,,Just breathe" + relacja z YSOT

108 11 0
                                    




Piątek, 22 styczeń, 10:00 *miesiąc później*

Moja ręka wykonywała kolejne okrężne ruchy na kartce papieru - to było coś, co zawsze pomagało mi się odstresować, rysowałam długopisem kwiatki. Nie wiem dlaczego akurat rysować i dlaczego akurat kwiatki, ale od małego w stresujących sytuacjach robiłam te małe rysunki. I nie znaczyło to wcale, że miałam zdolności manualne - o nie, to na pewno nie tak. Zawsze rysowałam fatalnie. Taniec, ewentualnie śpiew - to moja bajka. Ale już nie ważne. Dlaczego byłam tak bardzo zdenerwowana? W sumie nie mam pojęcia. Leo jest w trasie od ponad dwóch tygodni i przez ten czas wystarczała mi codzienna rozmowa na skypie. Dlaczego więc teraz, kiedy za dwa dni ma przyjechać tak strasznie mi go brakuje? No nic. Tego nie wie nikt, ale Nicole, siedząca obok mnie chyba za wszelką cenę próbowała to rozgryźć.

-Nadia do cholery! Przecież widzę, że coś jest nie tak. Wcześniej świetnie sobie radziłaś bez niego. Co Ci się stało?

-Fajnie gdybym wiedziała. - odpowiedziałam.

-No ale po prostu za nim tęsknisz, czy jak? - zapytała.

-Mówiłam Ci - nie mam pojęcia! - krzyknęłam trochę za głośno. Cała klasa zawiesiła na mnie wzrok. Nauczycielka, stojąca przy tablicy odezwała się.

-Widzę, że teraz rozgrywa się jakaś dramatyczna akcja, ale nie chcemy żebyś wciągała nas w swoje problemy osobiste.

Przewróciłam oczami. Zobaczyłam Olivera nachylającego się nad naszą ławką.

-A tej co się stało? - powiedział do Nicole.

W tym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. Ludzie zaczęli się pakować i wychodzić z sali.

-Dobra, koniec tego. - zaczęła dziewczyna - Zrywamy się i idziemy do Ciebie. Zrobimy gofry, obejrzymy film. Co ty na to?

-Mi się ten pomysł bardzo podoba. - uprzedził mnie Oliver.

-No niech wam będzie. - stwierdziłam i wszyscy wyszliśmy z sali. Udaliśmy się do głównych drzwi i opuściliśmy budynek.

Kiedy byliśmy już pod moim domem wyjęłam klucze, otworzyłam mieszkanie i weszliśmy do środka. Podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i wyjęłam z niej potrzebne rzeczy.

-Nicole! Oliver! Wy sobie nie myślcie, że będziecie się obijać! - powiedziałam do przyjaciół, którzy już zajęli miejsce na kanapie.

-No już, nie denerwuj się królewno. Przecież wiesz, że jestem znakomitym kucharzem. - powiedział Oliver z łobuzerskim uśmiechem. Podszedł do kuchennego blatu i wbił jajka do miski. Nicole dodała resztę składników, a ja zamieszałam ciasto.

-O ile się nie mylę, to chyba polubiliście Leondre. I to chyba bardzo, a kto wcześniej mówił, ze jest zapatrzonym w siebie dupkiem?

-Na pewno nie ja. - odpowiedział mi Oliver z ironią.

-Taki się wydawał. - zaczęła Nicole - Tego właśnie spodziewałabym się po tak popularnym chłopaku. Pieprzony egoista, i tyle. No ale faktycznie, okazało się, że może też być świetnym przyjacielem. No i chłopakiem, bo ty chyba jesteś z niego zadowolona.

-No jasne, że jest. - przerwał chłopak - Inaczej on musiał by się spotkać ze mną i już nie było by tak zabawnie. - w tym momencie podwinął rękawek koszulki, udając, że pokazuje mięśnie. Obie wybuchłyśmy śmiechem, wiedząc, że Oliver to sama skóra i kości.

-Nie śmiejcie się głupie. - powiedział uderzając nas z łokcia - Zaraz zobaczymy, czy będzie tak śmiesznie jak zostawię was z tym ciastem. Ciekawe która z was zrobi takie pyszne gofry jak ja, bo mi się wydaje, że żadna.

No more pain, no more tears.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz