Rozdział 7

2.2K 211 21
                                    


Już siódemka, whoa! Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba! :D Koniecznie zostawcie komentarz, nic tak nie motywuje jak Wasze opinie x Ily ♥

Dzień aukcji nadszedł dość szybko. Był to pochmurny czwartek, który od rana spędziłam na przygotowaniach. Oczywiście zarówno ja, jak i Oliver musieliśmy pojawić się u boku naszych rodziców. Cała uroczystość poprzedzona kilku minutowym wystąpieniem, a zakończona posiłkiem miała rozpocząć się o piętnastej.

Przygotowania zajęły mi około dwóch godzin. Krzątałam się po domu kiedy Oliver leniuchował w łóżku, mając w planach jedynie wyprasować koszulę, nie byłam pewna czy pomyślał choćby o umyciu zębów. Nie przejmowałam się tym jednak, będąc zbyt zajętą starannym malowaniem czarnych kresek na powiekach. Mój brat skończył lądując na moim łóżku i urozmaicając moje przygotowania swoimi komentarzami.

– Ruby będzie? – spytał po chwili, a ja uśmiechnęłam się pod nosem.

– Będzie, jej ojciec interesuje się antykami. – powiedziałam, odwracając się w jego stronę na małym krzesełku. Oliver klasnął dłońmi z uśmiechem.

Co roku obserwowaliśmy ludzi, którzy sprzedawali niebywałe przedmioty za ogromne sumy. Zawsze zastanawiałam się, dlaczego choć niektóre z nich nie trafiają do muzeów, jednak odpowiedź była oczywista; pieniądze rządziły tym światem. Aukcja trwa kilka godzin i mimo tego, że niekiedy można się tam zanudzić to spodobało mi się oglądanie tych wyjętych z dna szafy rzeczy, które gdyby mogły mówić opowiedziałyby z pewnością niesamowite historie.

Na miejscu byliśmy parę minut przed wyznaczonym czasem. Czarna, prosta sukienka nad kolano dodawała mi pewności siebie, tak samo jak podkreślone czerwoną szminką usta. Większość gości była zdecydowanie po sześćdziesiątce, jednak znalazło się parę młodych osób. W dłoniach trzymałam dość grubą książeczkę ze wszystkimi wystawianymi dziś przedmiotami. Każdy miał zapewne upatrzone coś, za co bez wahania oddałby cały swój majątek.

Idąc z Oliverem za naszymi rodzicami dostrzegłam pod ścianą znaną mi twarz. Agent Lewis stał wyprostowany, ubrany był w czarny garnitur i równie ciemny płaszcz. Przyglądał się gościom, aż jego wzrok trafił na mnie. Wyglądał młodziej, jego twarzy nie pokrywał już gęsty zarost, a włosy były zaczesane do tyłu. Prócz niego dostrzegłam również innych mężczyzn pilnujących wejść, co było oczywiście normalne. Jednak czy agent federalny nie powinien mieć na głowie ważniejszych spraw od aukcji antyków?

Kiedy moja rodzina mijała go zajmując wyznaczone miejsca, ja zatrzymałam się na chwilę.

– Dzień dobry. – powiedział z powagą, a ja kiwnęła głową.

– Interesuje się pan antykami? – spytałam z uśmiechem, a jego usta zadrżały lekko gdy pokręcił głową.

– Jestem na służbie. – odpowiedział.

– Czy powinnam mieć obawy o dzisiejszą aukcję? – zadałam pytanie, nie chcąc wyjść na wścibską, a jednocześnie pragnąc dowiedzieć się czegoś więcej.

– Dzisiaj pilnuję jedynie odnalezionego obrazu. – powiedział, patrząc na mnie srogo. – A to, o co powinna się pani martwić, to znalezienie wolnego miejsca, ponieważ za chwilę będzie z tym problem.

Poszerzyłam swój uśmiech, który stał się jeszcze bardziej wymuszony i odwróciłam się do niego plecami z zamiarem odejścia.

– Piękny zegarek. – powiedział przez co zamarłam na powrót się odwracając.

– Dziękuję, dostałam niedawno jako pocieszenie po stracie starego. – skłamałam, a on pokiwał głową z lekkim uśmiechem. Jednak w jego oczach mogłam dostrzec podejrzenie i czujność, przez co postanowiłam jak najszybciej się ulotnić.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now