Siedzieliśmy w domu i zajadliśmy się słodyczami jak małe dzieci. Nie obyło się również bez rzucania żelkami i rozlanym piciu.
- Ty to sprzątasz. - powiadomił Chris.
- ŚNISZ. - odpowiedziałam z naciskiem wkładając do ust żelka.
W telewizji leciała jakaś bajka. Za bardzo nie widzieliśmy o co w niej chodzi. Jakiś ufoludki co latają. A później dziwią się, że dzieci rosną na debili.
Rozciagnęłam się i ułożyłam nogi na udach współlokatora. On zaś zaczął je masować. Po takim dniu należy mi się masaż, a co!
- Mm, tak mi rób. - przymknęłam oczy zadowolona.
W pewnym momencie poczułam szczypanie, ból.. sama nie wiem jak to nazwać. Podskoczyłam zdenerwowana i obolała. Spojrzałam ze zmarszczonymi brwiami na mężczyznę, który się szczerzył.
- Wiedziałam, że bez powodu byś mnie nie masował! Co za bydlak! - warknęłam, głaszcząc swoją stopę.
- Nie przesadzaj, poprawiłem Ci krążenie. - wyszczerzył się głupio.
- Tak, tak. Doktor Christopher do usług. - wywróciłam oczami.
- Dokładnie. - odpowiedział i rzucił we mnie kolejnym żelkiem.
Oberwałam ponownie w czoło. Super ma cela, ja ledwo trafiam mu w ramię!
Nie zważając na to, że trzyma właśnie szklankę z colą, rzuciłam się na niego z rękoma. Oczywiście cała zawartość w szkle wylała się i na mnie i na niego, ale to nic. Jest takie coś jak pralka.
Rozpoczęłam dręczenie go (czytaj: łaskotanie). Chris miał takie łaskotki jak nikt inny! Ja na szczęście takiej "wady" nie mam. Chłopak śmiał się, wywijał, błagał o litość. Nie Savannah, nie. Tym razem nie odpuszczaj!
Zignorowałam jego prośby, a raczej krzyki. Gdyby ktoś przechodził obok naszego mieszkania, pomyślałby, że dokonuje się tak makabrycznego morderstwa. Ewentualnie ktoś ma niemiłosiernie głośny orgazm. Ale to pierwsze bardziej realne.
- Przeproś mnie! - krzyknęłam rozbawiona.
- Sa-Sa-Savannah! - powiedział dusząc się ze śmiechu.
- Wiem, że tak mam na imię gnomie. Przeproś! - zaśmiałam się.
- W życiu! - krzyknął a następnie sprawnie się wyślizgnął.
To teraz mam przerąbne. Wyczołgałam się biegiem z kanapy i pobiegłam z piskiem do łazienki. Zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam się przeraźliwie śmiać.
- Wiesz, że kiedyś będziesz musiała stąd wyjść? - zapytał przyjaciel, waląc dłonią w drzwi.
- Wiem. - odpowiedziałem śmiejąc się.
- I tak dostaniesz. - rzucił z rezygnacją. - Boli mnie przez Ciebie brzuch małpo! - jęknął oddalając się od mojej "skrytki".
Usiadłam na kibleku i zastanawiałam się co mogę zrobić, żeby nie dostać. Albo przynajmniej niemocno.
Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości.
- Oo czy to przypadkiem nie Michael napisał? - krzyknął chłopak.
- Zostaw! - rzuciłam się do drzwi.
Próbowałam otworzyć je. Znowu się zamek zaciął! Zajebiście!
Michael to chłopak z którym się od dłuższego czasu spotykam. Chris nie miał okazji go poznać (i dobrze), więc bałam się co odpisze.
- Uwaga zaczynam kochanie czytać. - oznajmił radośnie. - "Hej piękna, co Ty na to by się spotkać jutro u mnie o 19? Może być całkiem miło.. A i weź tą seksowną bieliznę, którą ostatnio u Ciebie widziałem." - przeczytał śmiejąc się. - Kurna Sav, on tu był? - zapytał podchodząc do drzwi.
Opadłam bezwładnie na podłogę. No to teraz koniec. Christopher odpisze coś żałosnego i puf! Nawet nie skorzystam z gorącego seksu! Zaczęłam walić pięścią w drzwi.
- Christopher'ze! - zawołałam. - Pomocy! - dodałam udając zrozpaczoną.
Tak serio chciało mi się śmiać. Najpierw go dręczę a teraz wołam o pomoc.
- Był tutaj w domu? - zapytał ponownie.
Nigdy nie porzucał postawionego pytania. Taki już był. Dociekliwy.
- Tak. - ujęłam wzdychając. - Pomożesz mi?
- Kiedy?
- Christopher! - wrzasnęłam.
Chłopak "rzucił" się na pomoc. Nie wiem jakim cudem, ale otworzył te drzwi. Wyleciałam z łazienki jak poparzona. Chwyciłam za telefon, by sprawdzić czy przypadkiem przyjaciel nie napisał czegoś głupiego. Bogu dzięki nie!
- Kupić Ci kondomy? - zapytał bezwstydnie zaglądając mi przez ramię.
- Idź Ty. - walnęłam go zniesmaczona.
- Może wreszcie przestaniesz bawić się tym swoim wibratorkiem, który ma tysiąc lat. - wywrócił oczami.
Odwróciłam się do niego i uniosłam brew ku górze.
- Skąd wiesz? -
- Myślisz, że jak dzieli nasze pokoje kuchnia to nie słychać jak wzdychasz? - zaśmiał się. - I jak niby cicho krzyczysz "Michael" - pisnął a ja się roześmiałam.

CZYTASZ
Friends
RomanceStało się. Musiałam to przed sobą przyznać. Stanąć przed lustrem, popatrzeć sobie w oczy i w końcu przyznać. Druga część: "Lonely"