Powerless

419 81 5
                                    

* Chester *

Nie chciałem być dla niej tak chamski. No dobra, może trochę chciałem ją wkurzyć, ale nie do tego stopnia. Od naszej mało przyjemnej wymiany zdań minęły dwa dni. Dwa dni bezsensownej ciszy. Tak naprawdę, nawet nie widziałem Faye. Nie wychodziła ze swojego pokoju i czasem sam zapomniałem o jej istnieniu. Właściwie to nie byłem pewien czemu tak bardzo zabolały ją moje słowa, bo przecież rozpieszczona księżniczka nie jest jakoś bardzo obraźliwe. Zadzwoniłem do Mike' a, by wrócił szybciej, bo mam mały problem z Faye. Powiedział, że jutro wraca. Na szczęście. Z nadzieją, że może uda mi się wszystko wyjaśnić zapukałem do drzwi dziewczyny. Nie spodziewałem się, że mi otworzy, ale jednak to zrobiła. Jej oczy były puste, martwe, wyprane z emocji i jakichkolwiek odczuć, co kłóciło się z zaschniętymi śladami łez i zgarbionymi ramionami. Zdawała się chcieć uciec przed całym światem. Może to dziwne, ale w tym momencie chciałem by się choć uśmiechnęła i powiedziała coś wrednego. Coś co pokazałoby mi, że wszystko z nią w porządku.
- Faye, zejdź na kolacje, musimy pogadać.- powiedziałem w jej kierunku.
- Nie dzięki. Nie mam ochoty.
- Dziewczyno, musisz coś jeść. Od dwóch dni nie wychodzisz z pokoju.
- Dobra. Daj mi chwilę. Zaraz zejdę.- po tych słowach zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. Zszedłem do kuchni i nerwowo zacząłem wszystko poprawiać. Po dziesięciu minutach zeszła Faye, która wyglądała jak typowa Gotka. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że kompletnie nic o niej nie wiem.
- Jesteś Gotką?- zapytałem.
- Nawet jeśli jestem to co Cię to obchodzi?
- Staram się być miły.
- Niepotrzebnie. Ostatnio już powiedziałeś co o mnie myślisz! Nie rozumiem jak ktoś może brać was za wzór do naśladowania! Jesteście uosobieniem wszystkiego co najgorsze!
- A ty, myślisz, że ty jesteś idealna?!
- Nigdy nie byłam i nie będę. Nie jestem tak piękna, mądra czy utalentowana jak on. Wiem o tym i choć on jest dla mnie okropny to nadal jest moim cholernym bratem!- kiedy zobaczyłem jej łzy, delikatnie ją przytuliłem.
- Nie mów tak. Jesteś tyle samo warta co on. I Faye, wiesz o tym, że Mike cię kocha, prawda?
- On mnie nienawidzi, bo zawsze wszystko pieprze.
- Dlaczego?
- Bo taka jestem. Jestem taka zmęczona samą sobą! - tak naprawdę wiedziałem, że nie powinienem przerywać jej, kiedy mówi co czuje, bo ona się prawie nigdy nie otwiera, ale nie mogłem znieść jej słów. Jej braku akceptacji samej siebie i ciągłego porównywania do mojego przyjaciela, dlatego postanowiłem ją pocałować. Kiedy zauważyłem, że nie oddaje pocałunku, szybko się odsunąłem. Dopiero wtedy zauważyłem, że płakała.
- Faye, ja...- zacząłem, ale przetrwało mi uczucie pieczenie na policzku. Kiedy zorientowałem się, że to Faye mnie uderzyła, byłem naprawdę wściekły. No bo bez przesady, przecież nie zrobiłem jej nic wielkiego. Chwyciłem jej malutkie nadgarstki w swoją jedną rękę, ale nie zauważyłem jak wiele bólu jej tym robię. Kiedy ją puściłem, jej blade ręce oznaczone były kilkoma ciemno fioletowymi siniakami. Gdy wybiegła z kuchni, zrozumiałem jedno. Jestem potworem, przed którym ostrzegali mnie rodzice gdy byłem mały. I cholernie się za to nienawidziłem.

Każdy rani i każdy zostanie zraniony.

Numb/ LINKIN PARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz