Rozdział 14

1.9K 163 10
                                    

7 lat przed wydarzeniami z prologu

Dziewiętnastoletni brunet siedział na wyłożonym poduszkami parapecie, przypatrując się ludziom biegających w prawo i lewo po chodniku. Czekał go egzamin pod koniec tego tygodnia i z całych sił starał się skupić na planie przygotowania do niego. Jednak kolejna kłótnia z ojcem wyprowadziła go z równowagi. Czuł się niezrozumiany i przyciśnięty do ściany. Nie mógł pojąć dlaczego wszystko zawsze musiało iść po myśli jego rodziców. Jutro musisz pojawić się na konferencji i wyrazić swoją opinię na temat nowatorskiego pomysłu spółki, który zostanie poruszony. Oczywiście, jego opinia została mu podyktowana przez ojca, równie dokładnie co plan na kolejny tydzień. Robił wszystko by zamiast pędzla, jego syn w dłoni trzymał długopis i stos papierów.

Po raz pierwszy poczuł, że pragnie postawić na swoim. Zobaczyć minę ojca, gdy zrozumie, że coś nie poszło tak, jak to zaplanował.

– Harry, otwórz drzwi. – rozległo się pukanie, jednak chłopak nawet na moment nie odwrócił wzroku od biegających ludzi. – Razem z twoją matką zaraz wychodzimy, odłożyliśmy ci kolację.

Harry od dziecka był bardzo rozumny i dokładny. Znał odpowiedzi na pytania, które nie uzyskiwały odpowiedzi od bogatych snobów, siedzących obok niego co tydzień na uroczystych kolacjach. Znał się na ludziach równie dobrze co na sztuce. Właśnie dlatego był pewny, że jego ojciec nigdy się nie zmieni. Natomiast on miał jeszcze szansę.

Wśród ludzi na chodniku dostrzegł swoich rodziców, wsiadających do czarnego auta. Kiedy tylko zniknęli z jego oczu, wstał i podszedł do swojej skórzanej torby by wysypać jej zawartość na podłogę. Najpierw zajął się portfelem, wyjął swój dowód, po czym przyjrzał się swojej podobiźnie. Chwilę później karta leżała już na ziemi, przecięta na pół, a obok niej inne dowody jego tożsamości, lub karty kredytowe. Nie chciał być już synem Stylesa, który przejmie jego spółkę. Nie chciał pieniędzy ojca, które tylko się mnożyły. Chciał być sobą, zarabiać na własną rękę i robić to, na co przyjdzie mu ochota po otworzeniu oczu rano.

Ze swojego telefonu wyjął kartę i ją również przeciął, a urządzenie rzucił gdzieś obok stosu niepotrzebnych mu już rzeczy. Przed wyjściem chwycił jeszcze kartkę i długopis, postanawiając napisać kilka słów do swojej rodziny, a konkretniej do swojego ojca. Koślawym pismem nabazgrał więc dwie linijki, po czym niedbale położył kartkę na biurku.

Przepraszam, ale nie pojawię się jutro na konferencji.

P.S. Kiedy ktoś nie chce być znaleziony, nie ma sensu go szukać.

Opuścił dom mając w kieszeni gumę zawiniętą w papierek i trochę brudu. Gdzieś w głębi obawiał się, że jest to tylko jego grymas i wróci do rodziny przed świtem. Jednak starał się o tym nie myśleć, czując wolność i adrenalinę. Dotarło do niego, że te dwa uczucia stały się jego ulubionymi.

Przez kolejne dni szedł przed siebie, wykorzystując zamieszania na targach, by wsunąć pod koszulę jabłko czy bochenek chleba. O dziwo nie czuł się źle, kradnąc. Myślał jedynie o tym co zrobiłby ojciec, gdyby widział go w takich chwilach. A te myśli przyprawiały go o pełen zadowolenia uśmiech. Jedyne, czego żałował, to brak płótna i pędzla.

Dwa tygodnie po opuszczeniu domu, nie przypominał już dawnego chłopca. Zarost pokrył jego policzki, a ludzie na ulicy uważali go za bezdomnego, którym w istocie był. Rodzice oczywiście posłali do gazet jego zdjęcie, jednak nie za wiele to dało.

W mniej ekskluzywnej części miasta, było miejsce, w którym od kilku dni spędzał noce. Park, między kamienicami wyglądającymi jak z kryminałów. Roiło się tam od nieciekawych ludzi, jednak on w ogóle o tym nie myślał. Siadał na jednej z ławek i wpatrywał się w niebo, myśląc o tym jak dobrze smakuje jabłko zjedzone w takim miejscu.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now