Rozdział 8

2.1K 194 22
                                    


Moja matka była kobietą, która potrafiła olśniewać. W końcu nie bez powodu ojciec zakochał się w niej bez pamięci. Zawsze nosiła idealnie wyprasowane ubrania i wysokie szpilki, które dodawały jej powagi. Jednak lata spędzone w biurze sprawiły, że stała się pracoholiczką w gorącej wodzie kąpaną. Z opowieści ojca wynikało, że za młodu często się śmiała i była najbardziej rozrywkową osobą, jaką poznał. Kiedy razem z Oliverem usłyszeliśmy to, nie oszczędziliśmy sobie kilku sarkastycznych komentarzy.

Mimo tego, wciąż byłą dla mnie wzorem do naśladowania. Miałam dwadzieścia lat i dalej obserwowałam jej chód, sposób witania się z gośćmi, czy to ja obdarza czułością ojca. Zastanawiałam się, jak być jej kopią, jak jej nie zawieść. Mimo tego często nachodziły mnie myśli, że może wcale nie powinnam przykładać do tego większej uwagi. Uwielbiałam swoje życie, bycie w centrum uwagi i to, że nie musiałam martwić się o przyszłość. Jednak, czy mając okazję nie powinnam znaleźć własnej drogi?

To był główny powód, dla którego opuściłam dom, żeby spotkać się z Harrym. Nie dlatego, że pochwalałam łamanie prawa, czy odczuwałam chęć ucieczki. Poza tym bałam się jedynie tego, że jego umysł zdoła mnie przechytrzyć. Tak jak zrobił to z tysiącami innych osób.

Miejsce do którego dotarłam było położone tuż przy rzece Hudson. Wyglądało na stary port, choć z pewnością nim nie było. Dwa wielkie magazyny stały przede mną, a w około nie było żadnej żywej duszy. Atmosfera od razu zrobiła się nieco bardziej ponura, zwłaszcza dla mnie, osoby, która w takie zakątki miasta nigdy nie zaglądała. Słońce mimo wszystko dobrze sobie radziło i oświetlało moją twarz, kiedy szłam w kierunku jednego z magazynów.

W pewnym momencie moim oczom ukazała się smukła sylwetka, którą od razu rozpoznałam. Harry stał kilka metrów przede mną, zaraz przy wejściu, a jego dłonie ukryte były w kieszeniach spodni. Ubrany był w dżinsy i biały podkoszulek, lekko ubrudzony czymś kolorowym, jakby farbą. Zachciało mi się śmiać na myśl, jak wiele wcieleń posiadał. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, wyglądał jak syn bogatego biznesmena, z twarzą ukrytą za maską i olśniewającym uśmiechem. Ostatnio mógłby uchodzić za detektywa, w garniturze, płaszczu i brwiami ściśniętymi mocno w powadze. Teraz stał rozluźniony i uśmiechał się, prawie złośliwie, tak jak to robił najczęściej. A jego pewność siebie sprawiała, że zaczynałam się obawiać.

– Cieszę się, że przyjechałaś. – krzyknął, zanim zdążyłam się zbliżyć.

Parsknęłam pod nosem, mocniej ściskając torebkę.

– Czuję się jakbym łamała prawo. – mruknęłam do niego, stając. Zaśmiał się lekko.

– To najmniejsza rzecz, jakiej możesz się obawiać.

Puściłam te słowa mimo uszu, po czym ruszyłam za nim do wnętrza magazynu. W powietrzu unosił się dziwny zapach, kojarzący mi się ze zmywaczem do paznokci. Był on jednak słabo wyczuwalny i dobrze, bo inaczej pewnie już dawno leżałabym na podłodze.

Po metalowych schodkach wspięliśmy się na drugie piętro, gdzie ku mojemu zaskoczeniu wcale nie było całkowitej ruiny. Na betonowej podłodze leżał ogromny, czerwony dywan, który miał za zadanie zapewne choć trochę ograniczyć unoszący się brud i kurz. Był on przyszarzały. Okna zajmowały niemal każdy skrawek ścian, większość z nich przysłonięta była prześcieradłami, niektóre natomiast miały powybijane szyby. Zdecydowanie bałabym się wejść tutaj samotnie. Na ziemi dostrzegłam kilka drewnianych skrzynek, różnej wielkości pędzli, z drugiej strony pomieszczenia natomiast dłuta, narzędzia i jeszcze więcej skrzynek. Idąc za Harrym dotarliśmy do długiego stołu, który wyglądał jakby miał zaraz zawalić się pod ciężarem wyłożonych na nim rzeczy. Były to papiery, kilka narzędzi i coś, przez co na chwilę wstrzymałam oddech. Moim oczom bowiem ukazały się kartonowe pudełka, dokładnie takie same, jak to jedno, które widziałam na zapleczu sklepu, z którego później mnie wyrzucono. Tu były ich dziesiątki, kilka na stoliku, inne pod nim. Każde miało z boku zapisane oznakowanie, litery na początku, później cyfry. Harry widząc czemu się przyglądam, uśmiechnął się.

Fenomen - Harry Styles FanfictionWhere stories live. Discover now