Rozdział 15

1.9K 174 11
                                    

Opowieść Harry'ego nie była długa, jednak z pewnością wypełniona szczegółami. Rozjaśniła ona lekko moje myśli, choć wciąż w głowie mieszały mi się pytania bez odpowiedzi. Jednak wiedziałam, że tego wieczoru nie wyciągnę z niego nic więcej, tak naprawdę nawet tego nie chciałam. Skupiłam się na jego nastoletnim obrazie, próbując wyobrazić sobie bruneta w bordowym swetrze z przylizanymi włosami. Nie mogłam powstrzymać szyderczego śmiechu, gdy mi o tym wspomniał.

Nie mogło do mnie również dotrzeć, że kiedy on uciekł z domu, ja miałam zaledwie trzynaście lat. Poczułam się dość dziwnie, kiedy nasza rozmowa zeszła na temat mojego wieku.

Mimo, że podał mi twarde powody, dla których zostawił swoją rodzinę, nie umiałam go zrozumieć. Byłam też pewna, że nigdy nie będę w stanie. Harry uciekł przed czymś, co ja doceniam.

Rozmawialiśmy na tyle długo, by we dwójkę wypić całe piwo z ich lodówki. Mój telefon padł około godziny dwunastej w nocy, jednak powstrzymałam swoje zmartwienia. Byłam w końcu dorosła i miałam nadzieję, że rodzice będą mieli to na uwadze, gdy zobaczą, że nie ma mnie w domu.

Większą część nocy spędziliśmy na kanapie, mówiliśmy na zamianę. Sprytnie omijałam temat jego przeszłości, by nie dawać mu powodu do nazwania mnie wścibską po raz drugi.

– Musisz mnie odwieźć. – mruknęłam, orientując się, że dochodzi druga.

Harry spojrzał na mnie rozbawiony.

– Piłem, więc najwyraźniej będziesz musiała zostać dłużej.

Przyglądnęłam się mu uważnie, rozważając za i przeciw sprzeczania się z nim. Jeśli te butelki piwa nie zadziałały szczególnie na mnie, to tym bardziej nie na niego.

– Panie Styles, od kiedy łamanie zasad jest dla pana problemem? – powiedziałam wyniośle, z leniwym uśmiechem.

Tym właśnie sposobem znalazłam się w jego aucie, będąc w drodze do domu. Czując przyjemne, ciepłe powietrze skierowane na moje nogi, niemal usnęłam. Dotarliśmy na miejsce bardzo szybko, choć może przespałam część drogi, a ku mojemu przerażeniu okna na naszym piętrze w budynku były rozświetlone. Rodzice już dawno powinni spać. Harry chyba zrozumiał o co chodzi, ponieważ spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.

– Zawsze możesz nocować u mnie. – powiedział, a ja spojrzałam na niego i wywróciłam oczami.

– Wychodziłam cało z gorszych rzeczy. – mruknęłam, biorąc głęboki wdech i otwierając drzwiczki samochodu. – Dzięki za podwózkę.

Harry kiwnął głową, schylając się lekko, by w pełni widzieć moją twarz.

– Kiedy spotkaliśmy się na przyjęciu u Howarda Greena, nie miałem okazji z tobą zatańczyć. – powiedział, a ja powróciłam pamięcią do tamtego wieczoru. Wtedy wszystko zaczęło się sypać. – Pod koniec tego tygodnia, nadarzy się okazja. – wzruszył ramionami, a ja zmarszczyłam brwi.

– Masz na myśli Terrace on the Park?

Harry uśmiechnął się pod nosem, po czym pokiwał głową. Terrace był jednym z najbardziej znanych budynków w Nowym Jorku. Znajdował się nad parkiem, który sam w sobie był niewiarygodnie piękny. Był to budynek służący do wystawnych przyjęć, wesel czy bankietów. Z różnych okazji odbywały się tam bale, prowadzone przez różnych reprezentantów. Za kilka dni miał odbyć się bal z okazji urodziny syna Oswaldów. Państwo Oswald byli gośćmi podczas kolacji dziękczynnej i są to cudowni ludzie. Jednak ich syn jest całkowitym przeciwieństwem swojego ojca, choć również okrągły z wyglądu, to rozpuszczony do granic możliwości.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now