XI

806 59 1
                                    

Coraz ciężej mi się pisze, chyba muszę się zabić. x

Szatynka nadal stała zdezorientowana w na środku salonu Irwinów, a Anne, matka Ashtona przyglądała jej się zafascynowana, a z jej oczu płynęły łzy.

 - Um, Luke... Nie chce być nie miła ani nic, ale co się dzieje? - Mile pisnęła, patrząc na Lukeya.

Chłopak jakby wybudzony z transu, potrząsnął głową i podszedł do pani Irwin.

 - Um, proszę pani, może to nie jest ona...?

Kobieta zgromiła go wzrokiem. Nadal była w szoku, jednak była pewna. Mile była jej zaginioną córką.

 - Wygląda jak ja... kiedy byłam w jej wieku. - kobieta przyłożyła dłoń do ust, zapowietrzając się. - zaczekajcie tu, muszę zadzwonić do Roberta i wziąć zdjęcia! - krzyknęła, szybkim krokiem, udając się po schodach na piętro.

Mile spojrzała z wyrzutem na blondyna.

 - Że niby wyglądam... co? - sapnęła.

Luke czuł się zażenowany. Dopiero dotarło do niego, jak to wszystko absurdalnie wygląda. Stwierdził, że Milarie może być zaginioną córką państwa Irwinów i nawet nic nie mówiąc nastolatce, przyszedł do matki Ashtona, mówiąc, że prawdopodobnie jej córka, której nie widziała od lat, mieszka tymczasowo u niego w domu. Westchnął, siadając na kanapie, po czym spojrzał z powrotem na szatynkę, która miała skwaszoną minę. Poklepał miejsce obok siebie, a dziewczyna widząc to, prychnęła, ale usiadła, stykając się ramieniem z Hemmingsem. Chłopak poczuł w tamtym miejscu rozchodzące się ciepło, na co przeklął w myślach. Co się z nim dzieje do cholery? I czemu nadal zadaje sobie to samo pytanie.

 - Więc... wyjaśnisz mi wszystko? - Mile spojrzała na niego z wręcz błagającym wyrazem twarzy.

 Luke przełknął z trudem ślinę, zdenerwowany, ale przytaknął.
Wziął głęboki wdech i zaczął wszystko wyjaśniać dziewczynie.

Mile słuchała uważnie wszystkiego, co miał jej do powiedzenia chłopak. Chłonęła każde słowo. Z jednej strony była przybita nowymi wiadomościami, a z drugiej, czuła gdzieś w głębi siebie... podekscytowanie. Jednak nadal nie mogła przyjąć, że może być... siostrą Ashtona? Nie, zaraz. Skarciła się w myślach. Powinien przytłaczać ją fakt, że została porwana przez człowieka który jak do tej pory ją wychowywał... a przynajmniej, jeżeli to co robił, można nazwać wychowywaniem dziecka.

 - Więc dlatego przywiało cię tutaj. Spędziłaś tu parę lat za dziecka, dlatego pamiętałaś to miasteczko z... czymś dobrym. - blondyn uśmiechnął się lekko.

Milarie przytaknęła, po czym wzięła głęboki wdech i oparła się oparcie kanapy. Luke nie wiedział, czemu nastolatka nie krzyczy, że to nie prawda, że nie może być córką Anne. Dlaczego więc przyjęła to z takim spokojem? Myślał, że zacznie rzucać się na wszystko i piszczeć, jak każda inna nastolatka... w filmach czy książkach, która dowiaduje się, że została zaadoptowana. Kiedy miał już ją o to spytać, do salonu wparowała Anne.

 - Mój boże! Robert jak to usłyszał, to najpierw powiedział, że zwariowałam na starość! Ale już tu jedzie! - kobieta krzyknęła, prawie, że podskakując. Wepchnęła się pomiędzy nastolatków, a na kolana położyła małe pudło. - Patrzcie. - otworzyła pokrywę i pogrzebała w zawartości, wyjmując po chwili fotografię. Westchnęła widząc swoje zdjęcie, za czasów kiedy była młodą, piękną dziewczyną.

Luke zaniemówił, z szeroko otwartymi oczami wgapiając się w zdjęcie. Spojrzał na Mile, która również nie mogła uwierzyć w to co widzi. Na zdjęciu, na którym była Anne - mama Ashtona, była kopia... nastolatki.

 - Pani naprawdę jest... - szepnęła szatynka, zabierając kobiecie z ręki zdjęcie i uważniej mu się przyglądając. Na czarno-białej fotografii nie widziała mamy Ashtona, widziała siebie.

 - Mów mi Anne, skarbeńku. - zaszczebiotała kobieta, a z jej oczu znów zaczęły spływać łzy.

Tym razem pani Irwin płakała wraz z Milarie. Luke wstał nie wiedząc co ze sobą zrobić. Anne trzymała w dłoniach twarz szatynki, przypatrując się z dokładnością. Obydwie szlochały. Nagle do domu wparował pan Irwin wraz z Ashem.

 - Co się dzieje? - sapnął Ash, stając obok blondyna.

Tata przyjaciela Lukeya, podszedł do kobiet i położył dłoń na ramieniu swojej żony.

 - Nic nie rozumiem. - mężczyzna wyszeptał, patrząc na Mile. W końcu i z jego oczu zaczęły płynąć łzy.


A/n: sdfghhdfjjs - tylko tyle mogę napisać. Jak jest coś nie zrozumiałego w tym rozdziale, to NAPRAWDĘ PRZEPRASZAM. Ale nie czuję się na siłach aby pisać... Śmierć po mnie idzie, czuję to w kościach, duh.

*jak wyobrażam sobie Milare - w mediach*


Girl || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz