~11~Sobota, 20 wrzesień, 11:00 *ponad tydzień później*
Zdejmując słuchawki z uszu zapukałam do drzwi. Znajdowałam się pod domem Leondre, bo dzisiaj miał mi przedstawić swojego przyjaciela - Charliego. Przez chwilę stałam w oczekiwaniu, ale później drzwi się otworzyły. Ujrzałam w nich Leo, który był zaspany, miał potargane włosy i był w samych bokserkach. Wyglądał uroczo, ale to nie zmieniało faktu, że byłam na niego zła o to, że się spóźnił.
-Hmm, cześć kochanie. Wiesz, bo mi chyba nie zadzwonił budzik i w ogóle to no.. - zaczął się tłumaczyć.
-Dobra, daruj sobie Devries. Ubieraj się szybko, nie chce mi się czekać.
-Już, już. Obiecuję, będę za pięć minut. - wbiegł na schody i szybko krzyknął - W lodówce jest woda, napij się. Albo cokolwiek sobie wyjmij. Przepraszam, ale jak widzisz nie mam kiedy Cię obsłużyć.
-Romantyk. - rzuciłam z sarkazmem. Wyjęłam wodę i napiłam się łyka. Wyjęłam też obwarzanka dla Leo, żeby potem przez całą drogę nie marudził, że jest głodny. Następnie zobaczyłam, że chłopak już zbiega ze schodów. Odruchowo zerknęłam na zegarek w telefonie i powiedziałam:
-Cztery minuty. Nowy rekord?
-Chyba tak. - odpowiedział i pocałował mnie w usta na przywitanie, po czym dodał - Pięknie wyglądasz, ale nie musiałaś się tak stroić dla Charlsa. - uśmiechnął się łobuzersko.
-No wiesz, a co jeśli Twój przyjaciel byłby fajniejszy od Ciebie?
-Nie śmieszne. - odparł chłopak, udając, że jest na mnie obrażony.
-A tak serio, to na prawdę myślisz, że jest dobrze? Przejmuje się trochę, bo chce żeby mnie polubił. To przecież Twój najlepszy przyjaciel.
-Spokojnie, znam go. Wiem, że się polubicie.
-Stresuję się. Nie lubię poznawać nowych ludzi. - powiedziałam, a Leondre przytulił mnie i pocałował w czoło.
-Ej, no nie masz czym się martwić. Chodź, idziemy.
Wyszliśmy z domu i poszliśmy na przystanek. Po chwili wsiedliśmy do autobusu i czekała nas ponad godzinna podróż do miasta, w którym Charlie chodził do college. Po tym czasie wysiedliśmy na odpowiednim przystanku.
-Jesteśmy nawet przed czasem. Chodź, przejdziemy się po mieście. - powiedział Leo.
Doszliśmy do jakiegoś parku. Był ładny, poszliśmy na lody, mimo, że u Charliego też mieliśmy jeść. Przespacerowaliśmy się między uliczkami i dotarliśmy do jakiegoś sklepu.
-Idziemy coś kupić? - zapytał się chłopak.
-Idź, ja tu zostanę, nie mam ochoty na chodzenie po sklepach.
-To ja też zostanę. - odpowiedział.
-Leondre, nie wygłupiaj się. Leć i coś kup, ja sobie posiedzę na ławce. - chłopak nadal nie do końca pewny wszedł do sklepu. Ja zdecydowałam się iść w stronę alejki, gdy nagle zobaczyłam płaczącą dziewczynę, która siedziała skulona na ławce. Postanowiłam zareagować i zapytałam:
-Co się stało? ona spojrzała na mnie niebieskimi oczami, które były całe czerwone od płaczu. Miała blond włosy i dałabym jej jakieś szesnaście - siedemnaście lat.
-Super pomysł, żebym opowiadała obcej osobie swoją życiową historię. - odpowiedziała. Rozumiałam ją i sama nie wiedziałam, czego się spodziewałam zadając to pytanie. Ale mimo wszystko czułam potrzebę, by chociaż spróbować jej trochę pomóc.