Sobota, 26 październik, 16:00 *ponad trzy tygodnie później*
Siedziałam właśnie w swoim pokoju na łóżku, a obok mnie miejsce zajmował Leondre. Powinnam już zacząć szykować się na imprezę, na którą szłam z Nicole i jej nowym chłopakiem - Breckinem. Tak, to ten, o trzy lata starszy chłopak, który organizował to garden party, a później jeszcze inne imprezy. Wcześniej - przyjaciel mojej przyjaciółki, zdobyty dla załatwiania od czasu do czasu fajek dla niej i udziału w najciekawszych imprezach, teraz - chyba między nimi coś zaiskrzyło. Mieliśmy jechać do oddalonego około godzinę drogi miasta, do jakiegoś clubu. Wracając: właśnie powinnam zacząć szykować się na tą imprezę, ale coś mi przeszkadzało. Tym powodem był mój chłopak, który w tej chwili zachowywał się w stosunku do mnie jak nadopiekuńcza niańka.
-Ile razy mam Ci powtarzać - nie chcę żebyś tam szła. - powiedział podirytowany Leo.
-A ile razy ja mam Ci powtarzać, że to jest moje życie i jeśli chcę, mogę sobie iść na tą pieprzoną imprezę. - krzyknęłam.
-Błagam Cię, zrozum. Gdyby nie to, że Breckin ma jakieś kontakty z ochroniarzem, to by Cię nawet nie wpuścili. To jest club od szesnastego roku życia, a tobie brakuje parę miesięcy. A po za tym tam będą ludzie właśnie takiego typu jak Breckin. Wszędzie narkotyki i w ogóle.
-Uważaj, mówisz o chłopaku mojej przyjaciółki. On nie jest ćpunem.
-To może powiesz mi, że jest czysty? Że nic nigdy nie brał?
-Pieprzysz od rzeczy Devries. Przecież będę tam z Nicole, więc..
-Więc co? - przerwał mi - Dobrze wiesz, że ona lubi czasami wypić. Najpierw będzie Cię pilnować, ale po godzinie zapomni, jak masz na imię. A nawet jeśli by nic nie brała to dobrze wiem, że ty stwierdzisz, że tylko jej przeszkadzasz, jak ona cały czas za tobą chodzi i pójdziesz gdzie indziej.
Może jeszcze co innego, jakby tam był Daniel, czy Oliver, ale oni nie mogą. No, a ja wiesz, że nie dam rady chodź bym chciał, ale wiesz jaka jest sytuacja. - Leondre będzie dzisiaj jechał do swojej przyrodniej siostry na jej urodziny.
Postanowiłam przyjąć inną taktykę. Przytuliłam go i powiedziałam:
-Będę uważać. Nic się nie stanie. Wiem, że się martwisz, ale musisz przystopować.
-No dobra. - westchnął - Ale proszę Cię. Uważaj na siebie, nie pij alkoholu, nie bież nic i nie pal. Oni do wszystkiego dodają jakieś gówna. A, i jeśli będziesz coś piła to pilnuj szklanki, nie chodź do łazienki sama i..
-Leondre! - przerwałam mu - Wystarczy. Nic mi się nie stanie. Rozumiem jeszcze Twoje kazanie, gdybyś Ty był taki ostrożny, ale dobrze wiesz, że nie jesteś.
Chłopak odgarnął mi włosy za ucho i powiedział:
-To wszystko przez to, że cholernie się o Ciebie martwię. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie wyobrażam sobie, żeby coś mogło Ci się stać. - powiedział, po czym mnie przytulił.
-No dobrze, chyba rozumiem. - odparłam.
-W takim razie leć i ubierz się w to, w co masz się ubrać. Ja zaczekam.
Poszłam do garderoby i założyłam na siebie ubranie.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.