X

657 61 0
                                    

 Mile oparła się o blat i uśmiechnęła lekko.

 - Możesz mnie zaadoptować, nie miałabym nic przeciwko.

Ashton uśmiechnął się szeroko.


 - Wiesz... - zaczął mówić zniżając głos.

Luke przewrócił oczami i stanął przed Ashtonem tak, że Mile go nie widziała.

 - Ludzi jest pełno! Bierzmy się za pracę!

Dziewczyna zachichotała i posłusznie wzięła się za pracę. Luke westchnął. Postanowił, że po pracy, pójdzie do mamy Ashtona i dowie się paru... ważnych rzeczy.


  Luke zarzucił na ramiona skórzaną kurtkę i wyszedł z lokalu babci. Kończył zmianę po dziewiątej, jednak jeżeli chciał odwiedzić Anne - matkę Ashtona, musiał się zwolnić, ponieważ nie chciał odwiedzać kobiety po nocach. Słońce nieprzyjemnie grzało, dlatego też chłopak nasunął na nos, czarne okulary przeciwsłoneczne. Pokierował się w kierunku domu Irwina.

Zapukał do żółtych drzwi i westchnął ciężko. Był lekko zdenerwowany. Bardzo lubił mamę swojego przyjaciela i wiedział, że ta rozmowa... nie będzie po prostu przyjemna. Był przygotowany na to, że pani Irwin, wyrzuci go za drzwi i będzie na niego zła przez najbliższe parę lat. Czekał tak parę minut, aż drzwi otworzyła średniego wieku kobieta.

 - Witam panią, pani Irwin. - Luke uśmiechnął się, nerwowo przygryzając kolczyk w wardze.

 - Och, Luke... - kobieta spojrzała na niego dziwnie. - Ashton mówił, że idzie do ciebie do pracy, coś z Ashtonem? - sapnęła.

 - Co? Ach, nie! - blondyn machnął ręką. - przyszedłem do pani.

 Zabolał go brzuch, cholernie się bał. Zmienił ciężar z jednej nogi na drugą. Skubał końcówkę białej koszulki, miętolił ją, a jego dłonie drżały. Debilu, nie zachowuj się jak baba - pomyślał i po chwili wyprostował się, biorąc wdech i wydech.

 - Do mnie? A po co do mnie? - kobieta uniosła brwi w zdziwieniu.

 - Bo ja... muszę z panią porozmawiać, to jest bardzo ważne.

Anne przytaknęła i otworzyła szerzej drzwi, aby chłopak mógł wejść do środka. Hemmings pokierował się do salonu i usiadł na niebieskiej kanapie. Siedział tak parę minut, patrząc się ciągle na swoje dłonie, a w głowie przeprowadzał monolog, jaki chciałby naprawdę przeprowadzić z panią Irwin. Układał sobie w głowie co musi powiedzieć, a czego nie wypada.

Anne Irwin weszła do salonu i położyła na szklanym stoliku dwie filiżanki z herbatą. Usiadła na fotelu, na przeciwko blondyna i wbiła w niego zaciekawione spojrzenie.

 - Tak więc... poznała pani Mile? - zapytał, chociaż znał odpowiedź.

 - To ta dziewczyna którą przygarnęliście? Ash o niej mówił.

 - Tak, duh. Chciałem porozmawiać o niej.

 - A to czemu? - Anne wzięła do ręki filiżankę i upiła łyk cieczy.

Luke był jeszcze bardziej zdenerwowany. Przełknął ślinę i spuścił wzrok.

 - Milarie przyjechała tu ponieważ to miasteczko kojarzyło jej się z dzieciństwem. Jak miała siedem lat została adoptowana. Jej opiekun nie chciał jej powiedzieć skąd jest... a ona od tej osoby uciekła, wydaje mi się, że dlatego, że była bita.

  - I dlaczego mi to mówisz, Luke? - kobieta westchnęła, nie potrafiąc rozumieć, o co chodzi przyjacielowi jej syna. Czemu akurat jej miał cokolwiek mówić o jakiejś nastolatce?

 - Mile ma osiemnaście lat... Iwydajemisiężejestpanicórką - powiedział szybko, a jego serce stanęło.

 - Co powiedziałeś? - kobieta wstała, mrużąc oczy.

 - Powiedziałem, że... - Anne podniosła rękę, uciszając go.

 - Słyszałam co powiedziałeś, po prostu... skąd ci to przyszło do głowy?

Hemmings wyciągnął telefon i szybko wystukał wiadomość. Kazał mamie Asha, chwilę poczekać. Po dwóch-trzech minutach, do domu Irwinów weszła nastolatka.

 - Lukas, powiesz mi po co miałam się zrywać z pracy i tu przychodzić? - nastolatka warknęła, gniewnie patrząc na nastolatka.

 Pani Irwin odwróciła się do dziewczyny i zamarła.

 - Mój boże... - wysapała.

Mile była zdezorientowana. Kobieta która stała przed nią, wyglądała jakby zobaczyła ducha. Nastolatka spojrzała na swoje ciuchy. Wyglądała normalnie, dlaczego więc kobieta tak na nią patrzy?

Girl || Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz