Burn it down

318 52 3
                                        

* Mike*

Kiedy tylko ją zobaczyłem moje serce biło jak oszalałe. Leżała na kanapie I wyglądała na taką słabą i bezbronną. Z jej oczu nie można było nic wyczytać. Jak zawsze.
- Faye.- ukląkłem przy niej I delikatnie,  uważając na rany na twarzy, odgarnąłem jej włosy. Wzdrygnęła się, ale nie ma odsunęła, co uznałem za dobry znak.  Popatrzyłem na dwoje ludzi dzięki którym odzyskałem siostrę z wdzięcznością I wtedy odezwał się chłopak:
- Moglibyśmy z tobą porozmawiać?
- Jasne.- wstaje i idę w stronę kuchni.
- Więc o czym chcieliście ze mną porozmawiać?- pytam.
- Słuchaj, wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale sądzę, że twoja kariera ją zabija.
- Słucham?- zapytałem, coraz bardziej zirytowany ich słowami.  Kim oni są, żeby mnie pouczać.
- Nie mamy nic złego na myśli. Po prostu Faye dziwnie zareagowała kiedy zapytaliśmy o ciebie.- wtrąciła dziewczyna.
- To znaczy?
- Człowieku, ona cię potrzebuje, zrozum to w końcu. To twoja siostra, a nie cholerna zabawka. - gdy Chester kończy mówić, siadam na podłodze I chowam twarz w dłoniach. Cierpię, bo wiem, że mają rację. Cierpię,  bo zauważyli.
- Cholera, wy nic nie rozumiecie!- krzyczę, tracąc nad sobą kontrolę- Kocham ją, ale nie potrafię jej wybaczyć tego co się stało z jej winy, rozumiecie?! To ona jest wszystkiemu winna.
- Mike....- usłyszałem cichy szept, ale nie mogłem spojrzeć jej w oczy. Nie kiedy wszystko zostało wypowiedziane.
- Proszę spójrz na mnie.- odwróciłem się w jej stronę.  Płakała I ledwo utrzymywała równowagę, chciałem podejść do niej, potrząsnąć nią, ale nie potrafiłem wykonać najmniejszego ruchu.
Dopiero kiedy zjechałem wzrokiem na jej brzuch zobaczyłem ciemnoczerwoną plamę krwi, która z każdą sekundą stawała się większa.
- Cholera, Faye, co ty myślisz, że robisz?!
- To czego zawsze chciałeś braciszku. Myślisz,  że nie pamiętam, ile razy mówiłeś, że powinnam umrzeć? Że jestem tylko problemem? A ja w przeciwieństwie do ciebie zrobiłabym dla ciebie wszystko, wiesz?
- Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś ranna?!
- Cholera dziewczyno...- wyszeptał Chester łapiąc Faye w ramiona. Położył ją delikatnie na podłodze, a ja usiadłem obok niej, łapiąc ją za rękę. W takiej pozycji czekaliśmy na karetkę,  która pojawiła się już po kilkunastu minutach, kiedy byłem na etapie czystej paranoi I wyrywania włosów z głowy.
- I tak cię kocham siostrzyczko. Może nie naszą przeszłość,  ale ciebie tak. Żałuję, że nie zdążyłem ci tego powiedzieć. - szeptałem jej do ucha.
- Cholera, Mike, gadasz jakbyś się żegnał. Zdążysz jej to powiedzieć jeszcze milion razy, kiedy zapamięta z tego trochę więcej niż teraz.- akurat w tym momencie do domu weszli pielęgniarze. Widziałem jak wszyscy kręcą się wokół małej,  czułem jak ktoś mnie od niej odsuwa, mówiąc, że nie mogę utrudniać dostępu do rannej, ale nic do mnie nie docierało. Do rzeczywistości przywołało mnie dopiero uderzenie w policzek.
- Ała! Co jest?!- wydarłem się.
- Jedziemy do szpitala, dawaj Mike.
- Co mówili?
- Przeżyje. No ale jej rana wymaga szycia. Być może będzie potrzebna transfuzja krwi...
- Cholera jedź szybciej.- po kilkunastu minutach dotarliśmy do szpitala. W błyskawicznym tempie odnalazłem salę, w której leżała moja siostra, niestety nie mogłem do niej wejść. Czułem się jak bipolarny dupek, którym zresztą jestem. Sam nie wiem co się ze mną dzieje. Raz się drę,  a raz śmieje.  Raz mówię,  że jest dla mnie ważna,  a za chwilę znów się na niej wyżywam. Co ze mnie za brat skoro moja własna siostra jest pewna,  że jej nienawidzę? 
- Dzień dobry, czy któryś z was jest z rodziny?- z rozmyślań wyciąga mnie głos młodego lekarza.
- Jestem bratem- mówię.
- W takim razie zapraszam do mojego gabinetu.
     Tak bardzo się boję,  że nie mam sił oddychać.
I tylko pożar myśli w mojej głowie,  nie pozwala mi porzucić życia.

Numb/ LINKIN PARKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz