~19~
Sobota, 30 listopad, 11:00 *miesiąc później*
Zamknęłam drzwi i wyszłam z domu. Miałam iść do sklepu, żeby zrobić zakupy. Moi rodzice oczywiście znowu musieli wyjechać. Od teraz ich wyjazdy będą się zdarzać coraz częściej, ponieważ ich firma wspaniale się rozwija. Moja mama cały czas obwinia się i mówi, że nie powinna mnie tak zostawiać, ale mi w sumie taki układ pasuje. W Polsce większość czasu spędzałam z rodzicami, więc zdążyłam się nimi nacieszyć. Teraz jak wyjeżdżają te kilka razy w miesiącu mogę pobyć sama, zebrać myśli. Ten czas także spędzałam bardzo często z Leondre. Przez ten miesiąc widziałam się z nim chyba codziennie. Ale niestety teraz będzie musiał trochę popracować nad płytą i jeszcze ma jechać w trasę. Co prawda dwutygodniową, ale nie wyobrażam już sobie tej rozłąki.
Weszłam do sklepu i kupiłam potrzebne rzeczy. Wychodząc z budynku natchnęłam się na Leo.
-Hej, co ty tu robisz? - powiedziałam całując chłopaka na przywitanie.
-Miałem do Ciebie przyjść, myślałem, że coś kupię.
-Do mnie? Przecież rozmawialiśmy rano i nic nie mówiłeś.
-No tak. Bo teraz nie wiedziałem tego, co wiem teraz.
-To znaczy?
-Obiecałem Ci, że spędzę razem z Tobą tą niedzielę, prawda?
-No tak. Planowaliśmy, ze pojedziemy do Poole na plażę, a potem na tą imprezę.
-Tak się składa, że nie mogę. Umówiłem się z jakąś bambino. To znaczy, bo jedna bardzo prosiła mnie o spotkanie. I cholera, nie mogłem już odmówić wiesz, że...
-Wiesz, że co? Rozumiem gdyby to był pierwszy raz, ale to jest już chyba czwarty raz, kiedy ja jestem po fankach.
-Ale przecież wiesz, że nie mogę tak po prostu ich olać. Są dla mnie ważne. Wiesz o tym.
-Wiem, ale we wszystkim trzeba znać umiar. Założę się, że gdybym ja miała problem i jakaś fanka, to najpierw poleciałbyś do niej.
Chłopak przytulił mnie i powiedział.
-Dobrze wiesz, że to nieprawda. To ty jesteś dla mnie najważniejsza.
Przewróciłam oczami i wyrwałam się z objęć chłopaka.
-Wydaje mi się, że powiedziałeś mi już wszystko, co miałeś. - stwierdziłam i odeszłam ze spokojem. Rozumiałam Leo w tym, że te wszystkie bambino były dla niego ważne, ale zaczynał mnie denerwować już z tym wszystkim. Weszłam do domu odłożyłam zakupy i wparowałam do swojego pokoju. Rozejrzałam się dookoła, szukając czegoś, co pomorze mi się chwilowo oderwać od wszystkich problemów. Mój wzrok padł na leżące w garderobie buty. Postanowiłam się przebiec. Najlepiej do mojej szkoły tańca. To zawsze mi pomagało. Ubrałam się i stanęłam przy wyjściu.
Wzięłam butelkę wody z kuchni i wyszłam. Włączyłam muzykę na Ipodzie i zaczęłam biec. Po jakiś trzydziestu minutach postanowiłam przyspieszyć tempo. Co prawda i tak byłam już zmęczona, ale to mi pomagało. Zmieniając playlistę zorientowałam się, że nagle leżałam na ziemi. Obejrzałam się i zobaczyłam chłopaka, który wyciągał dłoń w moim kierunku. Był przystojny. Miał brązowe włosy i oczy tego samego koloru. Wysoko osadzone kości policzkowe. Podniosłam się z jego pomocą.
-Gdzie tak pędzisz? - zapytał.
-Uciekam przed problemami.
-Mądre. To też mi zawsze pomaga. W takim razie możemy razem pouciekać.