No i jest! Pojawił się w końcu, mam nadzieję, że się cieszycie :D Rozdział dłuższy od tych, które z reguły pisałam i mam wrażenie, że w niektórych momentach trochę pogmatwany. Dajcie znać, co sądzicie! ♥
Ostatni tydzień prze świętami, jak się z tym czujecie? Jakie plany?
Ściskam i miłego czytania! x
Drugi dzień pobytu na Bahamach mijał leniwie i pogodnie. Przez otwarte okna w całym domu czuć było zapach oceanu. Wszystkie firanki unosiły się na wietrze, wydając ciche dźwięki wymieszane z szumiącym odgłosem fal. Pomimo wysokiej temperatury, tworzący się w domu przeciąg sprawiał, że siedzenie w środku było bardzo przyjemne. Zdążyłam już przyzwyczaić się do nowego klimatu i aż dziwnie robiło mi się na myśl o Nowojorskim śniegu.
Kiedy udało mi się wyswobodzić z objęć wciąż śpiącego Harry'ego, zdziwiona dostrzegłam na oparciu krzesła nasze wczorajsze ubrania. Zostawiliśmy je na plaży, a brunet najwyraźniej wstając nad ranem wrócił po nie. Malowanie nie było jedynym czym zajmował się, gdy normalni ludzie powinni spać. Narzucając na siebie białą sukienkę, tą samą, którą miałam na sobie wczoraj, zaczęłam zastanawiać się, czy jego nocne pobudki są czymś monotonicznym. Może zwyczajnie nie lubi spać w towarzystwie i przez nadnormalną sytuację nie mógł spać? A może po prostu dowodzi ten fakt, że on też jest człowiekiem. Biorąc pod uwagę ile dzieje się w jego życiu, nad iloma rzeczami musi myśleć by wciąż móc nazwać się wolnym człowiekiem, nie byłabym zdziwiona, gdyby to nerwy okradały go ze snu.
Schodząc na dół, najciszej jak potrafiłam, odczułam głód. Wczorajszego wieczora koniec końców nie zjedliśmy konkretnej kolacji, tylko owoce, które nie były zbyt sycące. Liczyłam na to, że Harry nie kłamał mówiąc o pełnej lodówce.
Schody skrzypiały pod moimi nogami, a ja mimo wielkiego wysiłku nie umiałam tego ograniczyć. Trzy ostatnie postanowiłam więc przeskoczyć, co uczyniłam z gracją baletnicy.
Nim udałam się do kuchni, moja ciekawska natura kazała mi zaglądnąć do pokoiku w którym kilka godzin wcześniej przyłapałam Harry'ego. Chciałam ujrzeć to pomieszczenie w świetle dziennym, zobaczyć narzędzia i każdy najmniejszy dowód na wysiłek bruneta. A przede wszystkim jego dzieło.
Ku mojemu zawiedzeniu, drzwi były zamknięte na klucz i nie było opcji, żebym w tamtym momencie się tam dostała. Pomyślałam, że musi być powód, dla którego Harry ukrył to miejsce i chciałam to uszanować.
Rozgościłam się więc w kuchni, gdzie przewiew był największy i zaczęłam przygotowywać śniadanie. Podczas gdy jajka i grzanki opiekały się powoli, ja mogłam swobodnie zagłębić się w przemyśleniach. Pudełko z farbami, które miało mi pomóc w sfałszowaniu obrazu, wciąż tkwiło pod moim łóżkiem w Nowym Jorku. Harry od dawna nie wspominał o nim, co jeszcze bardziej przekonywało mnie w fakcie, że cała próba wmówienia mi, ze potrzebuje mojej pomocy była jedynie chwilowym wymysłem. Mającym na celu zaciekawić mnie i zbliżyć do jego osoby.
Gdzieś w głębi mojej duszy zakochanej w sztuce odczuwałam chęć spróbowania fałszerstwa. Oczywiście, nie takiej jaką podjęłam kiedyś przy Harrym. Odczuwałam podniecenie na myśl o studiowaniu obrazu i staraniu skopiowania wielkiego artysty. Jednak wiedziałam, że nie przyjdzie mi to łatwo, a nie chciałam by zamieniło się to w syzyfową pracę.
Tak, gdzieś w głębi mojej duszy zakochanej w sztuce marzyłam, by Harry nauczył mnie jak najwięcej o tym cudownym akcie podrabiania czyichś ruchów dłoni, uczuć i wizji.
YOU ARE READING
Fenomen - Harry Styles Fanfiction
Fanfiction❝Bogaci ludzie dzielą się na dwa typy. Na tych, którzy niczego więcej nie potrzebują i na tych, którzy wciąż chcą zdobywać.❞ © Yokita; 2016