Rozdział dedykuję MarihuAnne, która dała mi ogromną motywację do działania. Dziewczyno, nie sądziłam, że można tak szybko czytać :D Dzięki :)
- Panna Ogrodnik! - woła dyrektor, witając mnie w swoim gabinecie. Wreszcie zapamiętał, jak ma się do mnie zwracać! - Co tym razem zmalowałaś?
- Panna Pudrowy Róż najwyraźniej jest rasistką. - oświadczam, rozsiadając się wygodnie w jednym z foteli, który nauczyłam się już nazywać własnym. - Nie toleruje pand w swojej klasie.
Mężczyzna parska śmiechem, następnie poważnieje i gromi mnie wzrokiem. Odchrząka, po czym przemawia, jednocześnie wygładzając klapy swojego granatowego garnituru:
- Maju, wiesz co myślę o nadawaniu nauczycielom przezwisk. - beszta mnie. - Aczkolwiek muszę przyznać pani profesor rację. Twój strój odbiega od regulaminu.
Zerkam w dół. Spódniczka w kratę, teraz trochę luźniejsza, jest na swoim miejscu, grube czarne rajstopy też, glany świeżo wypastowane, aż mogę się w nich przejrzeć... i zobaczyć swoje oczy, obrysowane czarną kredką, w taki sam sposób od początku roku szkolnego. Problem stanowi jedynie to, co narzuciłam na koszulę.
- Zmarzłam, więc Patryk pożyczył mi swoją bluzę. - wyjaśniam.
Ubranie jest na mnie o wiele za duże - sporo schudłam podczas tych miesięcy "na misji". Uszyte z kawałków grubego, czarnego i białego materiału, idealnie imituje ubarwienie pandy wielkiej. Ma nawet specjalny kaptur! Jest taka urocza. Co z tego, że nie uzgodniłam z Patrykiem tej małej ciuchowej pożyczki? Nie chciałam mu rano zawracać głowy...
No dobrze, macie mnie. Obudziłam się -wyjątkowo - jako pierwsza i złapałam to, co miałam pod ręką do ubrania, byleby tylko nie musieć spojrzeć chłopakowi w twarz.
- Ah tak. - mruczy nauczyciel. - Pan Maranzano nadal się tobą opiekuje?
- Jest pan dobrze poinformowany.
- Jako dyrektor placówki mam obowiązek wiedzieć wszystko o wszystkim, co się tu dzieje. - oświadcza z nagłą powagą. - Powiedz mi tylko, czy wy już na stałe wróciliście do szkoły?
Potwierdzam. Co prawda czeka mnie jeszcze udział w kilku rozprawach sądowych, ale będą to jednodniowe epizody, nie przeszkadzające zbytnio w nauce. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Wychodzę z gabinetu wraz z dzwonkiem. O ile ją znam, Panna Pudrowy Róż pewnie biegnie właśnie do pokoju nauczycielskiego, o mało nie wybijając sobie oka pokaźnych rozmiarów biustem. Codziennie o tej porze zjada pączka z czekoladą, to taki jej rytuał, bez którego nie może normalnie funkcjonować. Omijam więc główny korytarz, żeby przypadkiem na mnie znowu nie nakrzyczała.
Rozglądam się co chwilę dookoła, wyszukując w tłumie znajomej blond czupryny. Gdy już ją zauważam, naciągam na głowę kaptur, odwracam się w drugą stronę z zamiarem dotarcia do schodów i ukrycia się przy wejściu na strych. Może uniknę rozmowy...
- Maju! - słyszę za sobą. - Majka!
Tomek biegnie za mną.
- Cicho bądź! - syczę, lustrując otocznie. Zagrożenia niby nie widać... - Czego chcesz?
- Musisz iść ze mną... - dyszy zmęczony chłopak. - Na... na dół... przy wejściu... Patryk...
- Nie będę z nim rozmawiać. - oświadczam.
- Ale on... Pobili się...
Serce podchodzi mi do gardła.
- K-kto? - wyjękuję.
CZYTASZ
Nowa rodzina
Teen FictionZmiany nigdy nie są łatwe. Ale jak tu iść przez życie z podniesioną głową, kiedy wszystko zwala się na nią raz po raz?