Rozdział 9

2.4K 204 21
                                    

                  

W Nowym Jorku spadł śnieg, choć zdarza się to rzadko. Zazwyczaj na święta zamiast niego pojawiał się deszcz i błoto na chodnikach. Jednak tego ranka obudziłam się z białym puchem pokrywającym całe miasto. Wstyd przyznać, że obudziło to we mnie niepohamowaną radość.

Od ostatniego spotkania z Harrym minęło trochę czasu. Być może sprzedał pierścień i wyjechał, żeby nie musieć martwić się o policję. A może siedział w jakiejś kitce, fałszując kolejne dzieło sztuki. Nie dostałam od niego żadnej wiadomości, nie zjawił się znikąd, a jedyne co pojawiło się niespodziewanie, to pudło z farbami, tak, jak zapowiedział. Nie tęskniłam za jego męczącym charakterem, byłam jedynie ciekawa. Nie do końca umiałam wyjaśnić dlaczego to wszystko tak bardzo mnie fascynowało.

Była końcówka listopada, śnieg sypał na dworze, a cała moja rodzina przygotowywała się do Święta Dziękczynienia. Percy zapowiedział swój przyjazd, na który niebywale się ucieszyłam. Brakowało mi mojego przyjaciela, choć z Ruby spędzałam ostatnio bardzo dużo czasu.

W sklepach rozpoczęły się świąteczne obniżki, dlatego razem z brunetką zdecydowałyśmy się na zakupy prezentów pod choinkę, z prawie miesięcznym wyprzedzeniem. Wiedziałam jednak, że najprawdopodobniej Percy'ego nie będzie pod koniec grudnia, wiec prezent do rak chciałam wcisnąć mu już teraz.

– Uwielbiam zimę. – westchnęła Ruby, kiedy owinięte szalikami przepychałyśmy się przez spieszących się ludzi.  – Przynajmniej wtedy, kiedy jest śnieg.

Zaśmiałam się cicho, przyznając jej rację. Choć Nowy Jork o każdej porze jest przepełniony ludźmi, to w taki dzień jakimś sposobem jest ich jeszcze więcej. Na ulicach ciągną się korki, a do sklepów nieraz zwyczajnie nie da się wejść. 

– Więc Percy przyjeżdża. – zaczęła Ruby. – Będzie uczestniczył w kolacji?

– Tak, poprosiłam, żeby rodzice wysłali zaproszenie jego rodzinie.

Co roku kilka rodzin inwestorów z Wall Street obchodziło Święto dziękczynienia wspólnie. Za każdym razem odbywało się to w innym domu, lub w wynajętej sali. Tym razem organizatorami byli moi rodzice, przez co już od początku tygodnia pełno ludzi krzątało się po naszym apartamencie. Wszystkie meble z salonu zostały przeniesione i zastąpione stołami i krzesłami. W skład stałych uczestników wchodziła nasza rodzina, rodzice Ruby, razem z jej młodszą siostrą, Oswaldowie,  Jonesowie i Brownowie. Czasami pojawiał się również sam Howard Green, razem ze swoją ponurą żoną i dwoma synami – bliźniakami. Percy z rodziną natomiast pojawiali się raz na kilka lat, brunet tłumaczył mi, że jego rodzice czują się nie na miejscu, biorąc pod uwagę ich zawody. Ojciec Percy'ego był dentystą, a jego matka nauczycielką. Choć nie wpasowywali się w inwestorów, to mój ojciec bardzo dobrze się z nimi dogadywał.

Rodzice Ruby byli bardzo zżytym małżeństwem, pan Brooks jako prawnik nie był poważnym człowiekiem. To on przy stole rzucał największa ilością żartów dostarczając gościom rozrywki. Jego żona zawsze patrzyła na niego z tak wielką miłością, że mogłoby się to zdawać niemożliwe. Młodsza siostra Ruby - Lily - miała około dwunastu lat i była dobrze wychowaną, nieśmiałą istotką.

Państwo Oswald, zajmowali dość wysokie stanowisko na giełdzie. Pan Oswald był otyłym mężczyzną ze śmiesznym wąsem, jego żona była podobnych rozmiarów z pięknymi i długimi blond włosami. Poznałam ich jako mała dziewczynka i oboje należą do tych typów ludzi, których nie da się nie lubić. Mają jednego syna, o kilka lat młodszego ode mnie. Jest on jednych z tych dzieciaków, których razem z Oliverem nienawidziliśmy za młodu. Zawsze wyprostowany do granic możliwości, sztywny i czekający na pozwolenie by choćby się uśmiechnąć. Być może gdyby miał rodzeństwo, wyglądałoby to inaczej.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now