Sobota, 16 sierpień, 22:00
Położyłam się w łóżku, zadowolona z dzisiejszego dnia, zresztą tak samo jak z reszty wakacji. Już w poniedziałek idę do szkoły, ale nie boję się tego tak bardzo jak wcześniej, dzięki Nicole.
Nagle usłyszałam stukanie. To pewnie ona. Otworzyłam okno, a do środka weszła Nicole. Nie była jednak uśmiechnięta. byłam zmartwiona, nie wiedziałam o co może chodzić. Po chwili przyjaciółka przemówiła.
-Słuchaj Nadia na początku chciałabym Cię przeprosić.- no nie - pomyślałam. - Bo widzisz chodzi o to, że jakiś czas temu wzięłam udział w konkursie, gdzie nagrodą główną był wyjazd do Japonii, no i ja wygrałam ten konkurs.
-To super, gratuluję Ci, ale nie rozumiem za co chcesz mnie przepraszać.
-Dlatego, że wylatuję 18-tego, czyli w pierwszy dzień szkoły i nie będzie mnie przez dwa tygodnie.- w tym momencie posmutniałam. Bardzo chciałam mieć ją u swojego boku w ten dzień, ale niestety sprawy potoczyły się inaczej niż miały. Jednak stwierdziłam, że zamiast martwić się, że wyjeżdża do Japonii w rozpoczęcie roku powinnam cieszyć się, że w ogóle jedzie. Zebrałam więc swoje siły i całą dobrą energię i powiedziałam:
-No dobrze, dobrze, ale przyślij mi pocztówkę i pokupuj jakieś japońskie słodycze. - Nicole jeszcze nie do końca zrozumiała moją reakcję, ale po chwili uśmiechnęła się i dodała:
-Obawiam się, że pocztówkę raczej przywiozę Ci razem ze sobą, bo dużej zajmie jej podróż pocztą, ale nie martw się nakupuję Ci pełno japońskich, dziwacznych rzeczy i mnóstwo słodyczy. - no tak, w takim razie jest kilka plusów z jej wyjazdu.
Poniedziałek, 18 sierpień, 6:40
Dzisiaj jest mój pierwszy dzień w szkole. Lekcje zaczynają mi się o 8:30, ale ja wstałam prawie dwie godziny wcześniej, aby być dokładnie przygotowana. Poszłam do kuchni i zjadłam tosta, którego popiłam sokiem pomarańczowym. Ponownie weszłam do swojego pokoju i trzy razy sprawdziłam, czy aby na pewno spakowałam wszystkie książki. Ubrałam się w t-shirt z napisem, czarne dżinsy z przecięciem na kolanach, szary kardigan i białe conversy. No i oczywiście moje bransoletki. Niby nic specjalnego, ale jednak podobało mi się jak wyglądałam. Potem lekko pofalowałam włosy i zrobiłam sobie delikatny makijaż. Po chwili byłam gotowa. Znaczy gotowa fizycznie, bo z pewnością nie psychicznie. Wsiadłam z tatą do samochodu i zorientowałam się, że już nie ma wyjścia, a za niedługo będę musiała stawić czoła swojemu piekłu.
Szłam parkingiem, ale nagle stanęłam przed szkołą. Było kilka różnych wejść, a budynek był ogromny i posiadał cztery piętra. Próbowałam znaleźć odpowiednie drzwi, aby potem poszukać swojej sali, ale kompletnie nic z tego nie wyszło. Nagle zobaczyłam znajomą twarz. Tak, to z pewnością był Leondre Devries. Był przystojny. Jeszcze bardziej niż na zdjęciach. Był tylko z jakimś chłopakiem. Zdziwiło mnie to, bo zawsze wyobrażałam go sobie z całą świtą. Po chwili przyłapałam siebie, na tym, że bez przerwy na niego patrzę. Chciałam odwrócić wzrok, ale zauważyłam, że on też na mnie patrzy, a na dodatek idzie w moją stronę. Kompletnie nie wiedziałam jak się zachować, a gdy podszedł do mnie wystarczająco blisko usłyszałam:
-Cześć, jestem Leo, a po tobie widać, że jesteś nowa i chyba nie wiesz jak trafić do sali. - zdziwiłam się tymi słowami. Nie rozumiałam dlaczego ten chłopak z odległości dziesięciu metrów wypatruje dziewczynę, poznaje, że jest nowa i zgaduje jaki ma problem. Mimo wszystko podoba mi się to.
-Jestem Nadia. Tak nie umiem trafić do sali - odpowiadam nieśmiało - i byłabym zadowolona gdybyś zechciał mi pomóc - dodaję już z trochę większą pewnością siebie.
-No, a po akcencie mogę zgadnąć, że nie jesteś z Wielkiej Brytanii.
-Pan mądry się znalazł, no to super, zobaczymy, czy zgadniesz z jakiego jestem kraju. - jestem z siebie dumna, bo wykazuję się coraz większą pewnością siebie, cholera, co ten chłopak ze mną robi.
-No no, moja droga to trudne, ale po urodzie wydaje mi się, że jesteś Polką.
-Dobry jesteś - odpowiedziałam.
-Więc widzisz takie jest już życie. Leondre zawsze jest dobry, a Polki zawsze są piękne. To już chyba sprawa oczywista - uśmiechnął się szeroko, a potem dodał - No dobrze, a teraz powiedz mi gdzie masz lekcje.
-Teraz będę miała historię w sali B15.
-Oki, to niedaleko, chodź ze mną - odpowiedział, a kiedy weszliśmy do szkoły dodał - Humanistka?
-Tak, zdecydowanie.
-No widzisz, więc teraz przez Twój nieścisły umysł nie spotkamy się na lekcji. Ja mam fizykę.
-Śmiem twierdzić, że fizyka nie jest zbytni potrzebna do życia. - dodałam.
-Uwierz mi kochana, że data przystąpienia Elżbiety I do tronu jeszcze mi życia nie uratowała.- powiedział Leo, a ja się uśmiechnęłam. Rozmawialiśmy ze sobą do rozpoczęcia lekcji. Potem on poszedł do swojej sali. Kurde znam go przecież od dwudziestu minut, a już mogę powiedzieć, że go bardzo polubiłam. Tak nie zachowuje się ta Nadia, którą znam. Prawdziwa ja nie potrafiłaby w tym wypadku powiedzieć czegoś więcej niż "no" i "tak". Prawdziwa ja uważa i obserwuje ludzi zanim może przyznać, że ich lubi. Jednak coś sprawia, że ten chłopak w dwadzieścia minut zaczął stwarzać "nową mnie". Ale ta nowa ja mi się podoba bardziej niż stara.