~24~
Niedziela, 24 styczeń, 9:30
Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po swoim pokoju. Już byłam przekonana, że mam ochotę się z kimś spotkać. Na pewno nie zamierzałam siedzieć sama w domu i to przez tak ładny dzień. Wstałam i poszłam po leżący na biurku telefon i zaczęłam przeglądać kontakty. Devries - nie, spędziłam z nim cały wczorajszy dzień i przedwczorajszy wieczór. Trzeba choć chwilę od siebie odpocząć. Nicole, Sophie, Daniel - nie, jakoś nie mam ochoty. Oliver? Byłoby okej, gdyby nie to, że jest ze swoim ojcem na drugim końcu kraju. Na jakiejś wsi, bez internetu i zasięgu w ramach "terapii odwykowej" od telefonu i macbooka. Moim oczom ukazało się imię "Nick". Nie wiem dlaczego, ale trochę zabolało. Spędziłam z nim przecież całe dwa tygodnie. Widzieliśmy się codziennie po około 10-12 godzin, a on od tego momentu nie dawał znaku życia. No nic. Idziemy dalej. Charlie - okej, to jest dobry pomysł. Zeszłam na dół i przygotowałam sobie śniadanie. Naleśniki z syropem klonowym, które popiłam sokiem. Przeciągnęłam się siedząc na kanapie. O wiele lepiej byłoby, gdyby to Charlie po mnie przyjechał. Nie musiałabym się fatygować żeby pójść na przystanek, czekać na bus, a potem jechać do niego całą godzinę. No ale będę dobrą przyjaciółką i nie będę go wyciągać o tej porze z łóżka, żeby mnie zawiózł. Wróciłam do swojego pokoju, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się.
Wyszłam z domu i udałam się w kierunku przystanku. Następnie wsiadłam do pojazdu. W środku oprócz mnie były może trzy osoby. Ucieszyłam się, bo bardzo nie lubię jak muszę się gnieść z tyloma osobami. Usiadłam na siedzeniu przy oknie i oparłam o nie głowę oglądając widoki. Nagle usłyszałam, że ktoś zajął miejsce obok mnie. Odwróciłam się zdziwiona, bo wydawało mi się to dziwne, że ktoś wybiera miejsce obok drugiej osoby, mimo, że prawie cały bus był pusty. Nagle moim oczom ukazała się znajoma twarz. Wysoko osadzone kości policzkowe, duże brązowe oczy.Uśmiechał się do mnie, pokazując swoje idealnie białe zęby. Tak, to mogła być tylko jedna osoba.
-Cześć Nick. - powiedziałam suchym tonem. Mimo, że się za nim stęskniłam to jednak byłam zła, ze tak mnie olewał przez ten czas.
-Cześć mała. Tęskniłem za tobą.
Przewróciłam oczami.
-W takim razie mogłeś zadzwonić lub chociaż odebrać telefon.
-To było niemożliwe.
-Co chcesz przez to powiedzieć? - zapytałam i popatrzyłam na niego pytającym spojrzeniem.
-Od tego czasu jestem w rozjazdach. Odpoczywam od tej chorej rzeczywistości. Ostatnio byłem we Francji, wcześniej w Belgii i w Holandii. Teraz biorę się za zwiedzanie Szkocji. Zawsze mogę Cię wziąć ze sobą. Po Szkocji planuję Lizbonę. Tak, wiem trochę daleko, ale dam radę. A właśnie wydaje mi się, że ktoś tu chciał pojechać do Portugali?
-Nie, cholera Nick, nie. Tak w ogóle to ty rzuciłeś szkołę? Skąd wziąłeś pieniądze na te podróże?
-Nic mi się nie stało jak skończę szkołę rok lub dwa później. Jeśli chodzi o pieniądze to dużo podróżuję autostopem, a reszta to cóż. Mój ojciec ma dużą firmę, nie zauważył jak zniknęły mu dwie karty kredytowe. A no właśnie. W Szkocji kupuję motor, żeby się szybciej przemieszczać. Może to Cię trochę przekonuje?
-Nie, nie i nie. To jest popieprzony pomysł. Tak w ogóle to pokarz się. - wzięłam jego twarz w swoje dłonie i popatrzyłam mu w oczy - Jesteś na prochach! - stwierdziłam.
-W cale, że nie. - oburzył się.
-Daruj sobie. Cholera, martwię się o Ciebie. Powinieneś wrócić do szkoły i przestać brać to, czym się faszerujesz.