XXI

1.7K 126 7
                                    

Na prośbę JogUrtOwa

Perspektywa Chrisa

Wróciłem do domu po pracy. Cisza, nawet telewizor nie zapalony. Rozebrałem się i rozpocząłem szukanie dziewczyny. Pomyślałem, że Sav gdzieś wyszła. Może znów z tym Wesley'em. Może? Pewno!
Chciałem wyciągnąć z lodówki cole, gdy moją uwagę przykuła kartka powieszona na jej drzwiach. Pisamo Sav, wszędzie bym je poznał. Ściągnąłem ją i rozpocząłem dokładnie ją studiować. Czytając ją, moje serca łamało się na tysiące kawałków. Zostawiła mnie. Zostawiła mnie samego i nie chce ze mną kontaktu.
Złapałem za komórkę i wystukałem jej numer. Z nerwów kilka razy się pomyliłem. Za każdym pieprzonym razem odmawiała. Zgniotłem papier i wyrzuciłem go do kosza.
- Kurwa! - krzyknąłem rozzłoszczony.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę co tak naprawdę jej powiedziałem, co zrobiłem. Jak bardzo zmieniłem się. Wszystko szło w złą stronę. Nie tego chciałem.
Złapałem za kurtkę po czym wyszedłem z mieszkania. Postanowiłem szukać ją po mieście, pukać do jej znajomych. Zadzwoniłem nawet do Stephanie. Niestety ona nic nie wiedziała. Choć w sumie, są one przyjaciółkami, może kazała jej nie mówić?
Szukanie Sav zajęło mi cztery godziny. Oczywiście było to bez rezultatów. Zniszczyłem naszą przyjaźń. Ona zaczęła się rozpadać odkąd zacząłem spotykać się z Alison. Gdyby nie wpełzła w moje życie, nie byłoby tego. Nie byłoby tego całego zamieszania.
Wybrałem numer do Williama. Mój blisko kolega z pracy, który "śledził" ją, gdy była z Adamem w kawiarni.
- Zniknęła. - rzuciłem, jak tylko odebrał. - Rozumiesz?! Zostawiła mnie!
- Alison?
- Savannah debilu! - krzyknął.
Ludzie, którzy przechodzili obok, patrzyli się na mnie jak na wariata.
Nie dziwie się im, zaczynam się tak zachowywać.
- Stary, to Ty spieprzyłeś sprawę. - mruknął, a ja zaśmiałem się krótko.
- Dzięki za wsparcie.
- Może jest u tego.. no.. co mi gadałeś, że z nim spała. - zaczął się jąkać. - Wesley'a! - wydrał się nagle.
- Myślisz, że wiem gdzie on mieszka? - odparłem z przekąsem.
- Poszukaj informacji w jego pracy.
- Nie wiem gdzie pracuje.
- Chuju! - krzyknął ze śmiechem. - To się dowiedz. Podobno jest barmanem, mówiła to Adamowi. - dodał.
- Powiedziała jakiemuś lalusiowi z pracy, a mi nie powiedziała? - zapytałem sam siebie.
- Dziwisz się jej? Potraktowałeś ją jak szmate. Wątpie, żeby Ci w ogóle wybaczyła, ale szukaj. - rzucił zielonowłosy.
Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Postanowiłem przejść się do pracy Sav. Zdaje się, że jeszcze biuro jest otwarte.
Pożałowałem, że nie pojechałem samochodem. Od tego całego chodzenia nogi mnie bolą.
Po paru minutach byłem na miejscu. Szczerze? Pierwszy raz byłem w środku. Zawsze, gdy przychodziłem po szatynkę stałem na zewnątrz. Podszedłem do blondynki, która niosła jakieś papiery.
- Przepraszam! - zawołałem.
- Hm? - odwróciła się i popatrzyła na mnie zielonymi oczami. - W czymś pomóc?
- Tak, wie pani czy jest dziś Adam? - zapytałem ciszej.
- Adam McKinley? - uniosła brwi, a ja przytaknąłem nie pewnie. - Drugie piętro, pokój 42. - rzuciła i wróciła do swojej pracy.
Cieszyłem się, że tak łatwo poszło. Wszedłem do windy i wcisnąłem odpowiedni przycisk. Budynek świetnie się reprezentował w środku. Byłem pod wrażeniem.
Wysiadłem i rozpocząłem szukanie pomieszczenia. Ile tego jest..
- 37, 38, 39, 40, 41.. - mruknąłem widząc wzrokiem po drzwiach. - 42! - pisnąłem uradowany po czym zapukałem.
Uchyliłem drzwi, gdy tylko usłyszałem ciche "proszę". Szafki, biurko, krzesło, wielkie okno, czerwony dywan. Więc tak mają w pokojach.
- Słuchaj, śpieszy mi się, więc odpowiedz mi na proste pytanie. - zacząłem ostro.
Blondyn patrzył na mnie pytająco i wydawał się przestraszony.
- Gdzie mieszka Wesley? - dodałem opierając dłonie na biurku.
- Wesley? - zapytał, a następnie się roześmiał. - Znam ich dużo. Powiedz nazwisko.
- Wes, od Savannah'y. Wiem, że spotkałeś się z nią niedawno i opowiadała Ci o nim.
- A ten chłopak. - pokiwał głową. - A mogę wiedzieć po co Ci?
Podszedłem do niego szybko i chwyciłem go za koszulę. Jeszcze nie było we mnie tyle agresji. Nawet wtedy, gdy upominałem Roberta.
- Gdzie on mieszka? - niemal krzyknąłem.
- Na końcu miasta, ulica Innes, mieszkanie 12. - odpowiedział piskliwym głosem.
Zabolało mnie to, że powiedziała komuś takiemu gdzie on mieszka. Przecież ja jestem jej przyjacielem... albo byłem.

FriendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz