłeś tego kurczaka. - rzuciłam przeżuwając kęs.
Był naprawdę dobry, aż nie chciało mi się wierzyć, że mógłby to zrobić Chris. Przecież on nawet jajecznice umie zepsuć!
- Za nisko mnie cenisz. - burknął a na jego twarz odrazu wkradł się banan. - Czasem jak chcę to pogotuję. - dodał po czym upił łyk wina.
- Szkoda, że nie masz czegoś takiego codziennie... - mruknęłam.
- Jak gotuje źle, jak nie, to też. Jak mam Ci dogodzić? - zapytał wyraźnie rozbawiony.
- Ty już wiesz jak... - poruszyłam znacząco brwiami.
Wiedziałam, że ten wieczór nie skończy się tylko na kolacji.

FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz