XVIII

501 44 4
                                    

Kiedy Milarie wstała rano, obok niej nie było Lukeya. Zeszła na dół do kuchni i zastała tam matkę chłopaka, Liz.

- Dzień dobry. - mruknęła przeciągając się.

Usiadła przy blacie, chowając głowę w dłoniach.

- Mile kochanie, mam ci przekazać, że Luke poszedł z chłopakami na miasto.

Szatynka uniosła na kobietę wzrok i przytaknęła.

- Może zrobić ci kawę? - zaproponowała wyciągając z szafki dwa kubki.

- Poproszę.

Nastolatka wstała i podeszła do lodówki, wyjmując z niej mleko. Nalała je do miski i nasypała musli.

- Jutro dostaję wypłatę i pomyślałam, że pojadę do miasta, może mogłabym zrobić jakieś zakupy? - spojrzała na kobietę niepewnie. Czuła się źle z faktem, że mieszka u rodziny Hemmingsów zupełnie za darmo. Nie raz, kiedy chciała odwdzięczyć się za pomoc, sprzątaniem czy czymkolwiek innym, wszyscy mówili, że nie ma za co się odwdzięczać.

- Och, wiesz ostatnio miałam właśnie jechać na zakupy - kobieta spojrzała na nastolatkę z ukosa, zalewając kubki gorącą wodą. - Skoro będziesz w mieście to możesz kupić parę rzeczy. Zrobię listę i rano ci ją dam wraz z pieniędzmi, dobrze?

- Ja za wszystko zapłace! - zaśmiała się. - Chociaż w ten sposób, niech pani mi pozwoli się odwdzięczyć za to wszystko, co dla mnie robicie.

- Dobrze Milarie, nie będę się z tobą spierać. Dam ci później listę co trzeba kupić.

Kobieta skanowała twarz szatynki z lekkim uśmiechem. Lubiła tą dziewczynę i nie chciała, nie mogła pozwolić, aby znów przytrafiło jej się coś złego.

- Tak, dobrze - wyszczerzyła się.

Nastolatka odłożyła miskę do zlewu i skierowała się do pokoju, który tymczasowo był jej pokojem. Przebrała się w bluzkę z logo baru babci Lukeya i przeczesując palcami włosy, wyszła z domu. Była niedziela i nigdzie nie było żywej duszy, a przynajmniej dopóki nie zaszła na główną ulicę, na której znajdowały się bary i sklepy. Na dworzu była wysoka temperatura, co sprzyjało mieszkańcom Hillsborough, ogródki restauracji były porostawiane i siedziało przy nich dużo ludzi. W barze pani Hemmings, również było dużo osób.

- Dzień dobry! - krzyknęła do stojącej za barem Julii - nowej barmanki.

- O cześć Mile, gdzie masz Lukeya? - rudowłosa uśmiechnęła się znacząco.

- Przyjdzie pewnie później. - odparła ze śmiechem i weszła na zaplecze.

Założyła fartuch wokół bioder i spięła włosy w wysokiego kucyka. Zaczęła wiązać buty, kiedy do pomieszczenia ktoś wszedł.

- Już idę chwilę. - mruknęła odwracając się w stronę drzwi, po czym zamarła.

- Myślałaś, że cię nie znajdę?

Czas zatrzymał się w miejscu, a Milarie pochłonęła ciemność.

A/n; drama time czas zacząć!

Twitter; kamcao_
Snapchat; kamcao
Instagram; ovcharkax

Girl || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz