*Faye*
To trudne nie wiedzieć kim się jest. Trudne, płakać co noc i udawać uśmiech. Chyba nigdy nie byłam stworzona do tego. Zawsze myślałam, że ludzie pokochają mnie za to jaka jestem. Marzyłam, że będę jak Mike, sławna, lubiana. Tymczasem nie mam żadnej z tych rzeczy. Nie mam sławy ani nawet talentu. Nie mam przyjaciół, a brat mnie nienawidzi. To nie jest tak, że nie wiem, że jestem problemem. Zawsze nim byłam. Dla wszystkich. Zawsze. I to nie jest tak, że o tym nie wiem. Ludzie dają mi to odczuć na każdym kroku. Karmią mnie swoją agresją i pretensjami. Doprowadzają do tego, że przestaje czuć. Zawsze starałam się żyć całą sobą. Ale teraz nie umiem. Nawet nie wiem kiedy stałam się tylko martwym odbiciem dawnej siebie. Nie ma we mnie radości, miłości, dobra czy zła. Nie ma we mnie nic. Patrzę w biały sufit. Jest taki...zwyczajny. Martwy. Zimny. Tutaj wszystko jest właśnie takie. Nigdy nie lubiłam szpitali, ale one zawsze lubiły mnie. Jestem kompletnym niezdarnym nieszczęściem, ale to nie koniec świata. Kiedy Mike przywiózł mnie tu dwa dni temu przez całą drogę nabiał się ze mnie. Potem po prostu wyszedł. Pewnie powinnam się tym przejąć, ale nie potrafiłam. Dziś w końcu wychodzę. Wreszcie. Mike ma mnie odebrać, ale tylko dlatego, że jestem niepełnoletnia. Nie ma w tym żadnej troski.
- Faye, przez jakiś czas będziesz musiała zostać z Chesterem.- mówi mi brat kiedy jesteśmy w samochodzie. Tak naprawdę pierwszy raz słyszę to imię, ale nie chce się znów z nim kłócić.
- Dlaczego?
- Nie twoja sprawa.- odpowiada sucho. - Co mówił lekarz?
- Nie twoja sprawa.- cytuje go. Nigdy nie pozna prawdy.
- Słuchaj, nie obchodzi mnie co tobą się stanie. Po prostu nie mogę wyjść na tego złego przed rodzicami.
- Nie bój się. Nie Dowiedzą się o tym incydencie, a twoja nienaruszona opinia nadal taka pozostanie. - kiedy zamykam oczy, czuje silny ból brzucha. Tak naprawdę to nie pierwszy raz. Zamykam oczy, kiedy Mike zatrzymuje samochód na poboczu i obchodzi go dookoła. Otwiera drzwiczki i klęka przede mną.
- Ej, Faye, co się dzieje? Źle się czujesz? - jego głos wydaje się przejęty, ale wiem, że tak naprawdę taki nie jest. Pieprzona wyobraźnia.
- Nic mi nie jest. Tylko zmęczenie. - mówię szeptem, choć chciałam, by mój głos był pewny.
- Nie kłam, bo nie jesteś w tym dobra.
- A w czym do cholery jestem? !
- Słucham? - pyta z zaskoczeniem.
- Ciągle powtarzacie mi, że jestem beznadziejna. W porównaniu z tobą pewnie jestem, ale nie musicie mi tego wspominać. Mam do cholery dosyć, pieprzona gwiazdeczko! Nie macie prawa mnie oceniać, bo nigdy nie chcieliście mnie poznać. Nawet pewnie nie wiesz co lubię robić. Cholera, ty nawet nie wiesz kiedy mam urodziny!- wybucham płaczem. Nie radzę sobie z poczuciem beznadziejności, które tak długo w sobie dusze.
- Siódmy października. Przepraszam.- Po tych słowach robi coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Po prostu mnie przytula. Nie jest to mocny uścisk, ale mimowolnie syczę z bólu. Boje się, że nie wytrzymam, ale przygryzam wargi tak mocno, że na języku czuje metaliczny posmak krwi. Po raz pierwszy coś czuje. Czuję nadzieje.

CZYTASZ
Numb/ LINKIN PARK
FanficRozerwani od środka. Obojętni na zewnątrz. #43 in Non Fiction - 23.09 . 2017 #4 in linkinpark- 09.10.2018 #3 in lost - 09.10.2018 #25 in hope - 02.04.2019