Rozdział 30

410 17 0
                                    

-Fuck...-właśnie odebrałam Harrego z komisariatu, przesiedział tu całą noc dopóki nie wpłaciłam za niego kaucji. W sumie Trevor mi pomógł, nie mogłam poprosić rodziców, nie mogli się dowiedzieć o takiej sytuacji, rodzice Harrego tym bardziej. Wracaliśmy pieszo do domu.
-Harry uspokój się- próbowałam załagodzić tą sytuacje ale Styles mnie wogóle nie słuchał.
-Kurwa, co oni tam robili! Skąd oni się dowiedzieli?-spojrzał na mnie, choć zadał raczej pytanie retoryczne a ja domyślałam się, jak to się stało. Swój wzrok skierowałem na jadące auta po ulicy, co mnie chyba zdradziło.
-Lottie? Czy ty coś o tym wiesz?-.
-Nie mam 100% pewności pewnie mi się tylko wydaję. Co ja gadam napewno, nic nie wiem-.
-Ej jesteśmy razem to chyba sobie ufamy? To powiedz mi a nie ukrywasz!-.
-Nie krzycz... Rozumiem, że jesteś zły ale ja tu nie zawiniłam, więc nie wyżywaj się na mnie!-.
Wziął gleboki wdech- masz rację przepraszam... Proszę powiedz mi-.
Westchnełam- Dobra ale proszę cię, że jak ci powiem i dopóki nie sprawdzę czy to prawda to ty z tym nic nie zrobisz-. Kiwnał na znak, że się zgadza.
-Jak zacząłeś sie bić, a ja byłam bezradna poszłam szukac kogoś znajomego, żeby mi pomógł, widziałam jak Sophie stała wraz Zaciem, stali w pewnej odległości. Na jej twarzy widziałam współczucie a jego nie widziałam...-.
-Ja byłem po jej stronie ale teraz... Kurwa-kopnął z tej furii jakiś kamień- idę do Tomlinsonów, ona musi z nim zerwać! Chłopaki od razu tak mówili! Broniłem ją!-.
-Co? Obiecałeś!- puścił moją dłoń.
-Cześć-.
-Co? Kurwa Styles! Jak do niej pójdziesz i tak jej powiesz! To...- w moich kącikach w oczach pojawiły się łzy. Tu chodzi o moją przyjaciółkę! Nie wiem co sie stało, ale wiem, że ona tego nie chciała!- A on ją bezpodstawinie ocenia!- To nie masz co do mnie wracać!-.
-Co? Tu chodzi o drużynę Lottie! Ale co ty możesz o tym wiedzieć-.
-Słucham? Co masz na myśli?-. Kłóciliśmy się na środku chodnika, ludzie patrzyli na nas dziwnie, omijali nas szerokim łukiem.
-Kurwa! Broniłem cię wczoraj! Obraził Cię! Ten pierdolony kutas z Newton!!! Nie ma prawa! A jakby Sophie nie powiedziała im o tym to by nic takiego nie miało miejsca!-.
-Wiesz co! Chyba nie mamy o czym rozmawiać. Przecież ja nie mam pojęcia co to przyjaźń, przecież jestem egoistką i suką! Masz rację! Wcale nie bronię teraz mojej przyjaciółki! Nie mamy o czym rozmawiać! Tylko oddaj Trevorowi hajs za kaucję! Cześć!- odwróciłam się na pięcie i jak najszybciej udałam sie na przystanek. Nie hamowałam swoich łez. Nie poznawałam go, zachowywał się jak nie on. Rozumiem drużyna i w ogóle, ale tu chodzi o przyjaźń! Przyrzekłysmy sobie z Soph, że nigdy chłopak nie będzie ważniejszy od przyjaźni! Akurat jechał autobus, który zawiezie mnie do dziewczyny. Musimy sobie wszystko wyjaśnić.

Stoję przed drzwiami Tomlinsonów, już chciałam zadzwonić ale usłyszałam krzyki. Przysłuchiwałam się, lecz oprócz wiązki przekleństw nie mogłam nic zrozumieć, gdy usłyszałam dźwięk stłuczonego zapewne jakiegoś talerza czy coś, postanowiłam bez oznajmienia wejść poprostu do środka.
W kuchni znajdowało się rodzeństwo,  Louis chodził w kółko, a Soph klęczała z zmiotką i szufelką w ręku zmiatając resztki szkła. Była cała zapłakana.
-Musisz z nim zerwać, takie akcje będą sie powtarzać!!! Po co im o tym mówiłaś! Jesteś jakaś nienormalna!-.
-Louis! Ale to przypadkiem wyszło! Powiedziałam Zacowi, byliśmy na pizzy we dwójkę i uszłyszeli to jego koledzy, którzy też tam byli!- płakała.
-Louis! O co tobie chodzi? To nie jej wina!- krzyknęłam, obydwoje na mnie spojrzeli, dziewczyna od razu wstała i podbiegła do mnie przytulając się.
Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Kurwa kto jeszcze- powiedział Lou. Po chwili uslyszałyśmy Zaca- wpuść mnie do niej!-.
-Ty pieprzony gnojku! Masz czelność tu przychodzić?-.
-Kurwa zrozum, że to nie nasza wina!-.
- Wiesz co! Nasze drużyny od pokoleń są rywalami ale my nie robimy wam świnst. Rozwaliliscie impreze! Zrobiliście rozpierdol w barze, zniszczyliście sprzęt Zayna a do tego Styles wylądował w pierdlu!-. Louis przyparł do ściany chłopaka.
-Louis! Puść go!-.
-Louis wiem, kurwa że nie powinienem im mówić o tej imprezie ale no kurde no sorry no!-.
W tej chwili do domu wtargnął Harry, to wszystko działo sie szybko, tylko stałam  sparaliżowana i patrzyłam na to co się dzieję.
-Co kurwa? Przed chwilą Sophie powiedziała, że przez przypadek to usłyszeli!-.
Soph spuściła wzrok, Lou puścił Zaca.
-Okłamałaś mnie-.
Ona podbiegła do Zaca i wtuliła się w niego- bo go kocham! Ale skąd ty mozesz o tym wiedzieć co to znaczy! Ty tylko pieperzysz dziewczyny! Nie wiesz co to znaczy!!!-.
-Wiesz co! Super!- powiedział Lou i skierował sie do wyjścia i trzasnął drzwiami. Harry poszedł za nim, jednak nasze spojrzenia się spotkały. Nic nie mówiąc wyszedł za przyjacielem.
Nie wierze, nagle przez jakąś sytuację,  na którą nie mieliśmy wpływu, zerwaliśmy. Do tego jest to jakaś idiotyczna sprawa, szczeniackie zachowanie rywalizujących drużyn.
Ja pierdole...
-Przepraszam Sophie... To moja wina- trzymał ja mocno w swoich ramionach i pocałował czule w czoło. Widać, że się kochają. Szkoda mi ich. To trochę jak w Romeo i Julia... Serio wszystko jest takie popierzone...
Jak to mawiał Curt Cobain "Nikt nie umiera bez utraty dziewictwa... Życie pierdoli nas wszystkich".

-Lottie? mogę zatrzymać sie u ciebie? Nie mogę tu zostać...-.
-Tak jasne, to chodź pójdziemy sie spakować-.
-Ja pojadę już, spróbuję pogadać z chłopakami... Choć wątpię, że to coś da...Cześć- pocałował czule swoją dziewczynę i wyszedł.

Just A Dirtbag BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz