Rozdział 27

16.5K 844 96
                                    

Jak to możliwe, że jedna wiadomość wszystko rujnuje? Zastanawiając się nad przebiegiem mojego życia, trudno zauważyć jakiekolwiek pozytywy. Przyciągam same nieszczęścia. Czasami nie wiem dlaczego to spotyka akurat mnie. Może przez to, że jestem zbędnym balastem? Zamykam oczy, by oswoić się z tym co się dowiedziałam. Moim ojcem? Jak on może siebie tak nazywać? Czy ojciec przetrzymywałby i bił swoją córkę?

W tym momencie czułam się taka... taka pusta, wypruta z jakichkolwiek uczuć. Spoglądając na niego, czułam wstręt. Ostatkami sił podniosłam się z podłogi, podparłam się ściany by utrzymać równowagę

- Nigdy, nie waż się nazywać moim ojcem - włożyłam w te słowa tyle jadu i nienawiści na ile było to możliwe - Nie zasługujesz na najmniejszy szacunek z mojej strony, nawet na jedno spojrzenie. Jesteś tchórzem - potok słów, który się ze mnie wydobył, spowodował, że poczułam się w jakimś stopniu lżejsza. Dłonie zacisnęły mu się w pięści, ale teraz to się nie liczyło - Nie masz prawa wchodzić w moje życie z buciorami. Nic dla mnie nie znaczysz - poczułam pieczenie na policzku, następnie cios w brzuch, zgięłam się w pół sycząc z bólu

- I jak się czujesz podła dziwko? - uderzył mnie kilkakrotnie w brzuch. Leżałam na ziemi, nawet nie będąc w stanie się obronić. Łzy nie przynosiły żadnej ulgi, ból który czułam stawał się nie do zniesienia - Nadal jesteś taka odważna? Jeszcze chcesz coś powiedzieć? - jego parszywy śmiech przedzierał się przez mój płacz

Nie miałam siły na cokolwiek, mimo że chciałam mu wykrzyczeć wszystko co miałam do powiedzenia. Po chwili wyszedł zostawiając mnie na pastwę losu. Przyłożyłam dłoń do brzucha, lecz najmniejszy dotyk powodował ból. Pragnęłam zamknąć oczy i pomyśleć, że to wszystko jeden wielki sen, z którego się niedługo obudzę. Jednak moje życie to nie bajka by wszystko działo się tak jak ja chcę. Przyzwyczaiłam się do tego, że nie zasługuję nawet na odrobinę szczęścia. 

Drzwi ponownie zaskrzypiały czyli znowu przyszedł "mój ojciec". Nie miałam zamiaru obdarzyć go nawet najmniejszym spojrzeniem. Słyszałam tylko jakieś szmery. Po chwili poczułam szarpnięcie za ramię. Syknęłam z bólu, bo brzuch dawał o sobie znać. Posadził mnie na krześle i przywiązał grubą liną moje nogi

- Teraz grzecznie posłuchasz tatusia - splunęłam mu na twarz, bo nie zamierzałam go słuchać. Momentalnie uderzył mnie w twarz. Z ust musiała sączyć mi się krew, bo poczułam jej metaliczny posmak - Jeszcze raz zrobisz coś takiego, to skończę z Tobą szybciej niż zamierzałem - przywiązał moje ręce z tyłu do oparcia, a usta zakleił taśmą - Zostaniesz tu sama, bo jadę na zwiady. Jeśli spróbujesz uciec, to znajdę Cię i zabiję - spojrzał na mnie ostatni raz i wyszedł

Ciekawe jak mam stąd uciec skoro jestem przywiązana. Rozejrzałam się dookoła, lecz nie było tu nic co pozwoliłoby mi pomóc stąd uciec. Sfrustrowana poddałam się bez walki. Bezradność w której się znalazłam, stała się nie do pokonania. Zmęczona zamknęłam oczy. Pulsujący ból brzucha coraz bardziej się nasilał. Czułam się jakby ktoś rozrywał mnie od środka. Coraz trudniej mi się oddychało, powietrze stało się jakby cięższe. W głowie kręciło mi się od natłoku wrażeń, a przed oczami pojawiły się mroczki. 

Jedyne co pamiętam, to jak bezwładnie opadłam na ziemię, uderzając głową o zimną podłogę.


***Gabriel***

Nie mogłem spokojnie usiedzieć w miejscu. Nie mogłem spokojnie siedzieć, kiedy Nicole jest w niebezpieczeństwie. Chodziłem w tę i we wtę, myśląc gdzie ją mogę znaleźć. A jeśli moje przypuszczenia okażą się prawdziwe i jest w tej fabryce? A co jeśli się spóźnię i nie zobaczę jej żywej? Od razu wyrzucam tę myśl z głowy. Muszę wziąć się w garść. Spoglądam na Chrisa i Tony'ego, którzy siedzą jak na szpilkach. Byłem coraz bardziej zdenerwowany

- Jadę tam - nie wytrzymam tej bezczynności, zacząłem się ubierać, nie patrząc co oni robią

- Nie możesz robić tak pochopnych kroków - zamarłem

- Pochopnych kroków? Czy Ty siebie słyszysz? - warknąłem na Chrisa, nie wierząc, że powiedział to mój przyjaciel - Nicole jest w niebezpieczeństwie, a ja nie będę siedział bezczynnie - założyłem kurtkę, tak samo jak Tony, który nie wahał się ani chwili

- Nie o to mi chodziło, tylko nie wiesz do czego ten psychol jest zdolny - w tym momencie miałem to w poważaniu, liczy się tylko Nicole

- Mam czekać aż jej coś zrobi? Jeśli ktoś ma zginąć to będę to ja - odparłem stanowczo, Chris nerwowo zacisnął szczękę, jednak po chwili zaczął się ubierać

Szybko wyszedłem z domu, żwawym krokiem ruszyłem do samochodu. Po chwili jechaliśmy w stronę fabryki. Pędziłem jak na złamanie karku. Nie obchodziło mnie ile dostanę mandatów czy czegokolwiek, ważna jest Nicole

- Zwolnij, nie pomożesz Nicole ginąc w wypadku - zacisnąłem dłonie na kierownicy, mimowolnie jednak posłuchałem Tony'ego i zwolniłem 

W środku trząsłem się z wściekłości jak i ze strachu o Nicole. Nie mogę stracić osoby, którą kocham. Czasami czuję się jak nieudacznik, nie potrafiąc zdobyć dziewczyny na której mi zależy. Jednak nie to jest teraz najważniejsze. Podjeżdżając pod fabrykę, serce podchodziło mi do gardła. Zaparkowałem trochę dalej by nie rzucać się w oczy. Oddychałem głęboko, próbując się w miarę uspokoić

- Co teraz? - spojrzałem na Chrisa, sam nie wiedząc co zrobić, wzruszyłem ramionami szukając w głowie jak to rozplanować

- Patrzcie - spojrzałem w stronę fabryki z której wyszedł starszy mężczyzna

Ręce same zacisnęły mi się w pięści. Wsiadł do furgonetki i po chwili jechał w naszą stronę. Wszyscy trzej skuliliśmy się na siedzeniach. Kiedy przejeżdżał obok nas, miałem ochotę go zabić, nie wiedząc nawet czy to on porwał Nicole. Szybko poprawiłem się na siedzeniu, spoglądając w lusterko czy odjechał. Kiedy zniknął za zakrętem, wybiegłem z samochodu

- Czekaj idioto - zatrzymałem się  - Działamy razem więc co uciekasz - parsknąłem śmiechem, nawet w takim momencie Chris potrafi mnie zarówno wkurzyć jak i rozśmieszyć

- To rusz te swoje dupsko, a nie sterczysz jak widły w gnoju - warknąłem, po czym podbiegłem pod fabrykę. Zatrzymałem się pod drzwiami, rozglądając się po bokach. Nacisnąłem na klamkę, jednak drzwi nawet nie drgnęły. Wkurzony uderzyłem barkiem w drzwi, mając nadzieję że to coś pomoże

- Gabe, tutaj - spojrzałem na Chrisa, który już biegł dalej. Pobiegłem za nim, modląc się że coś znalazł. Serce waliło mi jak szalone. Podbiegliśmy do jakiegoś tylnego wyjścia, które było otwarte. Będąc w środku, nie wiedziałem w którą stronę ruszyć. Był to tak ogromny obiekt, że szukanie Nicole zajmie ponad pół godziny

- Teraz się rozdzielimy, Chris przeszukasz parter, Tony pierwsze piętro, a ja pójdę do piwnicy - każdy z nas rozbiegł się w inną stronę.

Docierając do piwnicy, modliłem się by była tu Nicole. Na ciele pojawiła mi się gęsia skórka, bo idąc coraz dalej było bardziej zimno. Otwierałem kolejno drzwi. Za każdymi drzwiami nie było nic co na dłuższą metę przykułoby moją uwagę. 

- Nicole - tak jak się spodziewałem odpowiedziała mi cisza

Podchodząc do drzwi na końcu korytarza, czułem coraz większy niepokój. Czułem, że zaraz zobaczę coś co wyryje się na zawsze w mojej pamięci. Nacisnąłem na klamkę i nic. Nawet drzwi nie ruszyły. Tak jak poprzednio uderzyłem w nie barkiem, tylko, że tym razem drzwi lekko drgnęły. Pełen nadziei uderzyłem ponownie i jeszcze kilka razy. Kiedy wyważyłem wreszcie drzwi, cała chęć znalezienia się tutaj wypłynęła ze mnie jak powietrze z balona...


Przepraszam, że tak późno dodaję i tak krótki rozdział jednak moja wena chwilowo wyparowała. Następnym razem postaram się o dłuższy rozdział ;)

Czekam na komentarze ;D

Anonimka18 ;*

Bad boy and nice girlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz