Zmęczony, po nocnym maratonie filmów fantasy, który spędziłem z moją młodszą, przyrodnią siostrą, szedłem w stronę Starbucks-a. Umówiłem się ze swoimi przyjaciółmi na piwo, jednak najpierw potrzebowałem sporej dawki kofeiny. Wszedłem do środka kawiarni, a do moich nozdrzy, od razu dotarł zapach świeżej kawy. Ustawiłem się w kolejce do kasy i rozejrzałem po pomieszczeniu. Nie miałem jakoś ochoty na siedzenie z kumplami i upijanie się. Ostatnio dużo czasu spędzałem z Leoną - córką mojego ojczyma, którą od razu pokochałem jak swoją rodzoną siostrę, pomimo, że znam ją dopiero od trzech miesięcy. Ta dwunastolatka zakręciła mi w głowie. Dlatego też, po prostu musiałem spędzić trochę czasu z chłopakami, ponieważ ich zaniedbałem. Kiedy tak przejeżdżałem wzrokiem po osobach obecnych w lokalu, mój wzrok zatrzymał się na drobnej szatynce, która siedziała przy stoliku, w kącie pomieszczenia. Płakała. Zrobiło mi się jej przykro i zacząłem zastanawiać się, co spowodowało jej łzy. Usłyszałem chrząknięcie i spojrzałem na kasjerkę, która ciepło się uśmiechała.
- Co podać?
- Poproszę dwie latte z karmelem i bitą śmietaną - wyciągnąłem portfel i podałem swoją kartę płatniczą.
- Jakie imiona napisać? - zapytała, wyciągając z kieszonki na koszuli, marker.
- Um... Na jednym Luke, a na drugim... "Uśmiechnij się". - wzruszyłem ramionami.
Kobieta o imieniu Sylvia - które widniało na plakietce, naszykowała dwie kawy, pisząc na nich to co podyktowałem, po czym podała mi dwa tekturowe kubki z "napojem bogów". Podziękowałem po czym udałem się do stolika, płaczącej dziewczyny. Usiadłem na przeciwko.
- Jestem Luke, a ty? - uniosła głowę, patrząc na mnie z czerwonymi od płaczu, oczami. Podałem jej kubek, uśmiechając się. - mam nadzieję, że lubisz karmel... a co najważniejsze, kawę.
Szatynka spojrzała na napis na kubku i uśmiechnęła się. Poczułem coś dziwnego w brzuchu... Szybko upiłem łyk, aby to dziwne uczucie minęło. Boże, jakie ona ma piękne oczy... Nie, stop Luke! To tylko najzwyklejsze szare tęczówki, ogarnij się.
- Jestem Milarie, ale przyjaciele mi mówią Mile - powiedziała cicho. - Dziękuję, ale nie trzeba było.
- Nie lubię jak takie ślicznie dziewczyny płaczą - przewróciłem oczami. - zwykła kawa i zwykły napis, a od razu zobaczyłem taki uroczy uśmiech.
Jezu, Luke, co ty jej tak cukrujesz?! Skarciłem się w myślach.
Milarie lekko się speszyła, co nie uszło mojej uwadze. Ma bardzo dziwne imię, ciekawe skąd pochodzi?- Hillsborough* to małe miasteczko, nigdy cię tu nie widziałem. - uniosłem wysoko brwi.
- Przyjechałam tu wczoraj. - wzruszyła ramionami.
Przytaknąłem jej, nie chcąc o nic wypytywać. Jednakże, wydawała mi się bardzo ciekawą osobą, pomimo, że znałem tylko jej imię. Kiedy chciałem zapytać czy ma ochotę iść ze mną się przejść, dziewczyna spojrzała gdzieś za mną i syknęła wstając.
- Dziękuję za kawę, Luke i miło było cię poznać, ale musze już uciekać - sapnęła.
Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Mile uciekła drzwiami dla personelu. Zdezorientowany spojrzałem za siebie, widząc biegnącego mężczyznę w stronę drzwi, za którymi zniknęła dziewczyna, krzyczącego;
- Mile, głupia suko! Przede mną nie uciekniesz!
* Wiem, że Hillsborough to stadion. W tym ff będzie istnieć takie miasteczko, ponieważ nie miałam bladego pojęcia, jakie miasto wziąć do tego opowiadania. Hillsborough będzie miasteczkiem w Wielkiej Brytanii - w Anglii.
CZYTASZ
Girl || Luke Hemmings
FanfictionHillsborough to małe miasteczko w Wielkiej Brytanii - w którym każdy się zna. Pewnego dnia Luke proponuje kawę nieznajomej, ślicznej szatynce, która uciekła z miasta, w którym się wychowała. Co się stanie, jeżeli dwójka nastolatków zaprzyjaźni się z...