Rozdział 17

1.5K 159 25
                                    


Podczas tego wieczoru przetańczyłam z Harrym niemalże każdą piosenkę. Rozgrzewaliśmy się przy tych szybszych i łapaliśmy oddechy przy wolniejszych. To było tak naturalne, a ja czułam się tak pewnie jakbym znała go całe swoje życie. Już na samym początku zgubiłam w tłumie swoich rodziców i przyjaciół, co było bardzo dobre.

Harry o dziwo nie przykuwał żadnej uwagi. Każdy był zbyt zajęty swoimi sprawami, co lekko mnie szokowało. Zadziwiające jak blisko nas może czyhać zło, a my go nie dostrzegamy.

Brunet prowadząc mnie przez kolejny wolny utwór nagle zatrzymał się, ściskając moją talię nieco mocniej. Uniósł wzrok na coś poza mną, po czym spojrzał prosto w moje oczy.

– Co? – spytałam, a kiedy miałam się odwrócić, on przytrzymał dłonią mój podbródek. Jego druga ręka zawisła luźno, pozostawiając na moim ciele chłodne odczucie.

– Na mnie już pora. – schylił się lekko, a maska nagle zaczęła mi przeszkadzać. Jego kciuk zaczął lekko muskać moją dolną wargę. – Do zobaczenia. – szepnął, po czym odsunął się, profesjonalnie ucałował wierzch mojej dłoni i zniknął. A ja musiałam wziąć głębszy wdech.

– Tutaj jesteś. – usłyszałam i odwróciłam się by dostrzec Ruby w towarzystwie Olivera. Nie wiedziałam, czy Harry był na tyle szybki by odejść zanim go zauważyli.

– Theodore zaczął odpakowywać prezenty, wiesz co zawiera dziewięćdziesiąt procent z tych pudełek? – zaśmiał się mój brat, a Ruby szturchnęła go.

– Domyślam się. – zażartowałam.

Reszta tej imprezy minęła bardzo szybko. Razem z Ruby i Oliverem potańczyliśmy jeszcze trochę, po czym wróciliśmy do domów przed naszymi rodzicami. Oni w końcu mieli tam więcej znajomych niż my sami.

Pogoda w środku nocy była jeszcze gorsza niż za dnia. Znowu zaczęło sypać śniegiem, a wiatr zrywał ludziom czapki z głów. Samo przejście do auta spowodowało drżenie i szczękanie zębami. Najpierw odwieźliśmy Ruby, a następnie Gregory zabrał nas do domu.

– Dobrej nocy, Greg. – pożegnałam się wysiadając z auta, a on skinął głową z uśmiechem.

Razem z Oliverem zaszyliśmy się w swoich pokojach, po tym, jak zrobiliśmy sobie po kubku herbaty. On pił z cytryną, a ja z imbirem.

Weszłam do pokoju i mój wzrok niemalże od razu trafił na coś, czego nie powinno tu być. Zamknęłam za sobą drzwi i ogrzewając dłonie na kubku herbaty, zaczęłam wpatrywać się w białą kopertę. Zwisała ona z mojej lampy na bardzo długim i cienkim sznureczku. Wyglądała tak, jakby unosiła się w powietrzu,  dokładnie na wysokości moich oczu. Od razu pomyślałam, że Harry po raz kolejny musiał skazić mój pokój swoją obecnością. Automatycznie zirytowałam się na niszczenie mojej przestrzeni osobistej, a jednocześnie poczułam swego rodzaju błogość i zainteresowanie.

Odstawiłam kubek na komodę i odwiązałam kopertę od sznurka. Wiedziałam, że jutro będę musiała poprosić kogoś, by zdjął sznurek z lampy, bo sama nie byłam w stanie.

Koperta była zwyczajna, nie miała żadnego napisu na wierzchu. Odpakowałam ją, a dostrzegając ukrytą w środku kartkę, zamarłam. Było to potwierdzenie kupna biletu w obie strony z Nowego Jorku do Nassau, miasteczka na wyspach Bahama. Oprócz tego nie znalazłam w kopercie niczego.

Pierwszym odruchem był lekki śmiech, nie widziałam szansy na ten wyjazd. To po prostu nie mieściło się w mojej głowie. Jednak po odłożeniu listu i zajęciu się innymi sprawami, zorientowałam się, że nie mogłam przestać o tym myśleć. Herbata wystygła, rodzice wrócili, a ja zaczęłam rozglądać się za walizką.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now