Rozdział 10

1.9K 212 27
                                    




Rozdział dedykuję osobie, której chciałabym z osobna podziękować za komentarz.
Dziękuję lugerun! x

Dni po Święcie Dziękczynienia mijały szybko. Im bliżej Bożego Narodzenia, tym mniej czasu zostawało do wyjazdu Percy'ego. We dwójkę spędzaliśmy te dni tak, jak robiliśmy to zawsze, jednak tym razem z duża ilością cmoknięć w usta. Szansa, o którą prosił szybko zamieniła się w coś na kształt wczesnego związku, a ja zaczynałam uświadamiać sobie, dlaczego przez ten cały czas z nikim się nie spotykałam.

Percy był uroczy, tak jak zawsze. Olśniewał uśmiechem, a jego dobre maniery były czymś, nad czym każdy wzdychał, kiwając głowę. Nie był dla mnie zły, a wręcz przeciwnie. Zaczął dbać o mnie tak bardzo, że czasem czułam się jak dziecko. To właśnie dlatego omijałam stałe związki, ponieważ przywiązanie jakie wyobrażali sobie niektórzy mężczyźni, było dla mnie uwiązaniem. Chcieli nosić za ciebie każdą rzecz, a większość czasu spędzali na pytaniu, czy przypadkiem nie jest ci niewygodnie. Byli jak dzieci, które nie umiały rozstać się z matką na dłużej niż kilka godzin.

Tak, Percy był uroczy, jednak należał do typu mężczyzn, których unikałam na randkach. Nigdy wcześniej tego nie zauważyłam, będąc zbyt zajętą naszą przyjaźnią. W dniu jego wyjazdu umówiłam się z Ruby, od świątecznej kolacji nie miałyśmy okazji porozmawiać w cztery oczy.

Rankiem oboje z Percym znaleźliśmy się na lotnisku. Tego dnia na dworze panował wyjątkowy mróz. Miałam na sobie czarny płaszcz i bordową czapkę z pomponem, a szyję owinęłam szczelnie czerwonym szalikiem. Percy co chwila ze śmiechem komentował sposób w jaki końcówka mojej czapki podskakiwała.

– Nigdy wcześniej cię w niej nie widziałem. – powiedział, ugniatając wełnianą kuleczkę na mojej czapce, jakby był kotem ze swoją ulubioną zabawką.

– Nie lubię czapek. – wzruszyłam ramionami, a on kiwnął głową.

Miał ze sobą tylko jedną walizkę, którą ciągnął na kółkach za sobą.

– Tak czy siak do twarzy ci w niej. – uśmiechnął się i oboje przystanęliśmy niedaleko kolejki prowadzącej do odprawy.

Percy miał ponownie wrócić do Nowego Jorku na moje urodziny, czyli za niecałe trzy miesiące. Obiecałam mu, że do tej pory przemyślę relację między nami i dam mu znać, czy chcę wiązać się na stałe. Czułam się trochę tak, jakbym załatwiała sprawę w urzędzie, ma pani dwa i pół miesiąca na podjęcie decyzji.

– Więc... – zaczął, sprawdzając długość kolejki. – Na mnie już czas.

Uśmiechnęłam się lekko, po czym zbliżyłam się, przytulając go. Nie ważne jak sprawy się miały, wciąż był moim przyjacielem za którym z pewnością będę tęskniła.

– Trzymaj się i dzwoń raz na jakiś czas. – powiedziałam srogim tonem i oboje się zaśmialiśmy. Wciąż trzymał mnie w ramionach, gdy pochylił się by pocałować mnie na pożegnanie.

– Dziękuję za te ostatnie dni. – powiedział jeszcze, po czym odwrócił się i ruszył do odprawy. Stałam chwilę i wpatrywałam się w jego plecy, aż z westchnieniem ruszyłam do wyjścia z lotniska. Złapałam taksówkę, do których już powoli się przyzwyczajałam i od razu skierowałam się na miejsce spotkania z Ruby. Była to niewielka kawiarnia, w której zamówiłam dwie kawy na wynos. Na przyjaciółkę nie czekałam długo, a gdy się pojawiła wręczyłam jej papierowe opakowanie z napojem i spacerem ruszyłyśmy przed siebie.

– No więc wyjaśnij mi, co cię podkusiło? – sapnęła, patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami. – Wiedziałaś, że Percy patrzy na ciebie inaczej niż ty na niego, a mimo to... Dlaczego?

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now