Rozdział 4

3.2K 237 26
                                    

Od dziecka uczono mnie najmniejszych szczegółów życia dobrze wychowanej kobiety. Musiałam być wyprostowana i stawiać każdy krok z rozwagą. Kulturalne powitanie na bankietach miałam już wyuczone w wieku pięciu lat. Powtarzano mi by w grupowych dyskusjach nie udzielać się aż do odpowiedniego momentu, a jeśli już chciałam otworzyć usta musiały z nich wypłynąć doskonale przemyślane słowa.

Olivier również znał każdą zasadę, jednak rodzice nie uczepili się go tak bardzo bo był młodszy. Oczywiście nie mógł przynosić wstydu rodzinie, więc dbali o jego wykształcenie i postawę. Oboje byliśmy ze sobą blisko, ja dbałam o niego, a on o mnie. Często zachowywaliśmy się jak przyjaciele, choć kłóciliśmy się tak jak każde rodzeństwo.

Nie byliśmy natomiast doskonali, tak jak zdawały się być dzieciaki wspólników taty. Milczące, zdystansowane, nie mające własnego zdania.

Oliver był tym luźnym chłopakiem, który niedawno skończył osiemnaście lat. Nie lubił garniturów i przylizanych fryzur. Zdawało się, że marzył o wyjeździe i życiu gdzieś, gdzie nie brakowałoby słońca, kobiet i piwa. Lubił żartować ze wszystkiego i jeść tak, jakby jego żołądek nie miał dna. Czasami zachowywał się jak dziecko, jednak taki był jego urok.

Ja natomiast uwielbiałam długie sukienki, które musiałam nosić i ciężką biżuterię. Byłam wdzięczna losowi za to, jak wygląda moje życie, nic mnie nie ograniczało. Mimo męczących zakazów i rozkazów codzienność nie była szara, a wręcz przeciwnie. Noszone przeze mnie nazwisko, Lennox, było znane w całym stanie, a ludzie niekiedy witali się ze mną przesyłając pozdrowienia dla ojca. To było życie stworzone dla mnie.

Jednak po dwudziestu latach uczenia mnie i upewniania się, że będę przygotowana na każdą sytuację nikt nie przewidział tego co działo się w ostatnich dniach. Nigdy nie miałam lekcji pod tytułem Co zrobić gdy złodziej o umyśle geniusza wtargnie do twojego życia. Nikt nigdy nie przestrzegał mnie przed złymi chłopcami, którzy łamią serca, a co dopiero przed fałszerzami, którzy zawsze są krok dalej od ciebie.

Długo myślałam o niebieskiej karteczce, która jakimś sposobem znalazła się w kieszeni moich spodni. Byłam natomiast dumna z siebie ponieważ nie otworzyłam jej, nie przeczytałam zapisanego tam adresu. Zwitek papieru wylądował w mojej torbie przygnieciony innymi rzeczami.

Tego dnia byłam umówiona na zakupy z Ruby, a Oliver jak zwykle w takie dni stwierdził, że dotrzyma nam towarzystwa. Choć nigdy tego nie przyznał od dawna podkochiwał się w mojej przyjaciółce. Jack, jej chłopak zapewne to dostrzegł, ponieważ między nim i Olivierem zawsze dochodziło do sprzeczek. Cieszyłam się ze szczęścia w związku Ruby, jednak spotykanie się z jej chłopakiem i moim bratem w tym samym czasie nie wchodziło w grę.

- Macie zamiar latać do każdego sklepu? - spytał Oliver, kiedy siedzieliśmy w aucie prowadzonym przez kierowce wynajętego na nasze potrzeby.

- Nikt nie każe ci jechać. - mruknęłam, nieustannie powracając myślami to Harry'ego i jego pewności siebie.

- Cóż, nie będzie mi to przeszkadzać. - uśmiechnął się głupkowato. - Gdybyście chciały zahaczyć o sklep bieliźniany to...

- Naprawdę nie chcę wysłuchiwać twoich perwersyjnych myśli na temat Ruby. - powiedziałam strzelając mu zirytowane spojrzenie.

- Nie wiem o co ci chodzi.

Spojrzałam na zegarek i dostrzegłam, że dochodziła trzynasta. Zaczęłam zastanawiać się, czy brunet będzie czekał za trzy godziny pod nieznanym mi adresem. Jednak powtarzałam w głowie, że nie jestem naiwna, tylko dobrze wychowana. Nie miałam zamiaru się z nim spotkać.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now